Zapraszam na recenzję książki pt.: „Dziedzictwo Rosette”, którą otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res (współpraca reklamowa baterowa).
Rowen budzi się nagle i tak naprawdę nie wie nic.
Pamięta tylko własne imię, a miejsce, w którym się znalazł,
nazwał labiryntem. Przy sobie ma tylko miecz, a w głowie ma pustkę.
Nie wie, jak tam się znalazł, nie wie, kim jest, skąd pochodzi. Na
dodatek nie ma pojęcia jak się w tego miejsca wydostać, błąka
się już od wielu dni. Już myśli, że nigdy się nie wydostanie,
jednak w końcu mu się udaje. Nadzieja, że to koniec jego problemów
szybko zwinka. Nie tylko widzi wiele trupów, a także trafia do
niewoli. Przed nim niełatwy czas. Nie tylko będzie musiał walczyć
o przetrwanie, ale również znaleźć sposób, aby odkryć własne
życie? Jak potoczą się jego losy? Czy dowie się o przeszłości?
Czy odkryje, kim jest? Czy uda mu się uwolnić?
Zacznę od
tego, że książkę czytała moja 18-letnia córka, a cała recenzja
będzie jej oczami. Jak jej się podobała książka? Stwierdziła,
że była całkiem ciekawa. Książkę czytało się w miarę szybko,
ponad pięćset stron przeczytała w niecały tydzień (Amelka ma
szkołę, inne obowiązki, więc czasu na czytanie nie ma zbyt dużo).
Podczas czytania towarzyszyły córce emocje, jednak nie były one
ogromne, bardziej takie na średnim poziomie. Akcja sprawnie
poprowadzona, zdarzały się zwroty, które były ciekawe. Świat,
który wykreował autor, według córki był fajny, tak samo, jak
historia.
Jeśli chodzi o bohaterów, byli nawet ciekawi.
Amelii podobało się to, że tak naprawdę odkrywała wraz z Rowenem
jego życie. Ogólnie go polubiła.
„Dziedzictwo Rosette”
to według mojej 18-letniej córki książka, po którą moim zdaniem
warto sięgnąć.
Moja ocena - 7\10
Serdecznie zapraszam na stronę Wydawnictwo Novae Res oraz na FB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz