piątek, 28 sierpnia 2020

Wydawnictwo NieZwykłe Książka pt.: "Arrows hell" - Rozdział 3

 


TRZY


Gwiżdżę na widok przyjaciółki.

– Lano, wyglądasz cholernie seksownie!

Tymczasem ona obraca się dookoła, potrząsając przy tym tyłkiem, co sprawia, że zaczynam chichotać. Lana, mająca niecały metr sześćdziesiąt wzrostu, jest drobną, lecz tam, gdzie trzeba, odpowiednio zaokrągloną kobietą. Przeczesuje palcami z pomalowanymi na niebiesko paznokciami grube ciemne włosy – świadectwo jej greckich korzeni.

– Dziękuję – odpowiada swoim słodkim głosikiem, unosząc skraj czarnej sukienki bez ramiączek. – Gdy będziesz brała prysznic, ja zrobię sobie makijaż.

A mówiąc o makijażu, ma na myśli mascarę i eyeliner. Nie żeby ich potrzebowała, ale to jedyne kosmetyki do twarzy, których używa.

– Nie mogę uwierzyć, że to ty dziś wyciągasz mnie z domu. – Zmuszam się do zwleczenia się z obitej skórą kanapy.

Cóż to za odmiana.

– Od kiedy wróciłaś, w każdy weekend zmuszałaś mnie do wychodzenia. A teraz zaczęło mi się to podobać. – Uśmiecha się.

– To dobrze – odpowiadam, a moje usta lekko drżą. – To lepiej ruszę dupę i zacznę się ogarniać.

– No, lepiej to zrób – mówi, bawiąc się swoimi ciemnymi lokami. – Tak sobie pomyślałam, że może zajrzymy do kilku barów, żeby poszerzyć swoje horyzonty.

Mrugam powoli.

– Okej, kim jesteś i co zrobiłaś z moją najlepszą przyjaciółką?

Lana od zawsze nienawidziła zmian.

Przyjaźnimy się od czasów przedszkolnych. Mam zdjęcie, jak w wieku czterech lat siedzimy obie ubrane w ohydne sukienki przy moim nocnym stoliku i się do siebie przytulamy. Nasza znajomość trwała nawet wtedy, gdy wyjechałam z miasta. Utrzymywałyśmy wtedy kontakt mailowy i telefoniczny. Jest najlepszą przyjaciółką, jaką każda dziewczyna może sobie tylko wymarzyć. To szczera, lojalna i urocza osoba, zawsze była przy mnie, gdy jej potrzebowałam. Ma w sobie ten rodzaj życzliwości, który przyciąga ludzi, a ja nie stanowiłam wyjątku od reguły. Potrzebowałam takiej uprzejmości i łagodności w okresie dorastania. Uzależnienie mojej matki znaczyło tyle, że ja i Adam byliśmy bardzo często zdani wyłącznie na siebie. Czasami zdarzało się, że matka zapominała zapakować nam lunch i oboje chodziliśmy głodni. W szkole spotykałam Lanę, a ona dzieliła się ze mną jedzeniem. Niczego nie komentowała ani nie oceniała. Prawdziwa z niej błyszcząca gwiazdka.

– Potrzebuję czegoś, co odwróci moją uwagę – mamrocze tak cicho, że prawie nie słyszę jej słów.

– Od czego? Coś jest nie tak? – Natychmiast odwracam głowę w jej stronę.

Wzdycha i czuję na sobie spojrzenie jej ciemnych oczu.

– Wszystko w porządku, tylko…

– Co?

Przygryza dolną wargę, wyraźnie się wahając.

– Obiecaj, że nikomu tego nie powtórzysz.

– Wiesz, że tego nie zrobię.

– Nie mogę przestać myśleć o Trackerze – wyrzuca z siebie, a potem chowa twarz w dłoniach.

Wybałuszam oczy. Lena widziała Trackera dwa razy, gdy mój brat przysłał go, żeby miał mnie na oku.

– Wiedziałam! – krzyczę, odstawiając swój taniec zwycięstwa, składający się głównie z podskoków i trzęsienia zadkiem.

Lana krzywi się na hałas, który robię i wzdycha.

– Powiedz mi, jaka jestem głupia.

– Nie jesteś…

– Jest zajęty – mówi, prostując jeden palec. – Jest motocyklistą. – Kolejny palec.

– Ej! Mój brat też – dodaję z uśmieszkiem.

– Anno! To najseksowniejszy facet, jakiego kiedykolwiek widziałam, i mam już dość myślenia o nim. Czas iść przed siebie, pożegnać stare i przywitać nowe – mówi z ożywieniem, wygładzając przy tym materiał sukienki.

– A więc dlatego wystroiłaś się w najbardziej skąpy ciuch, jaki kiedykolwiek widziałam, i chcesz wyjść, by imprezować? – pytam, mrugając powoli. – Lano, jesteś cudowna. Jeśli Tracker chce być z kimś takim jak Allie, to cóż, jego strata. Istnieje mnóstwo facetów, którzy chcieliby móc powiedzieć, że jesteś ich kobietą.

I mówi to dziewczyna, która ma ochotę na mężczyznę ledwo zwracającego na nią uwagę.

Ale ze mnie hipokrytka.

Lana się śmieje. Czekam, aż skomentuje moją uwagę, ale tego nie robi.

– Masz rację. Na świecie jest mnóstwo facetów – mówi, uśmiechając się.

Wie o moim zauroczeniu Arrowem, musi o tym wiedzieć, ale nie dokucza mi z tego powodu. Znając ją, tylko czeka z wytykaniem mi tego, aż będę gotowa rozmawiać. Jest bardzo cierpliwa, ale nie umyka mi sposób, w jaki na mnie patrzy, gdy mówię coś na temat Arrowa.

Biorę szybki prysznic i staję nago przed lustrem, chcąc zrobić sobie makijaż. Brązowy podkład podkreśla moje zielone oczy, idealnie pasuje do szminki w kolorze nude, i jednocześnie nie wygląda zbyt krzykliwie. Prostuję włosy a potem pryskam je lakierem, żeby podnieść je u nasady. Decyduję się założyć czarne, obcisłe rurki i biały top bez pleców, natomiast stopy wsuwam w czerwone czółenka i kropię się perfumami.

– Wyglądasz niesamowicie – mówi Lana, gdy wchodzę do salonu. Włącza muzykę i nalewa nam drinki.

– Dzięki – odpowiadam i siadam naprzeciw niej. Unoszę szklankę. – Za dobrą noc!

– Za dobrą noc. – Stukamy się szkłem. Upijam łyk wódki z sokiem jeżynowym, a potem uśmiecham do przyjaciółki.

– Dlaczego mam przeczucie, że wpakujemy się dzisiaj w jakieś tarapaty? – pytam, unosząc brew.

– Bo ty to ty.

– Hej! Jestem szanowaną, wykształconą kobietą…

– Tak, wiem – przerywa mi ze śmiechem. – Panią biolog, która specjalizuje się w zoologii. Jesteś wielkim nerdem.

– Tak jak i ty – odpowiadam.

Lana jest nawet mądrzejsza ode mnie. Uśmiecham się, gdy zakłada okulary i natychmiast przeobraża się z seksownej w uroczą. Bez nich jest praktycznie ślepa i cieszę się, że wzięła je ze sobą.

– Zadzwonię po taksówkę – oznajmiam.

– Jestem dwa kroki przed tobą, Anna Bello, już ją zamówiłam.

– No weź, ty też? – narzekam.

– Wpada w ucho. – Wzrusza ramieniem.

– Taa… tylko dlatego, że to wymysł Trackera – odpowiadam, uśmiechając się do niej.

– Wcale nie! – Łapie z trudem powietrze i poprawia okulary na nosie.

– Wcale tak.

– Wcale nie.

Nagle naszą kłótnię – w której używamy tych samych słów od kiedy skończyłyśmy cztery lata – przerywa dźwięk klaksonu. Łapiemy torebki, zapominając o pozostałych rzeczach, zamykamy za sobą drzwi i wskakujemy do samochodu.

– Gdzie jest pierwszy przystanek naszej wędrówki po pubach? – pytam.

– Knox’s Tavern – odpowiada, zerkając na telefon. Mówię taksówkarzowi, dokąd ma jechać i rozsiadam się wygodniej, rozkoszując szumem wywoływanym wypitą wódką.

Dojeżdżamy na miejsce, bramkarz prosi nas o dowody osobiste, co jest nie lada komplementem, gdy ma się dwadzieścia pięć lat. Właśnie puszczają piosenkę, której nigdy wcześniej nie słyszałam. Idę do baru, poruszając się w rytm beatu. Wzdycham, gdy uświadamiam sobie, że musimy poczekać dłuższą chwilę, bo kolejka po drinki jest dość spora.

– Pełno tu ludzi – mówi Lana, rozglądając się dookoła. – To niesamowite.

– No – przytakuję.

Piętnaście minut później składam zamówienie u jednego z najseksowniejszych facetów, jakich widziałam w życiu. Ma bliznę na twarzy, która nie odbiera mu ani krztyny męskiego uroku.

– Dwa razy wódkę z sokiem jeżynowym, proszę.

– Nie mamy soku jeżynowego – odpowiada, pochylając się do przodu i posyłając mi dziwne spojrzenie. Czy nikt tutaj nie zamawia czegoś takiego?

– A sok pomarańczowy?

Przytakuje.

– To poproszę.

Podaję Lanie jej drinka i odwracam się do barmana.

– Nie szukacie nikogo do pracy, co nie?

Potrzebuję roboty, żeby mieć swoje pieniądze. Rake ciągle wpłaca kasę na moje konto, oznajmiając, że to żaden problem, bo ma sporo oszczędności, ale ja nie chcę z nich korzystać. Niech sobie będą na moim koncie, bo i tak zamierzam mu wszystko oddać, co do ostatniego centa.

Pan Seksowny przechyla głowę, uważnie mi się przyglądając.

– Pracowałaś kiedyś w barze?

– No cóż, nie…

– No to nie, nie szukamy nikogo – odpowiada, przerywając mi.

Palant.

– Ona jest naukowcem, więc na pewno potrafiłaby zrobić kilka drinków – mówi Lana.

Barman nie jest pod wrażeniem tego, że mam zbyt wysokie kwalifikacje do takiej pracy.

– Reid, musimy kogoś zatrudnić. To jakieś szaleństwo. – Do stojącego za barem mężczyzny podchodzi piękna, wyglądająca na zdenerwowaną kobieta.

Reid? Seksowne imię dla seksownego faceta. Szkoda, że jest trochę chamski. Jego wzrok łagodnieje, gdy patrzy na nią, w ogóle cały wyraz jego twarzy natychmiast ulega zmianie.

I to jest właśnie miłość. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek ktoś spojrzy na mnie w ten sposób.

– Wiem, skarbie – mówi łagodniejszym tonem, niż kiedy zwracał się do mnie.

Kobieta patrzy w moim kierunku, więc uśmiecham się szeroko.

– A ja właśnie szukam pracy.

***


– Jestem taka stara – mruczę, sprawdzając godzinę na ekranie telefonu. Pierwsza w nocy, a ja jestem już gotowa, by wrócić do domu. To naprawdę smutne. Patrzę na Lanę tańczącą z jakimś gościem. Nie mam pojęcia, kto był bardziej zaskoczony faktem, że przyjęła jego zaproszenie do tańca – ja czy też ona sama. Przypuszczam, że te wszystkie drinki, które w siebie wlała, mają z tym jakiś związek. Z kolei ja skończyłam picie już po drugim i teraz jestem niedorzecznie trzeźwa. Zakładam, że jedna z nas musi być tą rozgarnięta. Tylko kto by przypuszczał, że padnie na mnie?

Siadam na stołku i rozglądam się dookoła, a moje oczy otwierają się szerzej, gdy dostrzegam znajomą twarz. Wszyscy omijają go szerokim łukiem i mają ku temu dobry powód. Za nim idą Tracker oraz mój brat.

Kurwa.

– Co ty tu robisz? – Ignoruję Arrowa i pytam Rake’a, który patrzy na mnie zmrużonymi oczami.

– Nie mówiłaś, że wychodzisz wieczorem. – Zaciska usta.

– Wcale nie musiałam tego robić.

– Wiesz, do kogo należy to miejsce, prawda? – Rake rozgląda się po barze.

– Nie. – Kręcę głową.

– Do nas. – Arrow odsłania zęby w szerokim uśmiechu.

Próbuję zachowywać się tak, jakbym wcale nie była zaskoczona. Bar nosi nazwę Rift i według Lany został otworzony zaledwie w zeszłym tygodniu. To trzecie miejsce, w którym zatrzymałyśmy się tej nocy, a jesteśmy tu niecałą godzinę.

– No i? To nie wolno mi tu siedzieć? Kiedy ostatnio sprawdzałam, żyłam w wolnym kraju.

– Co jest, kurwa? – warczy Tracker. Domyślam się, że zauważył Lanę, i nie podoba mi się sposób, w jaki na nią patrzy.

Ani trochę.

– Zostaw ją, zasługuje na trochę rozrywki – mówię, tonem głosu dając mu do zrozumienia, że jestem zupełnie poważna.

– Anno, powiedz nam, jeśli będziesz gdzieś wychodzić. Nie chcę co weekend się o ciebie martwić – rzuca Rake, z frustracją przeczesując ręką włosy.

Zaciskam zęby.

– Rake, bardzo długo sama sobie dawałam radę. Nie musisz traktować mnie jak jakieś jebane dziecko.

Rozumiem, że mu zależy, no ale serio? Nie jestem już dzieciakiem i, do cholery, umiem o siebie zadbać. Czy chcę zwrócić na siebie uwagę brata? Tak. Czy chcę być częścią jego życia? Oczywiście. Nie chcę tylko, by mnie kontrolował. Wiem, że opiekuje się mną i robi to w jedyny znany sobie sposób, chroni mnie i upewnia się, że nie stanie mi się krzywda, ale nie może mi mówić, gdzie mogę chodzić. Nie chcę też na każdym kroku musieć się z nim kontaktować i informować go o wszystkim.

Albo – co jest bardziej absurdalne – pytać o pozwolenie.

– Wracasz do domu. Natychmiast. – Jego oblicze twardnieje.

– A żebyś, kurwa, wiedział! – krzyczę, bo i tak planowałam wyjść.

Rake patrzy na Arrowa i Trackera. Obaj się uśmiechają, a w ich oczach błyszczy coś złego.

Tracker idzie na parkiet, podczas gdy Arrow podnosi mnie i przerzuca sobie przez ramię. Szczęka opada mi ze zdziwienia, a moje ciało reaguje na ten kontakt.

No dobra, może rzeczywiście czas już iść.

6 komentarzy: