PIERWSZY
Istnieją
cztery rodzaje morderstw:
karalne,
wybaczalne, uzasadnione i chwalebne.
~Ambrose
Bierce
LIAM
Cóż,
dzisiaj jest ten dzień. Wypiłem brandy prosto z butelki. Pieprzyć
szklankę. Nie miałem siły, żeby się ruszyć.
–
Zamierzasz się podzielić? – spytała Natasha, ocierając się o
mnie.
Podałem
jej butelkę i odchyliłem się do tyłu, obserwując, jak wlewa
alkohol prosto do gardła. Boże, ależ będę tęsknić za tym
gardłem, ale to już właściwie koniec.
– To taki smutny dzień. –
Zmarszczyła brwi, kiedy zabrałem jej butelkę. Gdyby chociaż
wychodziła zaraz po naszych "zbliżeniach"... Jednak nie
było sensu wyrzucać jej w tym momencie. Nasze spotkania właśnie
oficjalnie się zakończyły, bo inaczej matka zażądałaby moich
jaj na srebrnej tacy, a ojciec z pewnością by je dostarczył.
– Powiedz mi jeszcze raz, jak
ona ma na imię – powiedziała Natasha i wspięła się na mnie.
Odsuwając
blond włosy z jej twarzy, pomyślałem o wszystkich rzeczach, które
wolałbym robić zamiast gadania, ale musiałem się powstrzymać.
– Melody Nicci Giovanni –
odpowiedziałem, biorąc kolejny łyk.
Wydęła
wargi, co wyglądało naprawdę brzydko. Większość jej min była
okropna, ale nie spotykałem się z nią dla wyglądu ani, rzecz
jasna, rozumu.
– Małżeństwa były
aranżowane jakoś w osiemnastym wieku. Jak możesz poślubić
dziewczynę, której nigdy nie spotkałeś? Nawet nie wiesz, jak
wygląda. Co, jeśli jest brzydka albo gruba? – zapytała. Pewnie
byłby to dobry argument, gdyby nie miało znaczenia, jaka jest moja
rodzina i z czego żyjemy.
– Tłumaczyłem ci to,
Natasho. Giovanni są jedną z najpotężniejszych, jeśli nie
najpotężniejszą rodziną we Włoszech i na większości
Zachodniego Wybrzeża. Mój ojciec chce zakończyć rywalizację
między Irlandczykami i Włochami. Więc nawet jeśli jest brzydka
albo gruba, albo cała pokryta pieprzonymi kurzajkami, wypełnię
swój obowiązek i ożenię się z nią. – Zrzuciłem Natashę z
siebie i wstałem.
Sedric,
mój ojciec, mówił o tym małżeństwie przez ostatnie dwanaście
lat. Byłem wtedy zaledwie piętnastoletnim szczylem i chciałem się
wykazać, więc chętnie zrobiłbym wszystko, byle tylko rodzina była
ze mnie dumna. Jak skończony idiota. Powinienem był pozwolić, żeby
to Declan ożenił się z nią, ale on miał już na koncie swoje
pierwsze włamanie do jednego z głównych szwajcarskich banków i
obrobił Rosjan do czysta. Neal był już za stary i zdążył sobie
znaleźć idealną lalunię. Jak wszyscy synowie, chcieliśmy
zaimponować ojcu. Myślałem, że nie mam innej możliwości, ale
tak, jak mówię, byłem skończonym debilem.
– Mógłbyś po prostu ożenić
się ze mną. Jestem w jednej czwartej Włoszką. – Natasha
zaśmiała się i przeturlała po łóżku. Zamierzałem spalić tę
pościel albo nawet kupić nowe łóżko.
– Nie doszłoby do tego nawet,
gdyby piekło zamarzło, a moja matka leżała sześć stóp pod
ziemią – odparłem, chwytając ręcznik.
– A dlaczego nie? – oburzyła
się, przyciągając prześcieradło do piersi, jakby była nieśmiałą
kobietą.
Spojrzałem
na nią pustym wzrokiem.
– Bo jesteś zdzirą, szmatą,
dziwką, kobietą bez znaczenia, mózgu i jakichkolwiek walorów poza
dobrym tyłkiem i głębokim gardłem. – Podszedłem do niej,
ucałowałem w policzek i chwyciłem za to cudne gardło. – Ale nie
smuć się. Każdy z nas ma do odegrania rolę, a ty swoją już
wypełniłaś. Twoje usługi nie będą więcej potrzebne.
Puściłem
ją, po czym wyjąłem z portfela kilka banknotów i rzuciłem w jej
kierunku.
