Rozdział pierwszy
Cara
Kiedy
spotkałam go po raz pierwszy, był w przebraniu. W stylowym czarnym
garniturze wyglądał, jakby był jednym z nas. Ale choć kilka
warstw materiału zakryło jego liczne tatuaże, to nie udało mu się
ukryć prawdziwej natury. Była doskonale widoczna; niebezpieczna i
przyprawiająca o dreszcze. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że go
poznam – oraz potwora, który krył się w środku – lepiej, niż
znałam kogokolwiek, i że wywróci to całe moje życie do góry
nogami. Że zmieni sens mojego istnienia.
***
–
Nie wierzę, że zabierają cię ze sobą –
wymamrotała Talia. Odwróciłam się od lustra i spojrzałam na nią.
Siedziała po turecku na krześle stojącym przy biurku, ubrana w
najbardziej znoszone spodnie dresowe, a długie brązowe włosy miała
niedbale związane w kok. Nasza matka oszalałaby na widok jej
spranego, poszarzałego, pełnego dziur i plam T-shirtu. Talia
uśmiechnęła się ponuro, kiedy zauważyła, jak jej się
przyglądam. – Przecież nie muszę się dla nikogo stroić, nie?
– Istnieje różnica między nie strojeniem się a
robieniem tego, co robisz ty – oznajmiłam z cieniem dezaprobaty w
głosie. Tak naprawdę nie byłam zła na siostrę za to, że
założyła swoje najbardziej zniszczone rzeczy. Po prostu znałam
prawdziwy powód jej wyboru – rozwścieczenie matki, co było
prawdopodobnym rezultatem, ponieważ miała ona tendencję do
perfekcjonizmu i przesadnych reakcji. Naprawdę nie chciałam, żeby
humor popsuł jej się tuż przed balem. To ja bym na tym ucierpiała;
ojciec nigdy nie stałby się obiektem krytyki matki. Kobieta miała
tendencję do traktowania naszych niedoskonałości jak ataków na
jej osobę.
– Próbuję coś udowodnić – stwierdziła Talia,
wzruszając ramionami.
Westchnęłam.
– Nie, zachowujesz się małostkowo i dziecinnie.
– W końcu jestem dzieckiem i jestem zbyt młoda na
spotkanie towarzyskie w rezydencji Falconego – zaintonowała Talia,
świetnie naśladując karcący ton matki.
– To spotkanie dla dorosłych. Większość ludzi
będzie po osiemnastce. Matka ma rację. Nie miałabyś z kim
rozmawiać i przez cały wieczór ktoś musiałby cię pilnować.
– Mam piętnaście lat, a nie sześć. A ty jesteś
tylko cztery lata starsza ode mnie, więc nie zachowuj się, jakbyś
była nie wiadomo jak dorosła – oznajmiła z oburzeniem, wstając
z krzesła. Podeszła do mnie. Zmierzyła mnie wzrokiem, jasno
rzucając mi wyzwanie. – Pewnie powiedziałaś matce, żeby
mnie nie zabierała, bo wiedziałaś, że musiałabyś się mną
zajmować. Bałaś się, że narobię ci wstydu przed twoimi
idealnymi przyjaciółeczkami.
Zgromiłam ją wzrokiem.
– To niedorzeczne. – Mimo wszystko, słysząc słowa
siostry, poczułam wyrzuty sumienia. Nie namówiłam matki na to,
żeby kazała Talii zostać w domu, ale nie walczyłam też zbyt
mocno o to, by pozwoliła jej do nas dołączyć. Talia miała rację.
Martwiłam się, że przez cały wieczór musiałabym się nią
zajmować. Moje przyjaciółki tolerowały ją, kiedy były u nas w
domu, lecz nie chciałyby pokazywać się na oficjalnym spotkaniu u
boku dużo młodszej dziewczyny. Przyjęcie u Falconego oznaczało
najlepszą możliwość na znalezienie dla siebie odpowiedniej
partii, a pilnowanie siostry przyjaciółki nie pomogłoby w tym
przedsięwzięciu. Chciałam, żeby ta noc była wyjątkowa.
Musiałam przypadkiem zdradzić którąś ze swoich
myśli, ponieważ Talia prychnęła.
– Wiedziałam. – Odwróciła się na pięcie
i wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi tak mocno, że
odruchowo się skrzywiłam.
Odetchnęłam, po czym odwróciłam się z powrotem do
swojego odbicia w lustrze, po raz ostatni sprawdzając makijaż i
fryzurę. Obejrzałam niezliczoną ilość tutoriali blogerek, chcąc
idealnie pomalować oczy. Wszystko musiało być perfekcyjne. Matka
wszystko surowo krytykowała, ale Trish i Anastasia były
jeszcze gorsze. Zauważyłyby, gdybym źle dopasowała odcień cienia
do powiek do koloru sukienki albo gdyby ręka zadrżała mi przy
nakładaniu eyelinera. Dzięki jednak ich analizom moje przygotowania
były drobiazgowe. Właśnie dlatego nigdy sobie nie odpuszczałam. W
końcu od tego byli przyjaciele.
Miałam na sobie ciemnozieloną sukienkę, a cień do
powiek dobrałam tak, żeby był tylko o kilka odcieni jaśniejszy.
Idealnie. Po raz ostatni przyjrzałam się paznokciom, szukając
nawet najdrobniejszych odprysków, lecz i one wyglądały
nieskazitelnie; wybrałam subtelny ciemnozielony lakier z połyskiem.
Kilka razy wygładziłam sukienkę, aż wreszcie rąbek ułożył się
tak, jak chciałam, tuż nad kolanami, a na koniec znowu wygładziłam
włosy do tyłu i odwróciłam się, aby sprawdzić, czy wszystkie
wsuwki nadal były na miejscu i czy żaden kosmyk jasnobrązowych
włosów się nie wysunął.
– Cara, jesteś gotowa? Musimy już jechać! –
zawołała matka z dołu.
Spojrzałam w lustro i jeszcze raz wygładziłam
sukienkę, zerknęłam na rajstopy, a następnie zmusiłam się do
wyjścia z pokoju, nie chcąc nadużywać cierpliwości matki.
Mogłabym spędzić całe godziny na przyglądaniu się swojemu
strojowi i wyszukiwaniu w nim możliwych błędów, gdybym tylko
miała na to czas.
Kiedy zeszłam na dół, matka już stała w progu,
wpuszczając do domu chłodne jesienne powietrze. Patrzyła na złoty
zegarek, ale gdy tylko mnie zauważyła, chwyciła ulubiony zimowy
płaszcz – wspaniałą rzecz, przez którą wiele gronostajów
straciło życie – i założyła go na długą suknię. Chociaż
pogoda nie dopisywała, jak na Las Vegas w listopadzie, to futro z
pewnością było przesadą, lecz matka kupiła je wiele lat temu w
Rosji i niezmiernie kochała, więc wykorzystywała każdą
nadarzającą się okazję, żeby je na siebie włożyć, nawet gdy
zdawało mi się to niestosowne.
Podeszłam do niej, ignorując Talię, która z grymasem
na twarzy opierała się o balustradę. Było mi jej szkoda, ale nie
chciałam, by ktokolwiek albo cokolwiek zepsuł ten wieczór. Ojciec
i matka prawie nigdy nie pozwalali mi chodzić na przyjęcia, a dziś
miało miejsce największe wydarzenie roku w naszych kręgach. Każdy,
kto chciał być kimś w Las Vegas, próbował zdobyć zaproszenie na
Dziękczynną Ucztę u Falconego. Miałam być tam po raz pierwszy.
Trish i Anastasii było dane pokazać się tam już w zeszłym roku,
i gdyby ojciec mi nie zakazał, to też bym poszła. Za każdym
razem, kiedy Trish z Anastasią rozmawiały o przyjęciu w tygodniach
poprzedzających je oraz w tygodniach po nim, czułam się nieistotna
i pominięta, a mówiły o nim non stop, prawdopodobnie dlatego, że
dzięki temu mogły się czymś chełpić.
– Pozdrów ode mnie Trish i Anastasię, a Cosima
ucałuj – powiedziała słodko Talia.
Zarumieniłam się. Cosimo. On też miał tam być.
Spotkałam go do tej pory tylko dwa razy i za każdym razem było
między nami bardziej niż nieco niezręcznie.
– Talia, wyrzuć te okropne szmaty. Nie chcę ich
widzieć, kiedy wrócę – rozkazała matka, nawet nie patrząc na
moją siostrę.
Talia zadarła głowę, lecz nawet z drugiego końca
pomieszczenia dostrzegłam w jej oczach łzy. Znowu ogarnęło mnie
poczucie winy, ale stałam przykuta do drzwi wejściowych.
Matka zawahała się. Ona chyba też zauważyła, jak
bardzo zraniła tymi słowami Talię.
– Może w przyszłym roku uda ci się z nami pójść.
– Powiedziała to tak, jakby to nie ona zdecydowała o tym, żeby
wykluczyć Talię z przyjęcia. Chociaż, szczerze mówiąc, nie
byłam pewna, czy państwo Falcone ucieszyliby się, gdyby ludzie
zaczęli przyprowadzać ze sobą swoje młodsze dzieci, szczególnie
że Falcone nie słynął ze swojej cierpliwości ani rodzinności.
Nawet własne dzieci powysyłał do szkoły z internatem w Anglii,
ponieważ działały mu na nerwy. A przynajmniej takie krążyły
plotki. Dzieci Falconego były tematem, którego się nie
podejmowało.
– Załóż płaszcz – powiedziała matka. Chwyciłam
jeden z niewielu pozbawionych futra i wyszłam z domu. Zamykając
drzwi, nie obejrzałam się za siebie. Ojciec już siedział na
miejscu kierowcy w czarnym mercedesie stojącym na podjeździe. Za
nim stał zaparkowany samochód z ochroniarzami. Zastanawiałam się,
jak czują się ludzie, którym nie towarzyszy bez przerwy obstawa.
Matka rozchyliła futro nieco szerzej. To Las Vegas, a
nie Rosja – tak chciałam jej powiedzieć. Skoro jednak wolała się
topić, żeby móc paradować sobie w futrze, był to wyłącznie jej
problem. Cierpienie przynosi wyniki. Właśnie tego nauczyły mnie
lata trenowania baletu.
Matka opadła na miejsce pasażera, podczas gdy ja
wsunęłam się na siedzenie z tyłu. Po raz kolejny szybko
przyjrzałam się rajstopom, szukając oczek, ale były bez zarzutu.
Zawsze bez zarzutu.
Firmy powinny dawać ostrzeżenie na opakowaniach –
coś w stylu „Przeznaczone tylko do stania w miejscu, zakaz
poruszania się w nich” – zważając na to, jak łatwo było o
oczko, nie robiąc niczego oprócz chodzenia. Dlatego też przed
wyjściem wepchnęłam jeszcze dwie pary rajstop do torebki, tak w
razie czego.
– Zapnij pas – nakazał mi ojciec. Matka pochyliła
się i poklepała jego łysą głowę chusteczką, ścierając krople
potu, które się tam zebrały. Nie pamiętałam, żeby ojciec
kiedykolwiek miał włosy.
– Cara – powiedział z odrobiną rozdrażnienia.
Szybko zapięłam pas, a on wyjechał z podjazdu.
– Dzisiaj po południu rozmawiałem z Cosimem –
stwierdził rzeczowo.
– O? – bąknęłam. Żołądek związał mi się w
supeł. Co, jeśli Cosimo zmienił zdanie? Co, jeśli go nie zmienił?
Nie byłam pewna, przez którą myśl czułam w brzuchu większy
ucisk. Kiedy zobaczyłam, że matka przygląda mi się znad ramienia,
zmusiłam się do przybrania neutralnego wyrazu twarzy.
– Co powiedział? – zapytałam.
– Zasugerował, że powinniście pobrać się w
przyszłe lato.
Z trudem przełknęłam ślinę.
– Tak szybko?
Ojciec zmarszczył nieco brwi. Matka odezwała się
pierwsza:
– Masz dziewiętnaście lat, Cara. Do przyszłego lata
skończysz dwadzieścia. To dobry wiek na zostanie żoną i matką.
Zakręciło mi się w głowie. Chociaż potrafiłam
pogodzić się jakoś z myślą, że miałam zostać żoną, to
czułam się zdecydowanie zbyt młoda, żeby zostawa
matką. Kiedy miałabym szansę pobyć sobą? Odkryć,
kim naprawdę byłam i kim chciałam się stać?
– Cosimo to porządny mężczyzna, a o takiego
niełatwo – oznajmił ojciec. – Już prawie od pięciu lat jest
doradcą finansowym Falconego. To bardzo inteligentny, odpowiedzialny
człowiek.
– Wiem – powiedziałam cicho. Cosimo nie był złym
wyborem, w żadnym wypadku. Nawet nie był brzydki. Po prostu
poznając przyszłego męża, nie poczułam motyli w brzuchu, na
które liczyłam. Może tej nocy. Czyż przyjęcia nie były idealnym
miejscem na zakochanie się w kimś na zabój? Musiałam być po
prostu otwarta na taką możliwość.
***
Piętnaście
minut później wjechaliśmy na posesję Falconego. Podjazdem
jechaliśmy jeszcze przez kolejne dwie minuty i dopiero na jego końcu
pojawił się majestatyczny, przypominający pałac dom z dwiema
ogromnymi fontannami stojącymi przed nim. Z posągów w stylu
rzymskim wypływała niebieska, czerwona i biała woda. Podobno jakiś
kamieniarz z Włoch stworzył je na specjalne zamówienie. Kosztowało
to Falconego więcej niż jego samochód. To był tylko jeden z wielu
powodów, dla których nie lubiłam szefa mojego ojca. Z tego, co
ojciec mi o nim opowiadał, Falcone był sadystycznym szpanerem.
Cieszyłam się, że przepadał za moją rodziną. Nikt nie chciał
mieć Falconego za wroga. Naokoło było pełno drogich aut. Starając
się je zliczyć, zastanawiałam się, czy wszyscy goście pomieszczą
się w tym domu. Jak tylko nasz samochód się zatrzymał, prędko
podeszło do nas kilku służących i otworzyło drzwi wozu. W górę
schodów rozciągał się czerwony dywan, który znikał za drzwiami
wejściowymi. Pokręciłam głową, ale kiedy zobaczyłam spojrzenie
matki, szybko się powstrzymałam. Ona i ojciec ustawili się po
moich obu stronach, kierując się do wejścia. Tam czekał na nas
kolejny służący z profesjonalnym uśmiechem na twarzy. Nie
przywitał nas ani Falcone, ani jego żona. Czemu mnie to w ogóle
zdziwiło?
Przedsionek był większy od wszystkich innych, jakie do
tej pory widziałam. Pod ścianami i na kredensach stało mnóstwo
kryształowych figurek, a wysokie ściany zdobiło kilka ogromnych
portretów Falconego i jego żony.
– Bądź grzeczna – wyszeptała matka, kiedy
kierowano nas do podwójnych drzwi prowadzących do sali balowej z
kryształowymi żyrandolami oraz wysokimi stolikami poustawianymi tuż
przy parkiecie. Pod jedną ze ścian stał długi stół wypełniony
koreczkami, stosami langustynek i homarów, misami pełnymi
kruszonego lodu, na szczycie których leżały największe ostrygi,
jakie w życiu widziałam, puszkami kawioru Osetra oraz wszystkimi
innymi wykwintnymi przysmakami. Jak tylko znaleźliśmy się w sali
balowej, służący nas przeprosił i prędko odszedł do następnych
gości.
Teraz, kiedy już znalazłam się w środku, powiodłam
wzrokiem po gościach, szukając swoich przyjaciółek. Chciałam od
razu do nich dołączyć, więc przestałam zwracać uwagę na
rodziców, zapewne szukających ludzi, z którymi sami chcieli
spędzić ten wieczór, lecz matka nie dała mi zbyt dużo czasu na
rozejrzenie się. Delikatnie dotknęła mojego przedramienia i
wyszeptała mi do ucha:
– Zachowuj się. Najpierw musimy podziękować panu
Falconemu za zaproszenie.
Spojrzałam znad jej ramienia i zobaczyłam, że ojciec
już rozmawiał z wysokim czarnowłosym mężczyzną. Ojciec garbił
się tak, jakby chciał oddać pokłon, nie kłaniając się. Ten
widok napełnił mnie goryczą. Poczułam na dolnej części pleców
dłoń matki, więc podeszłam powoli do ojca i jego szefa.
Zatrzymałyśmy się kilka kroków za ojcem i czekałyśmy, aż
mężczyźni się odwrócą. Falcone zwrócił na mnie swoje ciemne
oczy, jeszcze zanim ojciec nas zauważył. Na widok jego zimnego
spojrzenia przeszedł mnie dreszcz. W białej koszuli z wysokim
kołnierzem i czarnej muszce wyglądał jeszcze straszniej, co było
ciężkie do osiągnięcia, ponieważ mężczyźni w muszkach
zazwyczaj wydawali się mi komiczni.
Zamieniłam z nim kilka miłych słów i wreszcie
mnie odesłano. Od razu podeszłam do kelnera trzymającego na dłoni
tacę zastawioną wysokimi kieliszkami z szampanem. Ubrany był w
biały mieniący się smoking oraz białe wypolerowane na wysoki
połysk buty. Przynajmniej łatwo było ich zauważyć.
Kiedy odeszłam szybkim krokiem od rodziców, jeden z
naszych ochroniarzy ruszył za mną, podczas gdy drugi ustawił się
niedaleko zebranych gości i pilnował rodziców. Zastanawiałam się,
dlaczego w ogóle musieliśmy przyprowadzić ze sobą obstawę na
przyjęcie, skoro podobno byliśmy u przyjaciół. Odsunęłam od
siebie tę myśl. Postanowiłam cieszyć się wieczorem, więc
wzięłam kieliszek szampana, dziękując prędko kelnerowi, a
następnie upiłam łyk musującego płynu, krzywiąc się z powodu
cierpkiego smaku.
– Nie rozumiem, jak możesz robić taką minę, kiedy
pijesz don perignon. To najlepszy alkohol na świecie – oznajmiła
Trish, pojawiając się nagle obok mnie i chwytając kieliszek
szampana.
– To woda bogów – stwierdziła śpiewnym głosem
Anastasia, przez co poczułam zdenerwowanie, ponieważ nie byłam
pewna, czy to był żart, czy może mówiła poważnie.
– Próbuję się do tego przyzwyczaić – przyznałam,
odsuwając kieliszek od ust. Alkohol zaczynał robić swoje; właśnie
tego potrzebowałam po tej krótkiej pogawędce z Falconem. Obie
przyjaciółki były wystylizowane do perfekcji. Anastasia miała na
sobie sięgające podłogi srebrne cudeńko, a Trish jasnozieloną
sukienkę koktajlową do kolan. Nie spodziewałam się po nich
niczego innego, gdyż bardzo dokładnie opisały mi swój cały
proces zakupowy. Oczywiście, pomimo moich usilnych próśb, nie
pozwolono mi z nimi pojechać. Zamiast tego matka kazała mi założyć
sukienkę, którą kupiłam na zeszłoroczne święta. Moim jedynym
pocieszeniem był fakt, że przynajmniej widziała mnie w niej tylko
moja rodzina, więc nie zbłaźniłam się przed przyjaciółkami.
– Podobno trzeba nauczyć się go lubić – dodała
życzliwie Trish. Upiła niewielki łyk, przybierając błogi wyraz
twarzy. – Mnie don perignon smakował od początku, a w ciągu
ostatniego roku z pewnością miałam wystarczająco dużo okazji ku
temu, żeby przyzwyczaić się do jego smaku. W przyszłości
zamierzam wypić go jeszcze więcej. – Ona i Anastasia zaśmiały
się, a ja znowu przeklęłam rodziców za to, że tak bardzo starali
się mnie chronić. Skoro Trish z Anastasią mogły stawić czoła
niebezpieczeństwom świata, to ja z pewnością też byłam na to
gotowa.
Trish uśmiechnęła się figlarnie, a następnie
uścisnęła mnie, uważając na fryzury i makijaże. Anastasia po
prostu się uśmiechnęła. Górna część jej sukni była dziełem
sztuki składającym się z haftów i pereł.
– Boję się, że zaciągnę sukienkę, jeśli się
przytulimy – wyjaśniła, choć brzmiała, jakby nie było jej z
tego powodu zbyt przykro.
– Rozsądne – stwierdziłam, po czym z obrzydzeniem
przełknęłam kolejny łyk, przybierając błogi wyraz twarzy.
Wiedziałam, że dla większości ludzi szampan był najlepszym
alkoholem, ale ja nie potrafiłam się nim cieszyć. Musiałam się
bardziej postarać, jeśli nie chciałam patrzeć na pełną
politowania twarz Anastasii.
– Wsuwka ci się wysunęła – oznajmiła.
Moja wolna ręka wystrzeliła w stronę miejsca, w które
wpatrywała się przyjaciółka w poszukiwaniu haniebnej wsuwki
próbującej zniszczyć fryzurę. Pozostali goście ciągle na mnie
zerkali, ponieważ był to mój debiut na przyjęciu, więc nie
mogłam tak ryzykować i wyglądać nieidealnie.
– Ja to zrobię – powiedziała Trish i po prostu
wepchnęła wsuwkę kilka centymetrów głębiej. – Już. Gotowe. –
Uśmiechnęła się z sympatią.
Tylko tyle? Anastasia zareagowała tak, jakbym popełniła
niewybaczalny modowy grzech.
– Dzisiaj wieczorem mamy z czego wybierać –
oznajmiła Anastasia, zatrzymując wzrok na grupce mężczyzn
stojącej naprzeciwko nas. Absolutnie nie miała na myśli bufetu.
Patrzyła na mężczyzn przynajmniej o dziesięć lat
starszych od nas, choć kiedy przesunęłam wzrokiem po reszcie
pomieszczenia, zdałam sobie sprawę z tego, że znajdowałyśmy się
w gronie najmłodszych gości. Większość z tu obecnych pracowała
dla Falconego. To było przyjęcie dla jego poddanych; raczej nie
miał przyjaciół. Mężczyźni tacy jak on nie mogli sobie pozwolić
na ten luksus.
– Ale ty, oczywiście, już nie interesujesz się
mężczyznami, ponieważ jesteś zaręczona z Cosimem – dodała
Anastasia, sprowadzając mnie na ziemię.
Nie byłam pewna, co na to odpowiedzieć. Ton dziewczyny
wydał mi się dziwny. Była zazdrosna? Jej ojciec pewnie szukał już
dla niej odpowiedniego mężczyzny, więc wkrótce sama będzie
zaręczona.
– Niedługo wszystkie zostaniemy mężatkami –
stwierdziłam, starając się ją udobruchać.
– No, chociaż zaklepałaś sobie najwyżej
postawionego kawalera – oznajmiła, uśmiechając się sztucznie.
Następnie zaśmiała się i stuknęła się ze mną kieliszkiem. –
Żartuję sobie, nie rób takiej zszokowanej miny.
Zaśmiałam się z ulgą. Naprawdę nie chciałam kłócić
się z Anastasią o Cosima. Wszystkie miałyśmy poślubi
dobre partie.
Rozbrzmiała muzyka i upiłam kolejny łyk szampana.
Dzięki alkoholowi krążącemu w krwi zaczynałam się
rozluźniać i już prawie nie przeszkadzały mi zaciekawione
spojrzenia gości sporadycznie rzucane w moją stronę. Na następnym
przyjęciu miałam już być jednym z nich; wtedy ktoś inny będzie
w centrum uwagi. Trish zastukała stopą do rytmu piosenki i
zanuciła, ale zaraz Anastasia uciszyła ją wzrokiem. Musiałam
powstrzymać się od śmiechu. Razem potrafiły być naprawdę
zabawne.
Ku mojemu zdziwieniu nawet ochroniarz się oddalił,
dając mi trochę wolnej przestrzeni przy przyjaciółkach. Powoli
ten wieczór stawał się przyjemny.
Po powrocie do domu z pewnością czekała mnie pełna
wyrzutów rozmowa z Talią, lecz rodzice mieli rację, uznając, że
była zbyt młoda na przyjęcie u Falconego. Oczywiście nie
zamierzałam jej o tym powiedzieć. Udobruchanie siostry nie miało
być zapewne łatwym zadaniem, chociaż kilka soczystych plotek
pewnie by mi w tym pomogło. Z drugiej strony, w przeciwieństwie do
Trish i Anastasii, nie byłam doświadczonym członkiem śmietanki
towarzyskiej.
Poczułam gniew na ojca. Może do tej pory nie chciał
zabierać mnie na spotkania towarzyskie, ponieważ myślał, że
zawstydzę go przy szefie. Kilka razy przypadkiem słyszałam rozmowę
rodziców. Ojciec mówił matce, jak przerażający i brutalny był
Falcone. Nie zdziwiłabym się, gdyby uznał, że skuliłabym się
przed tym mężczyzną ze strachu, co byłoby niedorzeczne. W końcu,
mimo wszystko, to tylko człowiek, a nie potwór. A nawet gdyby
naprawdę był tak okropny, to raczej nie zezłościłby się, gdybym
się przed nim skuliła. Pewnie spodobałoby mu się to. Oczywiście,
jeśli w rzeczywistości był taki, jak opisywał go ojciec.
– Jak na mój gust są nieco zbyt starzy – oznajmiła
Trish, wracając do naszego poprzedniego tematu, po czym upiła
kolejny łyk szampana.
– Mnie to nie przeszkadza. Chcę, żeby mąż
traktował mnie jak księżniczkę, a starszy mężczyzna pewnie
doceni mnie bardziej niż młody – stwierdziła Anastasia. Posłała
mi znaczące spojrzenie. Z jakiegoś powodu wydało mi się fałszywe.
– Z tego, co słyszałam, umowa między twoją rodziną a Cosimem
już prawie została zawarta, więc wkrótce odbędzie się twoje
przyjęcie zaręczynowe.
Na słowo „umowa” zmarszczyłam brwi. Chodziło
przecież o mój ślub z Cosimem. Chociaż, szczerze mówiąc,
prawdopodobnie właśnie to słowo najlepiej opisywało cały ten
układ. Wzruszyłam ramionami, starając zachowywać obojętność.
Nie chciałam rozmawiać o nim tego wieczora, szczególnie że ten
temat z jakiegoś powodu nakręcał Anastasię.
– O mój Boże, Falcone zaprosił swojego potwora –
wyszeptała Trish, mocno chwytając mnie za rękę, przez co prawie
wylałam na nią szampana. Podążyłam wzrokiem za szeroko
otwartymi, pełnymi szoku oczami przyjaciółki w kąt pomieszczenia,
gdzie o ścianę opierał się wysoki, umięśniony mężczyzna. Miał
na sobie białą koszulę, która opinała jego ogromną klatkę
piersiową, czarny garnitur i czarne wyjściowe buty. Tak naprawdę
nie różnił się za bardzo od pozostałych stojących tu mężczyzn,
może poza brakiem krawata, jeśli brać pod uwagę tylko strój. Ale
reszta jego… Boże, zlituj się.
Wyglądał na zbyt spokojnego. A przynajmniej starał
się sprawiać takie wrażenie. Tak naprawdę nikt by się na to nie
nabrał. Jego natura zdawała się sączyć z niego niczym gęsta
ciemna chmura niebezpieczeństwa. Nawet z daleka zdawała się niemal
namacalna.
Ojciec wspominał o nim raz lub dwa przyciszonym głosem,
lecz ja nigdy wcześniej go nie widziałam, a jego zdjęcie z
pewnością nie pojawiało się w kolumnach plotkarskich. Żaden
dziennikarz nie był na tyle szalony, żeby ryzykować rozgniewaniem
takiego mężczyzny.
– Większość ludzi mówi na niego Bękart – dodała
Anastasia. Wyglądała niczym kotka, która dostrzegła ptaka.
Wiedziałam, dlaczego była tak podekscytowana. Do tej pory nie
wydarzyło się nic ciekawego, a to miało potencjał przemienienia
się w jakąś dobrą ploteczkę.
– Jak ma na imię? – zapytałam. Raz próbowałam
dowiedzieć się tego od matki, ale posłała mi takie spojrzenie, że
już nigdy o niego nie zapytałam.
– Nie znam jego prawdziwego imienia. Nikt go nie zna.
W twarz ludzie mówią mu „Growl”,
a za plecami wołają na niego „Bękart”.
Posłałam im sceptyczne spojrzenie. Serio? Ktoś musiał
znać jego prawdziwe imię. Chociażby Falcone. Wiedział wszystko o
swoich podwładnych.
– Dlaczego tak na niego mówią?
Anastasia wzruszyła ramionami, nawet na mnie nie
patrząc.
– Miał jakiś okropny wypadek, w którym zostały
uszkodzone jego struny głosowe. Dlatego ma tę ogromną bliznę.
Z miejsca, w którym stałyśmy, nie mogłam dostrzec
żadnej blizny. Znajdowałyśmy się za daleko. Założyłam, że tę
informację Anastasia również pozyskała z jakiejś plotki.
– Jaki wypadek?
– Nie wiem. Niektórzy mówią, że to sprawka Rosjan,
a inni, że próbował się zabić, bo ma nie po kolei w głowie, ale
nikt nie wie na pewno – odpowiedziała Anastasia pod nosem.
Kto próbowałby zabić się w taki sposób? Poza tym
Growl nie wydawał się typem faceta, który próbowałby popełnić
samobójstwo. Z pewnością na takiego nie wyglądał, chociaż
ciężko było stwierdzić, co tak naprawdę działo się w jego
pokręconym mózgu. Historia z Bracią zdawała się o wiele bardziej
prawdopodobna.
– Więc mówią na niego Growl z powodu tego, jak
brzmi? – zapytałam.
Anastasia wyglądała, jakby mnie nie usłyszała, za to
Trish skinęła głową.
Nie pytałam, dlaczego mówili na niego „Bękart”.
Tego sama mogłam się domyślić. Ludzie z naszych kręgów nie
patrzyli przychylnie na nieślubne dzieci. To było staromodne i
niedorzeczne, lecz niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniały.
Nie wiedziałam, kim byli jego rodzice, choć na pewno nie mogli być
wysoko postawionymi członkami naszej społeczności.
Skierowałam wzrok z powrotem na tego mężczyznę.
Zdawał się kompletnie obojętny wobec tego, co działo się dookoła
niego, jakby traktował to przyjęcie jak jeden ze swoich obowiązków.
Coś mi jednak mówiło, że za maską znudzenia kryła się
czujność. Raczej nic nie umykało jego uwadze. Trzymał w dłoni
kieliszek szampana, nadal wypełniony alkoholem po brzeg. Elegancki
kryształ był maleńki w porównaniu z nim i zastanawiałam się,
jakim cudem udało mu się nie rozgnieść go w dłoni. Jak gdyby
czytał mi w myślach, odwrócił głowę w moją stronę i wbił
wzrok prosto w nas. Trish zrobiła głośny wdech i podskoczyła,
wylewając kilka kropel szampana na drogo wyglądającą drewnianą
podłogę. Naprawdę nie mogłaby wyglądać bardziej podejrzanie.
Dziewczyny szybko pochyliły głowy, przerywając kontakt wzrokowy.
Może zrobiły to po to, żeby uwierzył, że wcale mu się nie
przyglądały, a może po prostu nie potrafiły znieść siły jego
spojrzenia.
Wreszcie zrozumiałam, dlaczego rodzice i przyjaciółki
wyglądali na tak przerażonych, kiedy o nim mówili. Nawet z tej
odległości jego przeszywający wzrok sprawił, że nogi prawie się
pode mną ugięły.
Lecz moje serce przyśpieszyło nie tylko ze strachu;
czułam też coś bliskie podekscytowaniu. Miałam wrażenie, jakbym
patrzyła na tygrysa znajdującego się za szklaną ścianą i
zachwycała się jego siłą. Jedyną rzeczą, jaka powstrzymywała
go przed atakiem, były konwenanse – nawet on musiał ich
przestrzegać. Falcone nie trzymał go na fizycznej smyczy, nie była
ona nawet widoczna, a jednak istniała.
Zastanawiałam się, co się działo w jego głowie. Jak
się czuł, kiedy był otoczony tymi wszystkimi ludźmi, z którymi
prawie nic go nie łączyło? Był jednym z nich, chociaż nie do
końca; mężczyzna skrywający się w cieniu, ponieważ nikt nie
chciał ujrzeć go w świetle dziennym. Gdy zdałam sobie sprawę z
tego, jak długo się w niego wpatrywałam, odwróciłam wzrok. Moje
serce nie chciało zwolnić. Nie byłam pewna, kiedy ostatnio czułam
się tak… wolna. Zawsze chodziłam po wydeptanych ścieżkach, lecz
dzisiejszy wieczór zdawał się przygodą.
– O mój Boże, to było straszne – wyszeptała
Anastasia. – Powinien był zostać w tej swojej norze, z której
wypełzł.
Nie mogłam nic odpowiedzieć, język zdawał się
przyklejony do podniebienia.
– Nadal patrzy? – zapytałam po pewnym czasie,
wbijając wzrok w kieliszek i bąbelki nadal unoszące się na
powierzchnię.
– Nie, nie ma go – oznajmiła przyjaciółka z
ogromną ulgą. – Nie wierzę, że tutaj przyszedł. Ludzie tacy
jak on powinni mieszać się ze sobą, a nie udawać, że ich miejsce
jest z nami.
Zerknęłam w stronę, gdzie wcześniej się znajdował,
ale, tak jak powiedziała Anastasia, już go tam nie było. Z
jakiegoś powodu poczułam zdenerwowanie, ponieważ nie wiedziałam,
dokąd poszedł. Był jednym z tych ludzi, których położenie
wolało się zna
– nie chciałabym, żeby ktoś taki się do mnie
zakradł. I mogłabym przysiąc, że nadal czułam na skórze jego
wzrok. Wzdrygnęłam się. Paranoja zazwyczaj nie była w moim stylu.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie go nie
znalazłam. Próbowałam pozbyć się tego niedorzecznego uczucia,
jakbym była obserwowana. Nie pomogłabym sobie, gdybym zaczęła
teraz zachowywać się jak paranoiczka. Jeśli bym się tu
skompromitowała, to ludzie przestaliby mnie do siebie zapraszać.
Albo, co gorsza, Cosimo mógłby postanowić, że nie nadaję się na
jego żonę. Matka i ojciec nigdy by mi tego nie wybaczyli.
– Spójrz, kto tu idzie – powiedziała pod nosem
Trish i choć to absurdalne, to przez chwilę serce zabiło mi
szybciej, ponieważ naprawdę myślałam, że miała na myśli
Growla.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć, o kim mówi, i
zarumieniłam się. W naszą stronę zmierzał Cosimo. Ubrany był w
szary dwurzędowy garnitur, ciemnoblond włosy zaczesał do tyłu, a
na nosie miał okulary z cienką obwódką.
– Wygląda jak makler – skomentowała cicho Trish.
Zarządzał pieniędzmi Falconego, więc nie było to
dalekie od prawdy. Ten garnitur był jego drugą skórą. Nigdy nie
widziałam go w niczym innym. Był kompletnym przeciwieństwem
mężczyzny, któremu przyglądałam się kilka sekund wcześniej.
Trish z Anastasią zrobiły krok w bok i utworzyły
dwuosobową grupkę udającą, że dają mi i Cosimowi trochę
przestrzeni. Udającą, ponieważ z pewnością zamierzały nas
podsłuchiwa
oraz zapamiętać każde nasze słowo.
Wątpiłam, żeby zamierzały użyć tego przeciwko
mnie, w końcu były moimi przyjaciółkami, lecz i tak wolałam nie
podejmować tego ryzyka.
Cosimo zatrzymał się odrobinę zbyt blisko, chwycił
moją dłoń i pocałował ją. Prawie przewróciłam oczami na ten
gest, cho
część mnie rozkoszowała się pełnymi
uznania spojrzeniami, jakie wymieniły ze sobą dziewczyny.
– Chciałabyś zatańczyć? – zapytał łagodnym i
spokojnym głosem. To, tak jak garnitur, także nigdy się nie
zmieniało. Trish porównała go kiedyś do dobrze naoliwionej
maszyny. To określenie było zbyt trafne. Cosimo spojrzał na moje
przyjaciółki, ale nic nie powiedział. Ja nie odważyłam się
zrobić tego samego, ponieważ bałam się, że zobaczę wkurzoną
Anastasię. Czasami nie miałam za cholerę pojęcia, o co jej
chodziło.
Ruszyłam z nim na parkiet, przez cały czas czując na
sobie ciekawskie spojrzenia przyjaciółek. Trish i Anastasia nie
były jedynymi osobami, które nas obserwowały – moi rodzice także
zwrócili na nas uwagę. Niemal skrzywiłam się, widząc, jak
bacznie nam się przyglądają.
Nie potknij się, mówiłam sobie raz po raz,
kiedy zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki.
Gdy tak tańczyliśmy blisko siebie, czekałam na
motyle, na cokolwiek, najmniejsze drgnięcie serca, lecz nic się nie
wydarzyło. Chociaż Cosimo też nie wyglądał, jakby zakochał się
we mnie po uszy. Co prawda miłość nie była koniecznym warunkiem
ślubu, ale byłoby miło.
Cosimo próbował podtrzymywać rozmowę. Mówił o
pogodzie, o tym, jak śliczna była moja sukienka – o drobnostkach,
które, jego zdaniem, mogły mnie interesować. Nie mógłby się
bardziej mylić.
Przyjaciółki nadal obserwowały mnie i Cosima. Choć
„obserwowanie” nie było dobrym słowem na to, jakim wzrokiem
patrzyła na mnie Anastasia. Miałam ogromną nadzieję, że wkrótce
sobie kogoś znajdzie. Znając ją, pewnie po prostu była wkurzona,
że ten raz to ja byłam na prowadzeniu. Chociaż nie miałabym nic
przeciwko, gdyby szukanie mi kandydata na męża zajęło ojcu nieco
więcej czasu. Oderwałam wzrok od nadąsanej twarzy
dziewczyny i zerknęłam w kąt pokoju, gdzie wcześniej stał Growl.
Nie wrócił tam.
– Zauważyłam przed chwilą z przyjaciółkami
pewnego mężczyznę – oznajmiłam, nawet nie wiedząc do końca, o
czym Cosimo paplał, zanim mu przerwałam. – Przyjaciółki
powiedziały mi, że ma na imię Growl. Wyglądał…
Nie zdążyłam powiedzieć niczego więcej. Cosimo
mocniej zacisnął rękę na moich plecach.
– Powinien był zostać, gdzie jego miejsce –
stwierdził ostrym tonem, którego się po nim nie spodziewałam.
Posłał mi uspokajające spojrzenie. – Nie martw się. Jesteś
bezpieczna. Wie, że nie może zbliżać się do takich kobiet jak
ty.
Otworzyłam usta, chcąc zadać więcej pytań, ale
Cosimo pokręcił głową.
– Porozmawiajmy o czymś innym.
W tamtej chwili nie istniało nic innego, o czym
chciałabym rozmawiać, więc wyciszyłam się i słuchałam wywodów
Cosima na temat różnych nieistotnych spraw. Chociaż nie
powstrzymało to mojego spojrzenia od błądzenia po pomieszczeniu w
poszukiwaniu Growla.
Cosimo odprowadził mnie do przyjaciółek i wymienił z
Anastasią spojrzenie. Najwyraźniej jego uwadze również nie
umknęła jej niezadowolona mina. Gdybym była odważniejsza,
zapytałabym ją, czy ma jakiś problem, ale nie zamierzałam
sprawiać kłopotów na swoim pierwszym przyjęciu.
Cosimo przeprosił nas, po czym ruszył do Falconego i
zebranej przy nim grupki mężczyzn. Trish wręczyła mi nowy
kieliszek szampana.
– Jak było?
– Miło – odpowiedziałam automatycznie, nie chcąc
przyznać przed nimi, że w ogóle nie obchodził mnie mój przyszły
mąż.
– Uroczo razem wyglądaliście – oznajmiła słodkim
głosem Anastasia. Zaskoczyło mnie to i od razu się rozluźniłam.
Najwyraźniej zdała sobie sprawę z tego, że bez powodu była
zazdrosna o mnie i Cosima.