Rozdział
2
Blade,
lekko wstawiony, ruszył do swojego pokoju. Na dzisiaj miał dosyć,
poza tym musiał sprawdzić swojego rudzielca. Kurwa, nie, ona wcale
nie była jego. Nie było mowy o tym, żeby między nimi cokolwiek
zaszło. Po prostu miał za zadanie zaopiekowa
się nią, więc
dlatego myślał o niej jak o swojej. Pchnął drzwi, zrobił krok do
przodu i zamarł. Na jego łóżku dwóch kolesi zabawiało się z
dziewczyną, a nie był na tyle pijany, żeby mieć jakieś zwidy.
– Kurwa!
– ryknął na całe gardło i rzucił się na swoich braci. Jednego
od niej odciągnął i zrzucił z łóżka.
– Kurwa!
– zaklął tamten. – Blade, pojebało cię?
– Ty
sukinsynu – ryknął ponowie, robiąc zamach, ale zamarł z ręką
w powietrzu, kiedy dostrzegł, że kobietą, z którą pieprzyła się
ta dwójka, nie była Connie. – Co wy, kurwa, robicie w moim pokoju
z tą suką? – wycedził.
– Pieprzenie
to chyba nie zbrodnia – odezwał się drugi. Zrzucił z siebie
dziewczynę i stanął nago naprzeciwko wkurwionego Blade’a. –
Jeżeli chodzi ci o tę dziwkę, którą wcześniej przywiozłeś, to
też chcieliśmy skorzystać. Ale głupia cipa uciekła.
– Coś
ty powiedział?! – Nie zapanował nad sobą i pchnął skurwiela. –
Chcieliście skorzystać? Wiecie kim ona, kurwa, jest?! – wydarł
się.
– Całkiem
niezła dupa, którą moglibyśmy wypieprzyć.
– Ta
ruda to siostra Marcusa, jednego z nas. – Obaj pobledli. – Dla
was i całej reszty ona jest nietykalna! Jeżeli zobaczę was w jej
pobliżu, zajebię.
– Kurwa,
nie wiedzieliśmy.
– Wypierdalać
i zabierać ze sobą dziwkę! – ryknął.
Nowi
bracia, którzy do klubu dołączyli w zeszłym tygodniu, w pośpiechu
zebrali ubrania i wypadli z pokoju, zanim Blade zdążył im dołożyć.
Zresztą sam w tej chwili miał ochotę coś rozpierdolić.
Niespecjalnie chciał zajmować się Connie, ale nie spodziewał się,
że w klubie dojdzie do czegoś takiego. Popatrzył na otwarte drzwi
balkonowe, a następnie jego wzrok padł na buty dziewczyny. Szlag,
uciekła na bosaka. Właśnie nawalił na całej linii, a najgorsze,
że teraz nie mógł wsiąść na motocykl, żeby jej szukać. W jego
żyłach krążyło stanowczo za dużo alkoholu. Pierdolić to,
poszuka jej rano, teraz musi odpocząć. Na pewno była bezpieczna,
bo w takiej mieścinie jak ta nic się nigdy nie działo.
Zrzucił
z siebie ubrania i… kurwa, nie było mowy, żeby spał w pościeli,
w której inni przed chwili się pieprzyli. Ściągnął wszystko,
przykrył się samym kocem, po czym zapadł w sen.
*
* *
–
Gdzie on, kurwa,
jest?! – Do na wpół przytomnego Blade’a dotarł krzyk. –
Które drzwi?
Zanim
zdążył zrobić jakikolwiek ruch, do jego pokoju wpadli Sand z
Bonem. Pierwszy jeszcze miał normalny wyraz twarzy, za to w oczach
drugiego płonęła żądza mordu.
– Co
jest, do cholery, że tak wpadasz, Bone? – Blade wysunął się z
łóżka. Nie obchodziło go, że był nagi. – I kiedy wróciłeś?
– W
nocy i wyobraź sobie, kurwa, moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem
siostrę Marcusa w moim domu o pierdolonej trzeciej nad ranem z
krwawiącymi stopami. Co, do chuja, Blade? Tak ci ciężko spełnić
prośbę jednego z nas i do tego jej brata?! – Bone nie krył
wściekłości.
– Pierdol
się. Co niby miałem zrobić, przywiązać ją?
– Jeśli
była taka potrzeba to tak. Miałeś zadanie do wykonania. Czyżbyś
w cywilu pieprzył tyle cipek, że sam stałeś się jedną z nich?
Zapomniałeś, jak być Rangersem?
– To,
że jestem w cywilu, nie znaczy, że nie mogę skopać ci dupy –
warknął Blade. – A Connie to mój problem, nie twój.
– Czyżby?
– Bone założył ręce na piersi. – Nie wiem, dlaczego to ciebie
wybrał, ale od tej chwili możesz czuć się zwolniony z tej
obietnicy. Connie będzie pod moją opieką. Nie zbliżaj się do
niej – ostrzegł.
– Żartujesz
sobie? – wycedził Blade przez zaciśnięte zęby. – Ona jest pod
moją ochroną i nic ci, kurwa, do tego. Sam się trzymaj od niej z
daleka. Poza tym gdybym chciał, wypieprzyłbym ją. Kto wie, może
już to zrobiłem? – zakpił sobie, co nie było zbyt mądre, bo
chwilę później Bone rzucił się na niego.
Sand
stał z boku i przyglądał się, jak bracia walczą niczym dwa
nastroszone koguty. Bone był sprytny i potrafił nieźle się bić,
więc pierwszy uderzył Blade’a w szczękę, ale ten nie pozostał
mu dłużny i zaraz oddał. Sand nie miał zamiaru mieszać się do
tego, więc czekał. Wszyscy trzej służyli razem i należeli do
klubu. Takie kwestie ta dwójka powinna załatwiać między sobą,
ale prawda była taka, że po części Connie była sprawą ich
wszystkich, całego Storm Riders. Jej brat był jednym z nich, ale w
rzeczywistości nikt z klubu tak naprawdę nie rozumiał decyzji
Marcusa.
– Masz
dosyć? – zapytał Blade, ocierając krew z wargi.
– Wpierdolę
ci – odgrażał się Bone, który miał rozcięty łuk brwiowy.
– Wystarczy!
– krzyknął Sand.
– Odpierdol
się, Sand! – warknął Blade, ale w tej samej chwili do pokoju
wpadł Rider i stanął między nimi.
– A
wam wystarczy – odezwał się.
– Coś
ty jej zrobił, że spieprzała stąd na bosaka? – zapytał
wkurzony Bone.
– Nic
nikomu, kurwa, nie zrobiłem i wypierdalać z mojego pokoju.
– Ona
przeżyła już za dużo gówna, a ty dokładasz jeszcze swoje –
rzucił Bone, ale ani myślał wychodzić.
Blade
zmrużył oczy, bo kumpel wiedział coś na temat Connie, ale nie
chciał powiedzieć. Jego mózg zaczął przetwarzać zdobyte
dotychczas informacje i wnioski wcale mu się nie podobały. Coś
stanowczo nie grało w historii tej dziewczyny, a on miał zamiar
dowiedzieć się, co to było.
– Obaj
wiemy, że coś jest z nią nie tak, ale tylko ty wiesz co, więc
powiesz mi i to teraz –stwierdził stanowczo.
– Powiem
ci? – Brat się zaśmiał. – Jesteście tutaj dłużej ode mnie i
gówno o niej wiecie. Nie zastanowiło was, że nie mieszka w domu po
rodzicach tylko w jakiejś pierdolonej przyczepie? Że boi się
mężczyzn? Na wasz widok ucieka prawie że z krzykiem. I wedle was
to jest normalne?
– A
czy my wyglądamy jak normalni faceci? – zakpił Blade.
– Racja,
jesteśmy Storm Riders, ale ona mnie zna, a kiedy mnie zobaczyła,
miała strach w oczach. Wiem, że Connie jakiś czas temu coś się
przytrafiło, ale Mel nabiera wody w usta za każdym razem, kiedy ją
o to pytam.
– Wsiadła
na motocykl, kiedy jej kazałem – oświadczył Blade, na co Bone
uniósł w zaskoczeniu brwi. – Nie jestem brutalem. Tin i Rock
wparowali tutaj dzisiejszej nocy, myśląc, że Connie jest klubową
dziwką. Chcieli się z nią zabawić, więc uciekła.
– Chryste
– warknął Sand.
– Jej
zachowanie musi być powiązane z tym, co kiedyś się wydarzyło.
Gdzie ona jest? – Blade miał zamiar sprowadzić dziewczynę o
fiołkowych oczach z powrotem i dowiedzieć się, w jaki rodzaj gówna
wpadła.
– Była
w domu moich rodziców, jak wyjeżdżałem.
– Jadę
po nią, a wam radzę uprzedzić wszystkich, że jeżeli któryś z
braci zbliży się do niej, obetnę mu jaja.
Sand
i Bone wymienili spojrzenia, po czym obaj wyszli, zostawiając
Blade’a samego. Znali go i wiedzieli, że ich brat przeszedł w
swoim życiu wiele, dlatego kiedy mówił, że coś zrobi, to
wiedzieli, że tak będzie.
– Musiałeś
go tak wkurwiać? – dopytywał Sand.
– Ten
facet jest zimny jak stal. Niby Connie to tylko zadanie, ale kazał
mi się od niej odpieprzyć, tak jak i nam wszystkim – zaśmiał
się Bone, jakby rozumiał coś więcej niż pozostali. – Myślę,
że Marcus wiedział, co robi.
– Też
mi się tak wydaje, ale nie prowokuj go.
– Czasem
trzeba. – Bone podejrzewał, że Marcus specjalnie wybrał Blade’a
na opiekuna swojej siostry, bo wiedział, że ogień jest w stanie
ogrzać stal i skruszyć lód.
*
* *
Connie
odzyskała samochód, który przedwczoraj zostawiła na parkingu
przed barem, a teraz pakowała do niego swoje rzeczy. Pracować mogła
wszędzie. Była księgową, więc wiedziała, że na pewno coś
sobie znajdzie. Żal jej było zostawiać przyjaciół, ale nie miała
pieniędzy na spłatę długu, a Butcher na pewno pojawiłby się
jeszcze w tym tygodniu. Przyjeżdżał co dwa miesiące, żeby
odebrać swoją kasę. Tylko że tym razem jej nie miała i bała
się, że w ramach kary znowu mógłby ją pobić, a tego bardzo
chciała uniknąć.
– Wybierasz
się gdzieś? – Zamarła, słysząc za sobą głos. Odwróciła się
i zobaczyła faceta w skórzanej kamizelce. Musiał należeć do
gangu Butchera.
– Oddaję
rzeczy – skłamała.
– A
mi się wydaje, że uciekasz. – Typ cmoknął głośno. –
Nieładnie. Wisisz kasę prezesowi.
– Nie
mam tyle, ile trzeba.
– W
takim razie szykuj się na przejażdżkę, suko. Piśnij choćby
słówko, a moja pięść spotka się z twoją buźką. Zbieraj dupę
i wsiadaj. Mamy do pogadania. – Mężczyzna złapał Connie za
ramię, ale zanim zdążył zaciągnąć ją do auta, usłyszeli ryk
parkującego nieopodal motocykla. – Spodziewasz się gości?
– Nie.
– Potrząsnęła głową, a na widok znajomej twarzy poczuła coś
na kształt ulgi.
*
* *
Blade,
gdy tylko dostał od Bone’a domowy adres Connie, ruszył do
dziewczyny, łamiąc po drodze wszelkie ograniczenia prędkości.
Brat wcale nie żartował, mówiąc o przyczepie, tylko zapomniał
dodać, że była w cholernie opłakanym stanie. Jednak nie to
zwróciło teraz jego uwagę, lecz obce auto i facet trzymający
rudzielca za ramię. Zaparkował więc tuż przy samochodzie tego
drania, a potem ruszył w ich kierunku i zatrzymał się dwa metry
przed nimi. Gdy na twarzy dziewczyny dostrzegł grymas bólu,
zagotowało się w nim.
– Puść
ją – rozkazał.
– A
ty kim, kurwa, jesteś, żeby mi mówić, co mam robić? –
zapytał facet. Blade
tymczasem uważnie go obserwował.
– Kimś,
z kim nie chcesz zadzierać. – Założył ręce na piersi.
– Ta
mała dziwka nigdzie nie pójdzie, a już na pewno nie z tobą.
– Jeszcze
raz ją tak nazwiesz, a obetnę ci jaja i wsadzę do gardła. Skarbie
– zwrócił się do Connie, kiedy wystraszony koleś ją wypuścił
– podejdź do mnie.
Dziewczyna
rzuciła się w jego kierunku. Owinął swoje ramię wokół jej
talii i przyciągnął ją do siebie.
– Spokojnie,
nic ci nie zrobi, nie kiedy tu jestem. Wsiądź grzecznie na motocykl
i czekaj – nakazał spokojnie, chociaż krew się w nim gotowała.
– Ale…
– Kociaku,
rusz tyłeczek. – Puścił ją i podszedł do stojącej nieopodal
mendy. – Nie wiem, kurwa, kim jesteś i czego chcesz, ale jeżeli
jeszcze raz pojawisz się w tym mieście, zdechniesz. Tutaj rządzi
Storm Riders MC, więc wypierdalaj.
– Storm
Riders to pizdy.
– Mówisz?
– Blade zamachnął się i przyłożył skurwielowi z pięści w
twarz, aż usłyszał chrzęst łamanej kości. – Ale jednak
potrafią wpierdolić, więc zabieraj stąd swoją dupę albo
zasmakujesz czegoś więcej niż to.
*
* *
Connie
stała przy motocyklu i patrzyła, jak jej niedoszły oprawca,
wysłany przez Butchera, z zakrwawioną twarzą wsiada do auta i
odjeżdża. Poczuła ulgę, ale stres wcale nie zniknął, kiedy
skupiła swój wzrok na brunecie. Jego szare oczy skanowały jej
ciało, jakby czegoś szukały. Musiała
działać szybko.
– Dziękuję
– wyszeptała i ruszyła w kierunku swojego samochodu, próbując
ominąć motocyklistę.
– Nie
tak prędko, kociaku. – Ponownie owinął ramię wokół jej talii,
i przyciągnął ją do siebie. Cała w tym momencie zesztywniała. –
Ty i ja mamy do pogadania i zdaje się, że się wyprowadzasz.
– Wyjeżdżam
stąd – oświadczyła, próbując się wyswobodzić z jego objęć.
– I
w tym się zgadzamy. Spakuj resztę rzeczy i jedziemy do klubu. –
Po tych słowach udało jej się wyrwać i błyskawicznie odskoczyła
od mężczyzny.
– Nie
wrócę tam.
– Przekonamy
się, skarbie – mruknął Blade. Zrobił krok w jej stronę i się
uśmiechnął. – Nie lubię, gdy ktoś mi się sprzeciwia.
– Nigdzie
nie jadę, nie zmusisz mnie – oświadczyła bojowo. Teraz już była
bardziej zła, niż się bała.
– Tak
ci się tylko wydaje. – Pokręcił głową, pochylił ją i bez
zastanowienia zagarnął jej usta we władczym pocałunku,
rozchylając wargi językiem.
Connie
jęknęła, ale nie z przyjemności tylko ze strachu, że kolejny
facet będzie chciał ją wykorzystać. Nie myśląc długo, ugryzła
Blade’a w język, a kiedy ją puścił, kopnęła go w klejnoty i
szybko odskoczyła. Usłyszała cichy jęk, ale nie było opcji, żeby
została i przepraszała tego faceta. Popędziła do swojego
samochodu, zostawiając resztę rzeczy w przyczepie. Da sobie bez
nich radę. Odpaliła silnik i ruszyła z piskiem opon, zerkając w
boczne lusterko. Dostrzegła w nim motocyklistę trzymającego się
za krocze.
*
* *
Blade
trzymał dłoń na obolałych jajach i klął głośno. Ta mała
znokautowała go lepiej niż niejeden przeciwnik. Mocno zaciskając
zęby, ruszył do motocykla, po drodze wybierając numer Bone’a.
Kurwa, wcześniej nie chciał niczyjej pomocy, ale teraz jeden z jego
braci musiał wziąć w tym udział. Byli to winni Marcusowi, który
ginąc, ocalił im wszystkim życie.
– Zbieraj
dupę i jedź na dziewięćdziesiątkę piątkę, a drugi z was niech
zapierdala drugą drogą. Dziewczyna zwiała, a poza tym miała
gościa z Devils.
– Kurwa,
coś ty znowu jej zrobił? I co ona ma wspólnego z ich klubem? –
zapytał nerwowo Bone.
– Nie
wiem, do chuja. – Naprawdę nie miał pojęcia. – I daruj
sobie pieprzone gadki. Trzeba ją sprowadzić i to szybko, a później
dowiem się, o co chodzi.
– Jedziemy,
a tobie radzę znaleźć miejsce, gdzie ją umieścisz.
– Jedzie
do klubu – oświadczył stanowczo, dając bratu do zrozumienia, że
dyskusja się skończyła. Connie będzie tam, gdzie on.
– Kurwa,
to będzie coś. – Zaśmiał się Bone i rozłączył.
Blade
dotknął niewielkiego skaleczenia na języku i się uśmiechnął,
bo ta dziewczyna miała temperament. Zaskoczyła go. Widział, że
się bała, ale pokonała swój lęk. Mimo tego, że coś kiedyś
wydarzyło się w jej życiu, i tak potrafiła się bronić. Ta
wiedza była cenna.
Ryk
silnika rozniósł się po okolicy, kiedy ścigał swoją małą
uciekinierkę. Bone’a wysłał w przeciwnym kierunku. Z miasteczka
były dwie drogi wyjazdowe, a jeżeli intuicja go nie myliła, Connie
pojechała tam, dokąd właśnie zmierzał. Miała nad nim pięć
minut przewagi, ale wiedział, że i tak ją dogoni.
*
* *
Była
cała roztrzęsiona i teraz naciskała gaz do dechy, chcąc uciec z
tej dziury jak najszybciej. Nie mogła uwierzyć, że w biały dzień
Butcher nasłał na nią jednego ze swoich ludzi. Wedle wyliczeń
winna mu była już tylko pięć tysięcy dolarów, których jednak
nie miała. Nie wiedziała, jak miałaby je zdobyć. Miała
świadomość, że czas jej się kończył, dlatego uciekała, ale
obecność Blade’a ją zaskoczyła. Facet ją ocalił przed
nieuniknionym. A sam pocałunek… nie był niemiły, ale strach
zrobił swoje. Co nie zmieniało faktu, że pragnęła, by faceci
Storm Riders MC dali jej spokój. Nic od nich nie chciała i nie
rozumiała swojego brata, który oddał ją pod opiekę jednemu z
nich, zupełnie jakby była dzieckiem. Owszem, potrzebowała ochrony,
ale chyba jednak nie takiej. To byli ludzie, z którymi nie chciała
mieć do czynienia. Czy Marcus był podobny do nich? Chyba mogła w
to uwierzyć. Zawsze robił to, co chciał i jak chciał. Poza tym w
szkole miał powodzenie u dziewczyn, był z niego cholerny pies na
baby, ale mimo wszystko był jej bratem. Tylko że nie miała zamiaru
zostać klubową dziwką. Sądziła, że z powodu swojego wyglądu
jest bezpieczna, ale pomyliła się. Tamci dwaj w domu byli bardzo
chętni, żeby zaciągnąć ją do łóżka.
Potrząsnęła
głową, by wyrzucić z pamięci te wspomnienia, i spojrzała w
boczne lusterko. Dostrzegła motocykl. Jezu, to się nie działo
naprawdę. Chciała, żeby się okazało, że to jakiś obcy facet,
ale nie, wiedziała, że to był ten jeden konkretny, i na dodatek
zbliżał się do niej coraz szybciej. Gdy dostrzegła boczną drogę,
gwałtownie w nią skręciła, zostawiając za sobą tuman kurzu.
*
* *
Blade
przyspieszył, miał zamiar dopaść niegrzecznego kociaka. Wjechał
w polną drogę i dostrzegł samochód Connie z otwartymi drzwiami, a
potem ją samą uciekającą przez pole. Kurwa, ta kobieta
przyprawiała go nie tylko o ból jaj. Wyminął jej czarnego
pickupa, zaparkował i rzucił się w pogoń. Jeszcze nie wiedziała,
z kim zadarła. Był dobry. Miał na koncie wiele misji i ta, tak
samo jak poprzednie, zakończy się sukcesem.
– Mam
cię. – Złapał dziewczynę w pasie i uniósł.
– Puszczaj
mnie! Puść mnie! – krzyczała.
– Uspokój
się, ty mały diable – warknął, przyciągając ją do siebie i
zakleszczając w ramionach.
– Czego
ty ode mnie chcesz? – Sapała ze zmęczenia, a jej serce waliło
niczym młotem.
– Uspokój
się. Spełniam tylko prośbę twojego brata.
– Nieprawda.
– Potrząsnęła głową. – Musiał być chyba szalony, żeby o
to prosić.
– Nie
wkurwiaj mnie – warknął Blade. – Zdaje się, że nie znałaś
Marcusa. A teraz wracasz ze mną i jeżeli będzie trzeba, to cię
zwiążę – szepnął jej do ucha. – A kiedy będziemy na
miejscu, powiesz mi wszystko, co tylko będę chciał.
Connie
uparcie milczała, więc postawił ją na ziemi. Chciał chwycić ją
za ramię i pociągną
w
stronę swojego motocykla, a wtedy dostrzegł, że nie są już sami.
Zaklął na widok Bone’a i Ridera. Nie wiedzieć czemu Bone
zaczynał działać mu na nerwy. Poluzował lekko chwyt, kiedy ruszył
z dziewczyną w ich stronę. Nie przewidział tylko, że ruda wyrwie
się i popędzi przed siebie. Już chciał za nią wystartować, ale
ku jego zdziwieniu podbiegła do Bone’a, który zakleszczył ją w
swoim ramionach. Na ten widok zacisnął szczękę. Był wściekły.
Pojechał za nią, uratował jej dupę i to jego się bała, a do
tamtego tuliła. Kurwa, to była tylko kolejna suka i nie miał
zamiaru się nią przejmować. Później sobie z nią porozmawia, a
teraz…
– Connie
wsiadaj, jedziesz ze mną – nakazał.
– Bone,
mogę z tobą? – Zignorowała jego słowa i popatrzyła błagalnie
na starego kumpla, który kiwnął głową.
– Myślę,
że w tej sytuacji to dobre rozwiązanie. Blade, przywiozę ją.
– To
moje zadanie – odparł wkurwiony. Nie lubił, jak ktoś wchodził
mu w paradę.
– Przywiozę
ją, wezwiemy jeszcze kogoś, kto zabierze jej auto. Zgadzasz się,
Connie?
– Tak
– wyszeptała, wciąż trzymając się kurczowo brata Mel.
– Więc
wszystko załatwione. Rider, możesz wracać z Blade’em.
*
* *
Bone
patrzył na dwa odjeżdżające motocykle. Uśmiechnął się pod
nosem, bo Blade nawet jak nie chciał, to i tak był opiekuńczy.
Coraz bardziej przekonywał się, że Marcus doskonale wybrał
opiekuna dla swojej siostry. Odsunął od siebie dziewczynę i
popatrzył na nią.
– A
teraz powiesz mi, co się stało?
– Chciałam
tylko wyjechać z tego przeklętego miasta. Ale nawet to mi się nie
udało.
– Dlaczego
chciałaś wyjechać? Czy to ma coś wspólnego z Devils?
– Z
kim?
– Ten
facet, który dzisiaj u ciebie był, należy do innego klubu, albo
raczej do gangu motocyklowego. W co ty się wpakowałaś?
– W
nic, ja nic nie zrobiłam. To mój ojciec i siostra. To wszystko ich
wina – odpowiedziała, drżąc na całym ciele.
– Tak
myślałem. Dobra – Bone zmierzył ją uważnym spojrzeniem –
zrobimy tak: przebierzesz się, pojeździmy trochę, może coś mi
powiesz i zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
– A
co jest nie tak z moim ubraniem? – Spojrzała na swoją długą,
nijaką spódnicę i zwykły podkoszulek.
– Gdzie
jest ta dziewczyna, która przyprawiała mnie o pierdolony wzwód? –
zapytał zadziornie, patrząc na jej rumieńce.
– Nie
ma jej. Zniknęła rok temu.
– Ale
będzie. Cokolwiek się stało, minęło. Blade nie pozwoli cię
skrzywdzić. Nie na darmo nosi taką ksywkę.
– Chyba
nie chcę wiedzieć nic więcej. Ale masz rację, te ciuchy są
beznadziejne – wyznała. Tak naprawdę chowała się za takimi
ubraniami, bo dzięki nim stawała się niewidzialna.
– Załóż
coś, co nadaje się na motor, skarbie.
Connie
była lekko zmieszana. Kiedyś podobała się bratu Mel, a teraz
między nimi było tak jakoś dziwnie. Jednak uratował ją przed
Blade’em i rozmową z nim, co prawda tylko tymczasowo, ale jednak.
Odsunęła się i podeszła do swojego samochodu. Przetrząsnęła
walizkę i wyciągnęła jasne, lekko poprzecierane jeansy oraz
bluzkę z większym dekoltem. Bone był jednym z nielicznych
mężczyzn, przy których czuła się bezpiecznie i niestety Blade
również zaczynał do nich należeć. Mimo swej szorstkości i
chłodu nie wywoływał już w niej takiego strachu jak na początku.
Praktycznie przestawała się go bać. Szybko się przebrała za
samochodem i potem stanęła naprzeciwko opierającego się o
motocykl mężczyzny.
– Cholera
– mruknął z aprobatą. – Wsiadaj, maleńka. Pojeździmy
trochę i może coś zjemy. Jeszcze nie jadłem śniadania.
– Zaprosiłabym
cię do siebie, ale…
– Wciąż
tak dobrze gotujesz?
– Chyba
tak, ale od dawna nie mam dla kogo.
– Oj,
będziesz miała. Wiele gęb będzie ci wdzięcznych. – W jego
umyśle formował się już plan, jak wkupić Connie w łaski
klubowych braci. Jedzenie było jednym ze sposobów. Byli naprawdę
dużymi kolesiami lubiącymi dobrze zjeść i za domowe żarcie mogli
sprzedać diabłu duszę.
– To
znaczy?
– Omówimy
to później, a teraz – poklepał miejsce za sobą – wskakuj.
*
* *
Blade
właśnie rozmawiał z Knoxem, lustrując podjazd przed domem. Minęły
prawie dwie pieprzone godziny, odkąd Bone zabrał Connie. Cholera,
nawet jej zdezelowany samochód stał tutaj od godziny, a tej dwójki
wciąż nie było. Zacisnął mocniej palce na butelce wody, żeby
nie roztrzaskać komuś gęby.
– Kurwa,
nie słuchasz mnie – warknął Knox.
– Być
może – odparł ponuro.
– Co
jest? Tylko daruj sobie gadkę, że nic.
– Siostra
Marcusa.
– A
tak, mała ruda o fiołkowych oczach. Słyszałem, że masz być jej
niańką. Ale chyba nie jest taka najgorsza.
– Ja
pierdolę, bracia za dużo gadają – wycedził. – I jest, a
ubiera się jak pieprzona zakonnica. Sądziłem, że będzie… no
wiesz… – Wzruszył ramionami.
– Gorąca?
Może to i lepiej, że taka nie jest. Większość z nas nie potrafi
utrzymać fiuta w spodniach, kiedy widzi gorącą cipkę. Ale jednemu
z nas to chyba nie przeszkadza. – Knox kiwnął głową, wskazując
podjeżdżający motocykl.
Blade
obserwował Bone’a, ale jego uwaga skupiła się wyłącznie na
kobiecie przytulonej do pleców kumpla. Długie rude włosy powiewały
na wietrze, ale kiedy brat zsiadł i odsłonił w całości jej
sylwetkę, Blade zachłysnął się pitą właśnie wodą. To była
Connie, i niech go szlag trafi, ale miała na sobie cholernie obcisłe
jeansy i podkoszulek eksponujący cycki. Kurwa mać, uśmiechała się
do tego kretyna, kiedy pomagał jej zsiąść.
– Coś
mówiłeś, że ubiera się jak zakonnica? – Zaśmiał się Knox. –
Według mnie wygląda zupełnie inaczej, jak na gorącego kociaka
przystało. Pójdę się przywitać – wstał – i poznać naszą
podopieczną.
– Ani
mi się, kurwa, waż – fuknął Blade i zerwał się z krzesła.
Stanął z rękami założonymi na piersi, na co Knox uniósł brwi i
się wyszczerzył.
*
* *
Connie
obiecała sobie, że tutaj nie wróci, ale nie miała gdzie się
podziać, a nie chciała zwalać się na głowę Mel, więc szła
teraz obok przyjaciela w kierunku domu. Jednak kiedy jej wzrok
powędrował do posępnej postaci stojącej na schodach, zatrzymała
się. Blade wyglądał na wkurzonego, a jego naprężone bicepsy
zapewne miały odstraszać potencjalnych głupców, którzy chcieliby
się z nim zmierzyć. Ona nie chciała. Cofnęła się odruchowo,
wpadając na blondyna.
– Idź,
on ci nic nie zrobi. – Bone chwycił ją za rękę i pociągnął w
stronę domu. – Prawda, Blade?
– Gdzie,
do chuja, byliście? – warknął osiłek i wyglądał na
wkurzonego.
– Na
zakupach – odpowiedział spokojnie Bone. – Poza tym była ze mną
bezpieczna.
– A
mi się wydaje, że chyba nie, bo jakoś, kurwa, nie widzę toreb. –
Blade sięgnął ręką w jej stronę, ale Connie od razu się
cofnęła. – Co jest, ruda? Z nim idziesz, a ze mną nie chcesz? –
zakpił. – Gdyby mógł, wyruchałby cię bez zawracania sobie dupy
twoimi uczuciami. Więc nie wydaje mi się, że jesteś przy nim
bezpieczna.
– Zapewne
tak samo jak przy tobie – odpowiedziała, zanim zdążyła
pomyśleć.
– Kurwa!
– ryknął Blade. – Coś ty jej naopowiadał?
W
tym momencie do przodu wysunął się jakiś facet. Podszedł do
Connie i się uśmiechnął.
– Cześć,
jestem Knox – przedstawił się.
– Connie.
– Zatem,
Connie, może zaprowadzę cię do środka i opowiesz mi coś o sobie,
co ty na to? – Odciągał ją od tej dwójki.
– W
sumie mogłabym, ale zaraz przyjadą nasze zakupy.
– Poważnie
byliście na zakupach? – zapytał zdziwiony, zapraszając ją do
środka i puszczając oko Bone’owi. – Jezu, zjadłbym coś
dobrego. Te klubowe dziwki nie potrafią gotować. Co masz w swoim
repertuarze, słońce?
– A
co byś chciał zjeść?
– Mów
mi tak jeszcze, kobieto. To na co można liczyć? – Connie stanęła
na palcach i wyszeptała mu do ucha, co miała zamiar ugotować za
namową Bone’a.
– Ja
pierdolę, pomogę ci we wszystkim, jeśli to będzie tak smakować,
jak mówisz. – Słysząc te słowa, zaśmiała się. Od razu
polubiła tego faceta. Wyglądał na sympatycznego, nie miał w sobie
takiego chłodu jak Blade.
*
* *
Gdy
tylko Knox zabrał Connie, Bone nie wytrzymał i przyłożył
Blade’owi z całej siły. Miał dosyć tego gówna. Siostra Marcusa
była jedną z najmilszych osób, jakie znał, a jego kumpel czepiał
się dziewczyny bezpodstawnie, a nie była jego cholerną starą ani
nikim takim. Teraz każdy z nich miał do niej takie samo prawo.
– Zabieraj
swoje łapy od Connie – wysyczał Blade.
– Nie
jest twoja.
– Nie
jest.
– Więc
pierdol się i nie stawaj mi na drodze. To fajna dziewczyna, a skoro
jej nie chcesz, to daj szansę innym.
– Komu,
tobie? – zakpił.
– Może,
ale zdaje się, że to właśnie Knox ją teraz czaruje.
Blade
rozejrzał się w poszukiwaniu jednego z braci i niech to szlag, ten
dupek już zapuszczał się tam, gdzie nie powinien. Odepchnął
Bone’a i niczym rozjuszony byk ruszył do środka. Knox miał
przejebane, bo rudzielec był pod jego opieką.