ROZDZIAŁ
DRUGI
Dobrze, że zdążyłem
już przywyknąć do nerwowej paplaniny klientek, które mówiły tak
szybko, aż mieszały im się słowa, bo to wywoływało u mnie ból
głowy. Shell dostała słowotoku. Dałem jej się więc wygadać,
zrzucić ciężar z piersi, podczas gdy moja ciepła herbatka
zmieniła się w niemal mrożoną.
– …a później
rozchorował się mój kot i nie wiedzieliśmy, co mu dolegało.
Delikatnie skinąłem
głową.
– Jestem bardzo zła
na mamę! Nigdy mi nie mówiła, że jestem ładna.
Poklepałem jej dłoń.
– Myślisz, że
jestem ładna?
Zrobiłem minę
wyrażającą: „Ojej”, po czym puściłem do niej oko.
– Denerwuje mnie
to. Wiesz, kiedy faceci ignorują mnie jak jakiegoś nerda.
Gdybym umiała malować usta, tobym używała tej przeklętej
szminki! Chcę tylko, żeby dla odmiany jakiś przystojniak zauważył
właśnie mnie.
– W zupełności to
rozumiem. – Miałem niedługo odebrać ciuchy z pralni, a
dziewczyna wciąż nawijała, chociaż pierwotnie założyłem, że
zajmie jej to znacznie mniej czasu.
– No wiem. – Shell
westchnęła beznadziejnie. Czułem mrowienie w ciele, chciałem
poprawić jej posturę, przywiązując ją do krzesła i kładąc jej
na głowie książkę. – Chciałabym tylko…
Wiecie, czego ja bym
chciał? Cofnąć się w czasie i umówić ją z moim partnerem
Leksem. Kurde, gaduła z niej.
– To głupota,
prawda?
Cholera. Wtopa. Co
chciała?
– Nie mówisz
żadnych głupot. – Ostatecznie zdecydowałem się na
bezpieczną, ogólną uwagę.
Wyszczerzyła zęby w
uśmiechu.
Sukces.
– Dzi-dzięki.
– Kolejny szeroki uśmiech. – Wiesz, można się przy
tobie wygadać.
Przecież zawsze płaciły
mi za słuchanie. Zawsze.
Shell skupiła wzrok na
moich ustach. Oho, to zaczynamy. Musiałem jednak przyznać, że
zaliczała kolejne etapy, które zawarłem w podręczniku strategii o
wiele szybciej, niż przewidywałem.
– Ciacho… z
ciebie.
– Wiem – przyznałem
znudzony. – Tylko nie zapominaj, że jesteś moją klientką.
Pomagam ci, abyś mogła pomóc sobie.
Zmarszczyła brwi.
– Czyli nie
umawiasz się ze swoimi klientkami?
Nie, ponieważ moje
klientki były już w kimś zakochane, a ja nie miałem czasu zgrywać
bohatera. Prawie zawsze doprowadzałem do jakiejś katastrofalnej
sytuacji, by obiekt westchnień dziewczyn mógł je wybawić z
opresji i umocnić tym ich związek oraz położyć kres uwielbieniu,
jakim mnie obdarzały. Jeśli się nad tym zastanowić, miało to
sens. W końcu miałem do czynienia z kobietami tak złaknionymi
uwagi mężczyzn, że z trudem przychodziło im odróżnienie moich
zagrań od prawdziwych uczuć. To dlatego zawsze jasno wykładałem
swoje zasady.
– Nigdy
– potwierdziłem chłodno. – Shell, kochaniutka. Wyślę
ci e-mail z planem na przyszły tydzień. Daj znać, jeśli coś ci
nie będzie pasowało, ale nie dzwoń, rozumiesz?
Powoli kiwnęła głową.
– Ograniczaj się
do SMS-ów i e-maili. Nie będziemy rozmawiać przez telefon. A jeśli
zobaczysz mnie na kampusie, to udawaj, że się nie znamy. Pomijając
interesy, jesteśmy sobie obcy. A jeśli ktoś zapyta cię o spółkę
Skrzydłowi…
Westchnęła.
– Wiem, wiem. Mam
im dać czerwoną wizytówkę z logiem Supermana z przodu oraz
wielkim „S” po drugiej stronie.
Puściłem do niej oko.
Nasze wizytówki były genialne. Wyglądały jak głupie karty z
Supermanem, mimo że na odwrocie zawierały informację. A informacja
zawsze skrywała się w szczegółach, którym ludzie rzadko
poświęcali uwagę.
– Świetnie.
– Wstałem, po czym wyciągnąłem rękę. – Potrzebuję
zaledwie siedmiu dni.
Zerknęła na baristę,
który bez skrupułów próbował zabić mnie wzrokiem.
– Mam nadzieję, że
się nie mylisz.
Przewróciłem oczami,
przytulając ją, by dać jej szybkiego buziaka, a następnie
wyszeptałem:
– Nigdy się nie
mylę.
– Pachniesz
przyprawami.
Ooo, jak uroczo. Prawi mi
komplementy. Może wystarczy sześć dni, skoro cały jeden dzień ze
szkolenia był przeznaczony na naukę łechtania męskiego ego. Tylko
popatrzcie, jak mój robaczek szybko się uczy!
– Dzięki.
– Położyłem dłoń na jej plecach i wyszliśmy z kawiarni.
– Pa, Ian.
– Podeszła do czerwonej hondy, a potem wsiadła do auta.
Cholera, a wziąłem ją za dziewczynę jeżdżącą zieloną jettą.
No cóż, nie zawsze można mieć rację.
Telefon zadzwonił, kiedy
ledwie zdążyłem usiąść w moim range roverze.
– Jak sobie radzi?
– Dotarło do mnie ziewanie Leksa. Przypuszczałem, że wciąż
był zakopany w e-mailach, skoro od Nowego Roku dzieliły nas
zaledwie dwa tygodnie. To oznaczało, że każdy czuł przymus, by
wymyślić jakieś postanowienie, dzięki któremu odmieniłby swoje
życie. – Bo masz piekielnie długą listę oczekujących,
więc jeśli z tej dziewczyny nic nie będzie, to mam już na jej
miejsce inną, która zaproponowała usługi seksualne za
przesunięcie jej na początek kolejki.
– Skreśl ją
– warknąłem. – Skoro wie, jak działają te sprawy,
to wie też, jak upolować sobie faceta.
– Zapamiętam.
– Lex się zaśmiał.
Zapisałem sobie w
pamięci, że mam dopilnować, by rzeczywiście skreślił tę laskę,
a nie składał jej obietnic bez pokrycia, żeby tylko nie musiał
się wysilać, by ją zaliczyć.
– O – zaczął
przyjaciel. – Gabi powiedziała, że jeśli nie zjawisz się
dziś na kolacji, to przyklei ci łapy do penisa. Chociaż sama
opisała to znacznie bardziej obrazowo.
– Jak zawsze.
– Uśmiechnąłem się szeroko. – Napisz do niej, że
już jadę.
– Dobra
– powiedział, po czym się rozłączył.
Nie wybrałem tego życia.
Przecież nie wstałem pewnego dnia i nie pomyślałem sobie, że
zajefajnie byłoby pomagać trzpiotkom zdobyć wymarzonego chłopa. A
zanim prychniecie i odejdziecie z przytupem, zaznajomcie się z
faktami, które przedstawiają się następująco: prawie
sześćdziesiąt procent kobiet wychodzi za mąż za faceta mniej
atrakcyjnego niż one same, co oznacza, że większość
przedstawicielek płci pięknej decyduje się związać z mężczyzną
o figurze ojca. Mężczyzną, który zapewne będzie zarabiał mniej
od nich, nigdy nie doczłapie się na siłownię, będzie wsuwał
parówki na śniadanie, obiad oraz kolację i, nie oszukujmy się,
będzie potrzebował viagry, gdy stuknie mu czterdziestka.
Te dane można zaczerpnąć
z internetu.
Kobiety są z natury
niepewnymi istotami, dlatego jeśli wciąż się nie ustatkowały
przed skończeniem trzydziestu pięciu lat, najprawdopodobniej
poślubią pechowca z łysiną i o złotym sercu.
I nie ma w tym nic złego.
Tylko to tak, jakby
spośród psiaków w schronisku wybrać tego o leniwym spojrzeniu,
ponieważ jest ci go szkoda, a poza tym nie masz wątpliwości co do
tego, że mały drań nigdy ci nie zwieje.
Na czym zatem polega
różnica między dwoma rodzajami ustatkowania się?
Pierwszy jest uroczy.
Mówimy tu o psiaku o leniwym spojrzeniu, chociaż w tym przypadku
raczej mamy na myśli mężczyznę, który jest najlepszym, co może
się przytrafić danej dziewczynie. Dobiorą się jak w korcu maku.
Stworzą jedną z tych par, które trzymają się w miejscach
publicznych za ręce, sprawiając, że zastanawiasz się, czy
dziewczyna jest ślepa. Ta seksowna wysoka mamuśka oraz niski
tatulek. Dziewczyna z bractwa oraz facet z mięśniem piwnym
wypukłym. Cheerleaderka oraz kujon.
Świat z jakiegoś powodu
akceptuje takie związki. Ja zaś to rozumiem.
Czego natomiast nie
rozumiem? Nie pojmuję rozpaczliwego w swojej naturze i wynikającego
z niepewności ustatkowania się.
Jasne, to zdarza się dość
rzadko.
Niemniej zjawisko to
zaczyna występować coraz częściej.
Biorą w nim udział:
dziewczyna, która nigdy nie osiągnęła pełni swojego potencjału,
oraz mężczyzna gorszy od tego, jakiego mogłaby zdobyć. Wspomniana
partnerka jest tą cichą, której nikt nie nauczył, jak robić
makijaż. To pulchna, zajadająca uczucia kaczuszka, która jest tak
zabawna, że jej drugą połówką powinien być rozgrywający z
drużyny futbolu.
To osoby, między którymi
nigdy nie zaskoczyło.
To moja siostra.
Cicha, nieśmiała,
odrobinę zdesperowana, acz olśniewająca. Kiedyś ogromnie durzyła
się w moim koledze z drużyny. A gdy mówię ogromnie, to mam na
myśli tak bardzo, że pewnego razu, gdy spędzał u nas czas
czwartego lipca, wjechała w skrzynkę na listy.
Najgorsze w tym jest to,
że ona też mu się podobała, ale przez swoją niepewność oraz
skrępowanie nigdy nie zdecydowała się do niego startować. Za
bardzo się bała, by wykonać kolejny krok i wyjść mu na
spotkanie.
A ja byłem wtedy zbyt
skupiony na sobie, by się tym przejąć, poza tym zmusiła mnie,
żebym przysiągł, że nie będę się wtrącał.
Minął rok. Chłopakowi
znudziło się czekanie, ona miała dość „odrzucenia”. Tym oto
sposobem spiknęła się ze swoim partnerem z zajęć laboratoryjnych
– Jerrym.
A teraz jest żoną
frajera, który uważa gry komputerowe za sport olimpijski. Ponadto
sądzi, że kiedy skończy mu się piwo, magiczna wróżka
browarnicza uzupełnia nocą zapasy, gdy on śpi. Ten idiota pewnie
myśli też, że bizony wyginęły.
Jak się potoczyły losy
mojego kumpla? Zwerbowano go do drużyny Steelers, ostatnio nawet
występował w reklamie Nike.
Kiedy dziewięć miesięcy
temu, podczas przyjęcia urodzinowego siostry, siedziałem u niej na
kanapie, coś w moim życiu zaskoczyło. Straszliwy ból kolana,
który wtedy mi doskwierał, był niczym w porównaniu do wyrazu,
jaki pojawił się na jej twarzy, gdy zobaczyła na ekranie
telewizora mojego dawnego kumpla. Jerry darł się w tamtej chwili,
by zajęła się dzieckiem, żeby on mógł spokojnie grać na
Xboksie.
Siostra zasługiwała na
kogoś lepszego. Wciąż zasługuje. Tak więc objawienie
spłynęło na mnie, gdy obkładałem kolano lodem po niefortunnym
zdarzeniu, nad którym wolałbym się nie rozwodzić.
Byłaby o wiele
szczęśliwsza, gdyby tylko była bardziej pewna siebie, gdyby umiała
interpretować pewne znaki, gdyby wiedziała, jak zdobyć faceta, na
którego naprawdę zasługiwała. Jej życie mogłoby się potoczyć
inaczej zaledwie za sprawą odrobiny wiary w siebie. Gdyby jednak
potrafiła odczytywać zachowanie mężczyzn i rozumieć pewne
sytuacje? Cholera, aby odmienić życie, wystarczyłoby, żeby
poznała przynajmniej jedną zasadę z mojego podręcznika.
Nie utknęłaby w Yakimie,
w stanie Waszyngton, która znana jest jako waszyngtoński
odpowiednik Palm Springs, ale, w mojej opinii, stanowi gorszy ośrodek
handlu narkotykami oraz centralę gangów niż Los Angeles.
Moja siostra to dziewczyna
ze Seattle, która mieszka w otoczeniu krów, narkotyków i
traktorów, a na cotygodniową randkę chadza do Applebee’s.
Sprawę pogarsza to, że
nie może wrócić do Seattle, bo jej mąż przejmie rodzinne
przedsiębiorstwo związane z traktorami, a poza tym cały jego klan
osiadł w tamtej mieścinie już przed czterdziestoma laty. Nic więc
nie mogłem na to poradzić. A siostra nie mogła oczekiwać ode mnie
nic prócz tego, że czasami do niej zadzwonię czy napiszę.
Tym oto sposobem utknęła
w piekle, dopóki nie nastąpi w ich życiu jakaś zmiana. Czy się
na to zanosiło? Nie, wydawało się, że prędzej już zapanuje na
świecie pokój.
Dlatego ją straciłem.
Jedyną rodzinę, jaka mi
pozostała.
No, może prócz Gabi, ale
ona się nie liczy, skoro nie łączą nas więzy krwi. Poza tym
zapewne zadźgałaby mnie jakąkolwiek ostrą rzeczą, jaką akurat
miałaby pod ręką, gdybym nazwał ją siostrą. Miało to jakiś
związek z tym, że nie chciała, by wszyscy wolni faceci dali nogę,
kiedy dowiedzieliby się o naszej więzi. W liceum zdarzyło mi się
raz zagrozić jakiemuś chłystkowi i od tamtej pory nie opowiada mi
o swoich podbojach, jeśli w ogóle się z kimś spotyka.
Przeszły mnie ciarki.
Kiedy Gabi wkłada krótką spódnicę, rozbudza się we mnie silny
instynkt opiekuńczy. Nagle pragnę nauczyć się szyć, by dodać
jej ubraniu trochę długości.
Tym oto akcentem kończy
się moja opowieść.
To tak doszło do
założenia spółki Skrzydłowi.
Pomyślcie o randkowaniu
jak o meczu futbolu. Zawodnicy dniami, tygodniami, czasami nawet
latami zapamiętują zasady, które trener zapisał w swoim
podręczniku strategii. Tak to działa. Nie wystarcza sam talent do
gry – trzeba też odczytywać sytuację na boisku, a także
zamiary przeciwnika.
Na tym opiera się nasza
działalność. A co, jeśli można byłoby nauczyć się randkowania
z książki? Opracowaliśmy zasady uwzględniające każdą sytuację
mogącą wystąpić w związku, ponadto nasz program odnosi sukces. W
gruncie rzeczy stworzyliśmy randkową wersję Raportu
mniejszości. Potrafimy przewidzieć „randkowe fiasko” zanim
do niego dojdzie i wprowadzamy w nasz plan odpowiednie poprawki.
Nie ma w tym żadnej
dramy. Nie jestem smutnym, samotnym draniem, któremu przydałaby się
terapia, ponieważ rodzice ignorowali mnie, gdy byłem dzieckiem
– choć rzeczywiście nie poświęcali mi za dużo czasu i
zapewne nie zmieniłoby się to do teraz. Zginęli jednak w
katastrofie lotniczej, kiedy miałem siedem lat.
Dziewczyna z sąsiedztwa
nie złamała mi serduszka, rzucając mnie dla najlepszego
przyjaciela wkrótce po tym, jak w końcu się mną zainteresowała.
Proszę was. Widziałyście mnie?
I nie, nie próbuję
wynagrodzić sobie pewnych drobnych niedociągnięć. Poza tym już
ustaliliśmy, że nie ma we mnie nic drobnego.
Jestem bogaty.
Genialny – zapytajcie
moich wykładowców.
Przystawia się do mnie
więcej dziewczyn, niż mężczyzna nawet z moim popędem może
zaliczyć.
Zasadniczo jestem
współczesnym Supermanem ratującym kobiety przed nimi samymi, a mój
najlepszy przyjaciel, Lex, zgrywa mojego przybocznego.
Odpowiem wam, zanim
zapytacie: tak, to do kitu. Wkurzam się, że nie mogę grać w NFL1,
ale kiedy nie możesz grać, to… uczysz.
A ja byłem kimś więcej
niż byle zawodnikiem.
Byłem graczem.
W wielu dyscyplinach
sportu.
I… pośród kobiet.
Byłem najlepszy.
Kto więc lepiej niż
prawdziwy gracz nauczy kobiety, jak nie dać się podejść?
Otóż to.
Nie zacząłem nowego
rozdziału w życiu, po prostu nauczyłem się korzystać z tego, co
potrafię. Czyż to nie genialne? Absolutnie.
Zakląłem, prawie
wjeżdżając w małą corollę przede mną, gdy z głośników
popłynął dzwonek przypisany do numeru Gabi.
– Tak? – spytałem
na powitanie. – Czemu zawdzięczam tę przyjemność?
– Nie jestem twoją
klientką, Ian! – wrzasnęła. – Nie bajeruj mnie tonem
trenera! Obiecałeś mi coś!
– Rzeczywiście.
– Tylko co takiego obiecałem? Wieczór filmowy? Chyba tak.
Kiedy zapaliło się zielone światło, w głowie wciąż miałem
pustkę. Ktoś za mną zatrąbił, więc ruszyłem.
– Zapomniałeś,
prawda?
– O naszym
dzisiejszym spotkaniu? – Zaśmiałem się. – Jasne, że
nie.
– Czasami
zastanawiam się, dlaczego się przyjaźnimy.
– Ponieważ lubisz
na mnie patrzeć, gdy śpię?
– To zdarzyło się
tylko raz, Ian! – Głośno zaklęła. – Masz szczęście,
że potrafię wybaczać. Urządzam powitalną imprezkę dla moich
dwóch nowych współlokatorek, a ty miałeś przywieźć chipsy i
sos. Impreza zaczęła się pół godziny temu.
To byłoby na tyle, jeśli
chodzi o odebranie ubrań z pralni.
– Wpisałaś tę
imprezkę do mojego kalendarza?
– Ty i ten twój
przeklęty kalendarz! – znów wrzasnęła. – Przepraszam,
że nie mam wolnej chwili, by zalogować się do Gmaila i nanieść
spotkanie do twojego dziennika, żebyś znalazł dla mnie czas.
– Leksowi byłoby
łatwiej, gdybyś wpisywała się do harmonogramu.
– Wiesz, że
ostatnio Lex jest dla ciebie bardziej suką na posyłki niż
przyjacielem?
– Ostro
– powiedziałem, tłumiąc słowo kaszlem. – Módl się,
żebym mu tego nie powtórzył.
Zamilkła. Zawsze
milczała, gdy rozmowa zbaczała na temat Leksa. Ona udawała, że
nie planowała podpalić jego łóżka, kiedy ten będzie w nim spał,
a ja udawałem, że nie widzę jak podczas kłótni sprawia wrażenie
złaknionej uwagi mojego kumpla, nieważne jak negatywnej.
Problem jednak istniał i
był dość poważny.
Westchnąłem.
– Przepraszam,
Gabs. Będę za kwadrans, dobra?
– Oby – zagderała,
po czym się rozłączyła.
Z głośników znów
popłynęła muzyka. Szybko wjechałem na parking przy najbliższym
sklepie spożywczym, a następnie pobiegłem po obiecane przekąski,
jakby goniły mnie ogary piekielne. Im więcej miałem na głowie,
tym bardziej zawodziła mnie pamięć, dlatego umieściłem w sieci
swój kalendarz, do którego dostęp mieli nawet wykładowcy, na
wypadek gdybym nie zjawił się na zajęciach, chociaż byłem
asystentem. Do tego miałem same piątki, więc wyszkoliłem grono
pedagogiczne, by starannie pilnowali mojego terminarza, co
wynagradzałem im bonusem w postaci prowadzenia zajęć, gdy oni
mieli ważniejsze rzeczy do roboty.
Zgarnąłem z półek
mnóstwo paczek chipsów oraz słoików z sosem – przekąsek
pełnych pustych kalorii – po czym jęknąłem, gdy
dostrzegłem, że otwarta była tylko jedna kasa, a stojący przede
mną w kolejce mężczyzna miał dziesięć kuponów.
Byłem gotów zapłacić
za jego zakupy, jeśliby mnie przepuścił.
– Mogę pana
obsłużyć – dziarsko zaproponowała dziewczyna po mojej
prawej.
Na moją twarz powoli
wypłynął uśmiech, gdy się do niej odwróciłem.
– O, wow. Dziękuję.
Dziewczyna się
zarumieniła i włączyła światełko przy kasie.
– Hmm, wybiera się
pan na imprezkę? – Skaner piszczał, gdy sczytywała kody
produktów.
– To dla siostry.
Niezupełnie prawdziwej siostry. Jestem palantem, który zapomniał
przynieść przekąski.
– Nie wygląda pan
na palanta – powiedziała gardłowo, unosząc brwi.
– Może pani
powinna jej to powiedzieć. Uratowałaby mnie pani przed płaszczeniem
się, by mi wybaczyła…
Oczy jej zaiskrzyły.
– Kończę za
dziesięć minut.
– Oj, wystarczyłoby
mi pięć. Góra.
– Co?
– Góra od pani
stroju – wskazałem jej białą koszulkę – pięknie
pasuje do odcienia pani skóry.
Zrobiła wielkie oczy.
Czasami podryw był aż
zbyt łatwy.
1 National
Football League – największa zawodowa liga futbolu amerykańskiego
(przyp. red.).
Bsrdzo ciekawe poproszę o eiecew
OdpowiedzUsuńZapowiada sie cuekawa lektura
OdpowiedzUsuń😍😍😍 cóż dodać...trzeba przeczytać!
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie
OdpowiedzUsuńwygląda że bedzie dalej ciekawie
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy splot wydarzeń
OdpowiedzUsuńKolejna fajna książka,intrygująca i zapewne czyta się ją jednym tchem.
OdpowiedzUsuńz zaciekawieniem się fragment czyta
OdpowiedzUsuńCzyta się bardzo emocjonująco,aż ciekawi co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńCiekawy fragment...
OdpowiedzUsuń