– Nie jestem prostytutką. –
Powstrzymała szloch.
Nienawidzę
mazgajów. Uśmiechnąłem się ironicznie.
– Ale i tak weźmiesz tę
kasę.
Udałem
się w stronę łazienki, a kiedy Natasha nie odpowiedziała,
odwróciłem się do niej ostatni raz.
– Pospiesz się, skarbie, a
jeśli chociaż pomyślisz o wzięciu czegoś innego niż pieniądze,
które ci dałem, zabiję cię bez wahania. – I naprawdę zrobiłbym
to. Byłem Callahanem. Nasze słowo było prawem w Chicago i na
większości Wschodniego Wybrzeża. Nawet policja dała już sobie z
nami spokój.
Kiedy
usłyszałem, jak drzwi sypialni otwierają się i zamykają,
uśmiechnąłem się do siebie i wskoczyłem pod prysznic. Ta kobieta
będzie ostatnią przed poznaniem mojej przyszłej żony.
Lubi
prysznic czy wannę? Nieważne, uświadomiłem sobie, że nie wiem o
niej praktycznie nic oprócz tego, że znam jej datę urodzenia, 13
lutego 1990 roku, oraz kilka mało znaczących faktów. Jej ojciec
utrzymywał wszystko inne w sekrecie. Nigdzie nie było jej zdjęć –
nie widziałem jej mediów społecznościowych ani prawa jazdy. Nic,
nawet jednej pieprzonej recepty z jej imieniem. Była duchem. Gdybym
nie był pewien, mógłbym pomyśleć, że ta kobieta nie istnieje.
Jednak
to miało sens. Zrobiłbym to samo, gdybym miał córkę. Na świecie
roiło się od szalonych popaprańców, którzy nie wiedzieli, co
znaczy być potomkiem szefa mafii. Rodzina była wszystkim. To
najważniejsza rzecz, którą ojciec wpajał nam od dziecka.
Zasada nr 1: Zabijasz dla
rodziny. Umierasz dla rodziny. Nie możesz ufać nikomu innemu.
W
tym dziwnym okresie życia, gdy byłem jeszcze małolatem, jakiś
starszy dureń uznał za zabawne zepchnąć mnie ze schodów. Tej
samej nocy Neal i Declan spalili mu dom, oczywiście zaraz po tym,
jak stłukli go prawie na śmierć. Kiedy wrócili i wyjaśnili ojcu,
co odwalili, dał im kluczyki od porsche, a mi powiedział, żebym
patrzył i się uczył. Tak też zrobiłem, bardzo skrupulatnie.
Dlatego właśnie to ja, a nie Neal, stałem się prawą ręką ojca,
mimo że byłem tym młodszym. Jednak Neal nie miał nic przeciwko –
dla niego liczyła się siła fizyczna – podczas gdy nasz kuzyn
Declan pozostawał raczej za kulisami. Wszystko ułożyło się
idealnie.
Zasada nr 2: Nie bierz jeńców
i niczego nie żałuj.
Wyszedłem
z łazienki i zobaczyłem ich, stali tam wszyscy, mój ojciec, brat i
kuzyn, ubrani w najlepsze garnitury, jakie można kupić.
– Przeczytałeś akta, które
ci wysłałem, czy byłeś zbyt zajęty swoją kurwą? – zapytał
ojciec, zerkając na teczki na moim biurku.
– Pewnie odpuścił sobie,
kiedy zobaczył, że nie ma obrazków. – Declan wyszczerzył zęby,
a Neal parsknął śmiechem.
– Tak się składa, że
przeczytałem, ale mam w dupie, gdzie chodziła do szkoły i jaki
jest jej ulubiony kolor. Jedynej rzeczy, którą chciałem wiedzieć,
nie było w aktach. Z tego, co wiem, Melody Giovanni mogłaby równie
dobrze wyglądać jak włoski koń.
Sedric
stanął mi na drodze. Kiedy się wyprostował, był tak wysoki jak
ja i uniemożliwiał mi podejście do garderoby.
– Ojcze…
– Zapomniałeś, jaka jest
stawka?
– Jak…
– Nie przerywaj mi. –
Spojrzał na mnie z pogardą. – Wydajesz się zapominać, że
jedynym sposobem na to, żebyś został głową rodziny, jest
małżeństwo.
– Nie ma w niej nic, co by
mnie interesowało.
Złapał
mnie za szyję i spojrzał z wściekłością.
– Bierz tę cholerną teczkę,
synu.
Wyrywając
się z uścisku zauważyłem, że Declan stoi przy moim biurku, w
każdej chwili gotowy podać mi teczkę, Neal zaś jest z tyłu,
gotowy wleźć ojcu w tyłek, jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Nie potrzebuję tej
pierdolonej teczki. Czytałem to. Melody Nicci Giovanni: wiek
dwadzieścia cztery lata, urodzona trzynastego lutego, w nieznanym
szpitalu w Północnej Kalifornii, jedyne dziecko Orlando i Avieli
Giovannich, którzy wyemigrowali z Włoch jako nastolatkowie. Jej
matka umarła, kiedy Melody była młoda i od tego czasu Orlando
trzymał ją zamkniętą w wieży. Przez większość życia uczyła
się w domu, dopóki nie poszła do państwowego college'u w jakiejś
zapyziałej dziurze zwanej Cascadia w Oregonie. Przypuszczam, że
właśnie tam wynaleziono łyżwiarstwo i brokat. – Odprawiłem
Declana machnięciem ręki, zanim podszedłem do garderoby.
Zawiązałem
czerwony krawat, Declan i Neal parsknęli śmiechem na mój
komentarz, a ojciec czekał na więcej.
– Poza tym jest jakimś
pieprzonym duchem. Żadnych zdjęć czy odcisków palców. Tylko
jakieś cholerne strzępy informacji porozrzucane po Zachodnim
Wybrzeżu, gdy jej ojciec zabijał rywali włoskiej i irlandzkiej
rodziny w promieniu stu mil, zanim przejął ich terytorium. – Nim
zorientowaliśmy się, że to oni, Zachodnie Wybrzeże było już dla
nas kompletnie poza zasięgiem. Żaden z naszych produktów nie mógł
wejść ani wyjść niezauważony, teraz sukinsyn torował sobie
drogę na południe, przejmując meksykańskie kartele.
Włosi
zawsze muszą się panoszyć i naznaczać wszystko swoim nazwiskiem.
– Pierwszy i ostatni raz
spotkałem Melody, kiedy strzelała do rzutków, a ja i jej ojciec
omawialiśmy warunki kontraktu w jego gabinecie. Ta mała czarnulka
ani razu nie spudłowała, a miała zaledwie dziewięć lat –
wyjaśnił mój ojciec.
– Powinienem być pod
wrażeniem? Zdenerwowany? Uradowany? Dzięki Bogu wie, jak strzelać
do rzutków… To nadal kobieta, jak każda inna.
Nie
odezwał się, przeszedł przez pokój dokładnie w momencie, kiedy
trzy krzyczące kobiety zaczęły dobijać się do drzwi.
– Liam, pospiesz się. Musisz
spotkać się z panem Giovannim za godzinę! – żona mojego kuzyna
darła się zza drugiej strony drzwi.
Musiała
być jakaś granica, której szwagierki nie mogły przekraczać.
Skoro Declan nie dbał o nią zbytnio, a ona w sumie nie należała
do rodziny, rosła we mnie pokusa, by zrobić jej krzywdę.
– Opanuj swoją babę –
rozkazałem mu.
Ich
związek nie miał dla mnie żadnego sensu. Declan był cichy,
spokojny, cerę miał bielszą niż śnieg, z kolei Coraline była
głośna, otwarta i, no cóż… czarna. Ojciec się wkurzył, że
nie jest Irlandką, na jakieś dziesięć sekund, zanim zdał sobie
sprawę, że nie ma możliwości dyskusji, gdyż moja matka była
półkrwi.
– Liam, przestań walić konia
– powiedziała Olivia, wiecznie wyszczekana żona Neila. Wszystkie
trzy przypuściły atak na mój pokój.
– Żadnej z was nie
zapraszałem do środka…
Olivia
zaśmiała się.
– Zobaczyłyśmy, jak ta twoja
wywłoka wypada stąd niczym zmora z piekła, więc doszłyśmy do
wniosku, że się przygotowujesz.
Wychodząc
na zewnątrz, Neal i Declan szczerzyli się do swoich żon jak
kretyni.
– Jeśli wam na nich zależy,
zabierajcie mi je z oczu jak najprędzej – warknąłem przez zęby.
– Grozisz moim córkom? –
wkroczyła matka.
– Tak, jak zawsze – odparła
Coraline, zaśmiała się i uściskała ją. Oczywiście moja matka
odwzajemniła uścisk. Zdrajczyni.
– Na miłość boską,
wynoście się! – Miałem ochotę je zabić.
– Nie podnoś na mnie głosu,
młody człowieku. – Zielone oczy mojej matki zwęziły się tak
bardzo, że Neil nie mógł już dłużej powstrzymywać śmiechu.
– Tak trzymaj, mamo –
zachęcał ją.
Spojrzałem
na nią błagalnie.
– Ten twój cholerny wzrok –
wymamrotała i wiedziałem, że wygrałem.
Dzięki
ci, pieprzony Jezu.
– Myślę, że na razie
wystarczy. Pozwólmy temu chłopcu ubrać się w spokoju –
powiedziała, a ja zastanawiałem się, czy powinienem się obrazić
za tego chłopca, ale bardzo chciałem, by wreszcie wyszli bez
konieczności używania siły.
– Daj nam znać, jeśli
będziesz potrzebował pomocy przy ubieraniu, kochanie – dodała,
kiedy wychodzili.
Gdzie
ja, kurwa, idę, na bal maturalny?
– Jestem dojrzałym mężczyzną,
matko.
Zmrużyła
oczy.
– Prawdziwy dojrzały
mężczyzna nie sypia z dziwkami.
Wszyscy
zaśmiali się głośno, zamykając drzwi, ale nadal ich słyszałem.
To kolejny powód, dla którego musiałem się ożenić. Nie można
być „prawdziwym”
irlandzkim mężczyzną, nie mając żony. Bez niej nieważne, co
zrobię, nigdy nie zyskam szacunku, który mi się należy.
Poślubię
Melody Giovanni i zrobię z niej kobietę odpowiednią do rządzenia
u mego boku. Gdy dodam władzę jej rodziny do swojej, będę miał w
garści wszystko, zanim skończę trzydziestkę. Myśl o tym i o
innych rzeczach, które przyniesie przyszłość, sprawiła, że mój
kutas drgnął. Tylko niewielką część mnie obchodził jej wygląd.
Jej nazwisko i lojalność w zupełności mi wystarczą. Na szczęście
z tego, co mi mówili, wynika, że dobrze wie, czym zajmuje się jej
rodzina. Nie miałbym czasu uczyć jej, czego może się spodziewać,
ani tłumaczyć, dlaczego na moich ubraniach znajdzie czasem ślady
krwi.
Poprawiłem
krawat, po czym sięgnąłem po broń i włożyłem kastet do
kieszeni. Otwierając drzwi, zobaczyłem, że ojciec czeka na mnie –
obserwuje i ocenia. Obejrzał mnie z góry do dołu, po czym skinął
głową z aprobatą.
Zasada nr 3: To, że żyjesz
ze sprzedaży narkotyków, nie znaczy, że możesz się źle ubierać.
– Masz tutaj aktualne dane
finansowe i biznesowe Giovannich – rzekł, podając mi grubą
teczkę, gdy szliśmy korytarzem.
On
i te jego cholerne teczki...
– Jak je zdobyliśmy? –
zapytałem bez zastanowienia i po namyśle sam sobie odpowiedziałem:
– Declan jest coraz lepszy.
– Przebił się przez ich
zabezpieczenia dziś rano… kiedy ty wbijałeś się w pannę Briar.
– Zerknął na mnie z ukosa.
– Skończyłem z tym –
stwierdziłem w chwili, gdy dotarliśmy do czekających samochodów.
Matka
uśmiechnęła się i ucałowała nas obu w policzki.
– Mam nadzieję, bo inaczej
musiałbym zająć się tym osobiście. – Ucałował matkę. – Do
widzenia kochanie, wrócimy rano.
– Znam zasady. Opowiedz mi
wszystko, jak już ją poznasz – powiedziała do mnie, kiedy Neal i
Declan wsiedli do swojego samochodu.
Nigdy nie używaliśmy tego
samego pojazdu. Ojciec i ja jeździliśmy osobno, a Declan i Neal
razem.
– Przeczytałeś? – zapytał
ojciec.
Uśmiechnąłem
się złośliwie.
– Skurczybyk prawie potroił
zyski w niespełna rok.
– Udało mu się też
wprowadzić swoje narkotyki na terytorium Valero – w Grecji, Rosji
i na pieprzonych Filipinach. Sieć jego kontaktów ciągnie się
przez większość wschodniej Europy, mały skurwiel – przekazał
Declan przez radio. Widocznie byliśmy właśnie w trakcie
telekonferencji.
Próbowaliśmy
wprowadzić nasz towar do tej części świata przez ostatnie cztery
lata, ale Valero pilnował go bardziej niż ojciec jedynej córki na
wakacjach. Tylko trzy rodziny były silniejsze od wszystkich
pozostałych. Callahanowie, Giovanni i pieprzeni Valero. Valero to
nic innego jak żmije – nie, robaki pełzające w ziemi, które żrą
własne gówno. Większość z nich to Rosjanie, niektórzy Niemcy, a
wszyscy to złodzieje rozkradający naszą własność i sprzedający
jako swoją.
– Ten facet ma pierdoloną
podkowę i leprechauna1
w dupie – stwierdziłem. To jedyne wyjaśnienie tego, jak udało mu
się dokonać czegoś takiego bez zostania naszpikowanym kulami przez
Valero.
– Nie wspominając o tym, że
jest ich coraz więcej. Kiedy byłem w Meksyku, widziałem
przynajmniej dwudziestu ludzi Giovanniego, strzegących podziemnych
pól heroiny – dopowiedział Neil, trochę zbyt podekscytowany. –
Pod pieprzoną ziemią, wierzycie w to? Nie umiem nawet sobie
wyobrazić ilości technologii, jakiej użyli, by to zadziałało.
Tam na sam dźwięk nazwiska Giovanni ludzie uciekają i błagają o
życie.
– Táimid ag titim ar
gcúl2…
A ja nie lubię być z tyłu. Nie będę siedział spokojnie, kiedy
nas prześcigają. Rozumiesz mnie? – spytał ojciec. – Liam.
– Rozumiem – westchnąłem
ostatni pieprzony raz.
– Nie spierdol tego. Dzięki
temu małżeństwu możemy zmiażdżyć Valero i wszystkich innych –
dodał ojciec. Znowu.
– Dzięki Bogu, że ten biedny
skurczybyk nie miał syna – powiedział Declan.
– Nic nie jest jeszcze pewne –
odparł ojciec. – Nawet po ich ślubie, który potrwa pewnie kilka
dni, jeśli matka przeforsuje swoje plany, nie dadzą nam wszystkiego
tak na tacy. Może zająć miesiące, nim upewnimy się, że to nasze
nazwisko wzbudza lęk w sercach ludzi.
– Liam, czy ty dasz radę to
zrobić? Jesteś bardzo próżny. Co, jeśli ona nie spełni twoich
niezwykle wygórowanych wymagań? – Ton Neila był poważny, a ja
miałem ochotę nasikać mu na twarz.
– Odpieprz się. – Nie
zamierzałem tego zepsuć. Dotąd powinni już to wiedzieć. Córka
Orlando Giovanniego była kluczem do wszystkich drzwi. – Jeśli nie
spełni moich oczekiwań, będę pił tak długo, aż nie będę
widział wyraźnie. Albo dopóki nie przekonam jej do wizyty u
chirurga plastycznego Olivii. – To tylko w połowie był żart.
Brzydcy ludzie nie muszą być brzydcy na zawsze.
– Pierdol się – warknął.
– Świetnie, dzięki, Liam,
teraz będzie marudził przez resztę drogi – westchnął Declan.
– Zobacz, jak się przejąłem.
– Skinąłem na kierowcę, który zakończył naszą rozmowę.
Potrzebowałem
chwili, ale myślałem teraz jedynie o tej małej Giovanni, która za
moment miała stać się częścią mojego życia. Wyjąłem
pierścionek z kieszeni marynarki i przyjrzałem się ogromnemu
brylantowi, który miał przesądzić o naszym losie. Ona była
Włoszką, a więc katoliczką, tak jak my, a to znaczyło, że:
Zasada nr 4: Żadnego
cholernego rozwodu.
– Czas rozpocząć grę –
szepnąłem sam do siebie. Doprowadzę to do końca albo zginę,
próbując. Ale, jeśli jest choć trochę podobna do kobiet, które
miałem w przeszłości, będzie mi jadła z ręki, a ja nie mogę
się tego doczekać.
2 (irl.)
Zostajemy w tyle.
Brzmi wciągajaco aż chce sie czytac dalej
OdpowiedzUsuńCiekawa i intrygująca historia, którą chce się poznać do końca
OdpowiedzUsuńOo chce więcej..musza mieć ta książkę
OdpowiedzUsuńMusze chyba stw
OdpowiedzUsuńorzyć sobie biblioteczkę i nagromadzić powieści :)w
Super fragment
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńchętnie poczytam
OdpowiedzUsuńZ penwością zachęci nie jedną osobę do poczytania :)
OdpowiedzUsuńpaniom już zaczyna się książka podobać
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo intrygująca książka :)
OdpowiedzUsuńKolejna książka na mojej liście do poczytania Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuń