Rozdział drugi
Ślub Arii i Luki
Gianna
Ten
ślub był farsą. Gdy tylko usiedliśmy przy stole, Aria odchyliła
się, oddalając się od Luki i kurczowo chwyciła moją dłoń. Jej
udręka była dostrzegalna. Bardzo starała się to ukryć, jednak
dla mnie to było jasne jak słońce. Oczywiście wszyscy mieli to w
dupie. Zmuszanie kobiet do ślubu stało się praktycznie standardem,
a nieszczęście pewnikiem. Nikt nigdy nie pytał nas o to, czego
pragnęłyśmy. Nikogo to nie obchodziło. Nawet pozostałych kobiet.
Właśnie wtedy złożyłam sobie obietnicę, której z determinacją
zamierzałam dotrzymać: nie skończę w małżeństwie bez miłości.
Nie obchodziło mnie, że to mój obowiązek ani że tak nakazywał
honor; nic w tym zapomnianym przez Boga świecie nie mogło zmusić
mnie do poślubienia kogoś z innego powodu niż miłość.
Matteo przez cały czas spoglądał na mnie przez stół, a ten
wkurzający, zarozumiały, szeroki uśmiech nie schodził mu z
twarzy. Bezustannie pożerał mnie wzrokiem. On sam nie wyglądał
zbyt nędznie w jasnoszarej kamizelce, białej koszuli i eleganckich
spodniach. Jakimś cudem jego wysoka, umięśniona sylwetka
wyróżniała się z tłumu jeszcze bardziej, kiedy był tak
wystrojony. Oczywiście prędzej odgryzłabym sobie język, niż
przyznała przed kimkolwiek, że tolerowałam to, jak wyglądał
Matteo; poza tym, jego osobowość pozostawiała wiele do życzenia.
Aria chwyciła moją schowaną pod stołem dłoń jeszcze mocniej,
ponieważ Luca coś jej powiedział. Kompletnie nie zdawała sobie
sprawy z tego, że Matteo ze mną flirtował. Nie zdawała sobie
sprawy z niczego poza własną udręką.
Ścisnęłam jej rękę, ale wtedy otwarto parkiet i wkrótce
zostałyśmy rozdzielone, ponieważ Luca poprowadził ją na ich
pierwszy taniec jako młodej pary. Szybko wstałam, desperacko
pragnąc wyślizgnąć się ku zatoce, gdzie mogłabym pobyć sama,
lecz Matteo złapał mnie na krawędzi parkietu. Na twarzy miał ten
sam zarozumiały, szeroki uśmiech. Czy ten bydlak musiał wyglądać
tak dobrze?
Jego włosy specjalnie zostały rozczochrane, a oczy miał
niesamowicie ciemne, niemal czarne. Nie dało się nie zwracać na
niego uwagi. Rzecz jasna, zdawał sobie sprawę z tego, jak działał
na większość kobiet i oczywiście oczekiwał, że ja też będę
do niego wzdychała. Prędzej zamarzłoby piekło.
Skłonił się, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Zatańczysz ze mną? – zapytał.
Na widok jego szerokiego uśmiechu poczułam głupie motyle w
brzuchu. Był bardziej wyluzowany niż większość mężczyzn z
mafii, ale to prawdopodobnie tylko pozory. Może i opanował do
perfekcji udawanie chłopaka z sąsiedztwa, lecz pod tą maską
chował się drapieżca, czekający, by zaatakować. Nie zamierzałam
zostać jego ofiarą.
Ojciec obserwował mnie ze swojego miejsca przy stole, więc nie
miałam wyboru i musiałam skinąć głową w odpowiedzi na pytanie
Matteo lub zaryzykować tym, że rodzic urządzi mi ogromną scenę.
Co prawda mnie by to nie obeszło, jednak nie chciałam dodawać
zmartwień Arii. Już i tak balansowała na skraju załamania
nerwowego.
Matteo wziął mnie za rękę i położył dłoń płasko na moich
plecach; ciepło jego skóry przesączyło się przez cienki materiał
sukienki. Żołądek podszedł mi do gardła, ale zmusiłam się do
przybrania maski znudzenia. Nienawidziłam tego, co działo się z
moim ciałem w pobliżu Matteo. Gdyby nie zabraniano mi spotkań z
innymi chłopakami, prawdopodobnie nie wywarłby na mnie wrażenia,
lecz tak, jak w przypadku Arii, ten taniec był jedynym kontaktem
fizycznym, jaki miałam z facetem spoza rodziny.
Spojrzałam na niego. Z bliska widziałam, że jego tęczówki były
ciemnobrązowe, a ich zewnętrzny pierścień niemal czarny. Miał
grube, czarne rzęsy, a na jego policzkach i brodzie zarysowywał
się cień zarostu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, więc
odwróciłam głowę, skupiając się na gościach tańczących wokół
nas. Wszyscy się śmiali, dobrze się bawiąc. Z zewnątrz wyglądało
to jak wspaniała uczta. Idealnie przyozdobiony ogród posesji
każdego mógłby łatwo zmylić. Było tak cholernie łatwo
pozwolić owiewającej nas bryzie oceanu porwać
rzeczywistość. Wyjątkowa atmosfera, jaką mógł zaoferować tylko
dom w Hamptons, potrafiłaby przekonać każdego, że życie to
bajka.
Jednak ja znałam prawdę.
Matteo przyciągnął mnie jeszcze bliżej, mocno przyciskając moje
ciało do swojego. Czułam każdy centymetr jego mięśni oraz broni
schowanych pod kamizelką. Wiłam się w jego ramionach, próbując
zwiększyć dystans, chociaż część mnie pragnęła podnieść
głowę, zbliżyć się do niego i pocałować go w usta. To z
pewnością zostałoby skandalem tego wesela.
Ojciec wpadłby w szał, co prawie przekonało mnie do postąpienia w
ten sposób. Dlaczego zmuszano dziewczyny do czekania z pierwszym
pocałunkiem do ślubu? To niedorzeczne. Było mi żal Arii, której
pierwszy pocałunek odbył się przy wszystkich gościach. Nie
zamierzałam podzielić jej losu. Nie obchodziło mnie to, kogo
musiałabym przekupić, żeby mnie pocałował.
Matteo schylił się, a na jego ustach zaigrał kpiarski uśmieszek.
– Wyglądasz pięknie, Gianna. Twoja wkurzona mina wspaniale
komponuje się z tą sukienką.
Zanim udało mi się powstrzymać, wybuchłam śmiechem. Próbowałam
zatuszować to kaszlem, ale, sądząc po jego twarzy, Matteo tego nie
kupił. Cholera. Zmrużyłam oczy – na próżno. Postanowiłam
ignorować go przez resztę naszego tańca, licząc na to, że moje
ciało zrobi to samo, lecz wtedy ten bydlak zaczął przesuwać
kciukiem po moich plecach, przez co wszystkie zakończenia nerwowe
zdawały się ożywiać.
Chciałam go pocałować. Nie tylko po to, żeby dokuczyć ojcu i
wszystkim innym mężczyznom z naszego świata, którzy nie
dostrzegali niczego złego w trzymaniu kobiety na uwięzi. Pragnęłam
go pocałować, ponieważ pachniał przesmacznie i właśnie dlatego
musiałam się od niego szybko uwolnić.
Niestety, najwyraźniej postanowił doprowadzić mnie do szaleństwa,
gdyż po naszym pierwszym wspólnym tańcu udało mu się skraść
dwa kolejne i, ku mojemu absolutnemu poirytowaniu, moje ciało nie
przestało reagować na jego bliskość. Prawdopodobnie o tym
wiedział i dlatego w dalszym ciągu delikatnie głaskał mnie po
plecach, ale nie mogłam poprosić go o to, żeby przestał, ponieważ
w ten sposób przyznałabym się do tego, że mi to przeszkadzało, a
poza tym, jakimś cudem, część mnie nie chciała, by przestawał.
Wybiła niemal północ, kiedy ludzie zaczęli krzyczeć, żeby Luca
wziął do łóżka Arię. Nie udało jej się ukryć paniki. Gdy
wstała i chwyciła wyciągniętą rękę męża, spojrzała mi
szybko w oczy, lecz wtedy Luca już zaczął ją za sobą ciągnąć,
a za nimi ruszył tłum wrzeszczących mężczyzn. Zalała mnie fala
złości. Wstałam; postanowiłam za nią pójść i jej pomóc.
Matka złapała mnie za nadgarstek, gwałtownie mnie zatrzymując.
– To nie twoja sprawa, Gianna. Siadaj. Aria zrobi to, co do niej
należy i ty również powinnaś.
Zgromiłam ją wzrokiem. Czy nie powinna nas chronić? Zamiast tego
obserwowała scenę bez cienia współczucia. Wyrwałam jej się,
obrzydzona nią i wszystkimi wokół nas.
Ojciec stał obok Salvatore Vitiello, który krzyczał coś, co
brzmiało jak:
– Chcemy zobaczyć krew na prześcieradle, Luca!
Prawie się na niego rzuciłam. Co za bydlak. Nowy Jork i jego chore
tradycje. Pomimo ostrzegawczego spojrzenia ojca, odwróciłam się i
ruszyłam za mężczyznami. Luca i Aria już prawie byli w domu i
miałam problem z przedarciem się przez tłum, żeby do nich
dotrzeć. Nie byłam nawet pewna, co bym zrobiła, gdybym znalazła
się w pobliżu nich. Raczej nie mogłabym wciągnąć Arii do naszej
sypialni i zamknąć drzwi. To by nikogo nie powstrzymało, a już na
pewno nie jej męża. Ten facet był bestią.
Kilku z mężczyzn powiedziało do mnie coś sprośnego, ale ich
zignorowałam, skupiając wzrok na blond włosach Arii. Już niemal
dotarłam na przód tłumu, kiedy siostra zniknęła w sypialni, a
Luca zamknął za nimi drzwi. Wstrzymałam oddech, czując
ogarniającą mnie złość.
Wahałam się, czy powinnam wbiec do sypialni i skopać Luce dupę,
czy uciec najdalej, jak mogłam – nie chciałam słuchać tego, co
działo się za zamkniętymi drzwiami. Większość mężczyzn
zaczęła już wychodzić na zewnątrz, żeby wrócić do picia.
Zostało tylko kilkoro młodszych członków mafii z Nowego Jorku
oraz Matteo, który stał przed drzwiami i krzykiem dawał bratu
ohydne wskazówki. Wycofałam się, wiedząc, że nie mogę w żaden
sposób pomóc Arii, nienawidząc tego faktu bardziej niż
czegokolwiek innego. W przeszłości siostra tak często chroniła
mnie przed ojcem, a teraz, kiedy to ona potrzebowała ochrony, nie
mogłam jej pomóc.
Zamiast wracać na imprezę, postanowiłam pójść do swojego
pokoju. Nie byłam w nastroju, żeby znowu stawać twarzą w twarz z
rodzicami. Z ojcem pewnie bym się pokłóciła, a naprawdę nie
chciałam mieć też tego na głowie. Zanim zdążyłam ruszyć w dół
korytarza do sypialni, drogę zaszło mi dwóch chłopaków. Nie
znałam ich. Byli niewiele starsi ode mnie, mogli mieć po
osiemnaście lat. Jeden z nich nadal miał dziecięcy tłuszczyk i
trądzik. Drugi był wyższy i wyglądał bardziej niebezpiecznie.
Próbowałam ich wyminąć, ale ten wyższy zaszedł mi drogę.
– Spadajcie – powiedziałam, wpatrując się gniewnie w tych
dwóch idiotów.
– Nie psuj zabawy, Ruda. Zastanawiam się, czy tam też jesteś
ruda. – Wskazał na moje podbrzusze.
Moje usta wykrzywił grymas obrzydzenia. Słyszałam to już
milion razy.
Chłopak z trądzikiem prychnął z rozbawieniem.
– Moglibyśmy spróbować się tego dowiedzieć.
Nagle zjawił się Matteo. Wyższego chwycił za szyję i przyłożył
mu do krocza ostry, długi nóż.
– Albo – powiedział dziwnie spokojnym głosem – moglibyśmy
sprawdzić, jak długo będziesz wykrwawiał się na śmierć, kiedy
utnę ci fiuta. Co ty na to?
Wykorzystałam okazję i uderzyłam tego z trądzikiem kolanem w
jaja, przez co krzyknął i uklęknął. Pewnie nie powinno mi się
to tak bardzo podobać.
Matteo uniósł ciemne brwi, wpatrując się we mnie.
– Tego też chcesz kopnąć?
Nie musiał pytać dwa razy. Po prostu uderzyłam drugiego gościa,
jego również posyłając na kolana. Obaj spojrzeli na Matteo
szeroko otwartymi ze strachu oczami, kompletnie mnie ignorując.
– Spierdalać, zanim postanowię popodrzynać wam gardła –
powiedział Vitiello.
Wstali niezgrabnie i uciekli, przypominając psy z podkulonymi
ogonami.
– Znasz ich? – zapytałam.
Schował nóż. Nie wydawał się tak pijany, na jakiego wyglądał
na imprezie. Może robił to tylko na pokaz. Rozejrzałam się
szybko, zdając sobie sprawę z tego, że w tej części domu
zostaliśmy tylko my. Serce zabiło mi szybciej i żołądek mi się
przewrócił – to naprawdę nie był dobry pomysł.
– To dzieci dwóch naszych żołnierzy. Nawet jeszcze nie są w
mafii.
Wcielenie ich do mafii pewnie nie zrobiłoby z nich milszych ludzi.
– Sama bym sobie z nimi poradziła – stwierdziłam.
Znowu przesunął wzrokiem po moim ciele.
– Wiem – przyznał.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam i zupełnie nie miałam
pojęcia, czy sobie ze mnie żartował, czy nie.
– To zabawne, że potrafisz w jednej sekundzie zachowywać się jak
rycerz w lśniącej zbroi, a w następnej zachęcasz brata do tego,
żeby wykorzystał moją siostrę.
– Uwierz mi, Luca nie potrzebuje zachęty.
– Jesteś obrzydliwy. To wszystko jest obrzydliwe. – Odwróciłam
się i ruszyłam w drugą stronę, ale wyprzedził mnie i zagrodził
mi drogę, kładąc rękę na ścianie.
– Twojej siostrze nic nie będzie. Luca nie jest okrutny wobec
kobiet – zapewnił.
– I to ma mnie niby uspokoić?
Matteo wzruszył ramionami.
– Znam swojego brata. Arii nic się nie stanie.
Przyjrzałam mu się. Zdawało się, że mówił poważnie. Chciałam
mu uwierzyć, lecz z tego, co do tej pory widziałam, Luce było
daleko do miana dobrego człowieka. Był brutalny, okrutny i oziębły,
a ja nie miałam pewności, czy definicja bycia okrutnym wobec kobiet
znana przez Matteo pasowała do mojej.
– Cholernie bardzo chciałbym cię teraz pocałować – oznajmił
surowym głosem, napędzając mi strachu.
Otworzyłam szerzej oczy. Nie ruszył się, po prostu stał przede
mną z ręką położoną na ścianie, wbijając we mnie wzrok. Nie
byliśmy zaręczeni, dzięki Bogu, więc odzywanie się do mnie w ten
sposób było bardziej niż nie na miejscu. Ojciec by oszalał, gdyby
to usłyszał. Powinnam być zdenerwowana, co najmniej zawstydzona
jego słowami, ale zamiast tego zastanawiałam się, jakie to by było
uczucie kogoś pocałować, jakie to by było uczucie pocałować
właśnie jego. Wszystkie dziewczyny z mojej klasy już się całowały
i robiły o wiele więcej. Tylko Aria, inne nastolatki z rodzin
należących do mafii i ja byłyśmy chronione przed światem
zewnętrznym, chodząc wszędzie w towarzystwie ochroniarzy. Jak by
to było pocałować kogoś, kogo nie powinnam całować? Zrobić
coś, czego nie zrobiłaby dobra dziewczyna?
– To dlaczego tego nie zrobisz? – Usłyszałam siebie. W głowie
zapaliła mi się czerwona lampka, ale ją zignorowałam.
To był mój wybór. Gdybyśmy nie byli, kim jesteśmy, gdybyśmy nie
przyszli na świat w tym popapranym świecie, gdyby Matteo nie
należał do mafii i nie był zabójcą, może wtedy mogłabym się w
nim zakochać. Gdybyśmy spotkali się jako dwoje normalnych ludzi,
wtedy mogłoby nas coś połączyć.
Przysunął się do mnie. Z jakiegoś powodu cofnęłam się,
wpadając na ścianę, lecz podążył za mną i wkrótce zostałam
uwięziona między zimnym kamieniem a jego ciałem.
– Ponieważ w naszym świecie istnieją pewne zasady i złamanie
ich ma swoje konsekwencje.
– Nie wyglądasz, jakbyś lubił zasady. – Nie byłam pewna,
czemu go tak podpuszczałam. Nie zależało mi na jego uwadze.
Chciałam wydostać się z tego popieprzonego świata i żyć z dala
od tych popieprzonych ludzi. Angażowanie się w cokolwiek z kimś
jego pokroju sprawiłoby, że stałoby się to niemożliwe.
Posłał mi mroczny uśmiech.
– Bo nie lubię. – Wyciągnął dłonie, muskając moją twarz i
powoli przeczesał nimi moje włosy. Zadrżałam, czując ten
delikatny dotyk. Nawet nie lubiłam Matteo, prawda? Był wkurzający
i arogancki, i nigdy nie wiedział, kiedy się zamknąć.
Jest taki sam jak ty.
Moje ciało pragnęło więcej. Chwyciłam jego kamizelkę i zmięłam
delikatny materiał.
– Ja też nie. Nie chcę, żeby mój pierwszy pocałunek był z
moim mężem.
Matteo zaśmiał się cicho. Znajdował się tak blisko, że bardziej
to poczułam, niż usłyszałam.
– To zły pomysł – wymruczał. Nasze wargi dzielił centymetr, a
jego oczy były mroczne i pozbawione figlarności, jaką można było
w nich zazwyczaj zauważyć.
Moje wnętrzności zapłonęły pożądaniem.
– Nie obchodzi mnie to.
I wtedy mnie pocałował, na początku delikatnie, jakby nie był
pewien, czy mówię poważnie. Pociągnęłam za jego kamizelkę,
chcąc, żeby przestał być ostrożny, i wtedy przygniótł mnie
swoim ciałem, wsuwając język między moje wargi, splatając go z
moim, nie dając mi czasu na myślenie o tym, co robię. Smakował
whiskey i czymś słodszym; przypominało to najsłodszą czekoladkę
z alkoholem, jaką mogłam sobie wyobrazić. Emanował ciepłem oraz
siłą. Dłoń trzymał na moim karku. Przez jego usta czułam palące
pożądanie.
Boże, nic dziwnego, że ojciec nie chciał, żebyśmy
przebywały w pobliżu mężczyzn. Wiedząc już, jak przyjemne było
całowanie, nigdy nie chciałam przestać tego robić.
Usłyszałam, jak ktoś gwałtownie wciąga powietrze, a wtedy Matteo
i ja rozdzieliliśmy się. Nadal zamroczona spojrzałam na swoją
siostrę, Lily, która zamarła w połowie korytarza. Pewnie spotkała
nas, wracając do pokoju. Miała szeroko otwarte oczy.
– Przepraszam! – wypaliła i niepewnie zrobiła kilka kroków w
naszym kierunku. – Czy to oznacza, że weźmiecie ślub?
– Nie. Nie zamierzam brać z nim ślubu. To nic nie znaczy –
prychnęłam.
Matteo zerknął na mnie i prawie poczułam się źle z tym, co
powiedziałam, lecz to prawda. Nie zamierzałam poślubiać członka
mafii, bez względu na to, jak dobrze potrafił się całować, ani
czy umiał mnie rozśmieszać. Mężczyźni z naszego świata byli
mordercami i dręczycielami. Nie byli dobrymi, czy nawet przyzwoitymi
ludźmi. Byli źli, zepsuci do szpiku kości. Nic nie mogło tego
zmienić. Może czasami udawało im się naśladować normalnych
chłopaków – co Matteo opanował do perfekcji – ale ostatecznie
była to tylko maska.
Vitiello odwrócił się do Lily.
– Nie mów nikomu o tym, co widziałaś, okej?
Odsunęłam się od niego, chcąc wprowadzić między nas nieco
wolnej przestrzeni. Jak mogłam pozwolić mu się pocałować? Może
miałam szczęście i był bardziej upity, niż się zdawało. Może
następnego ranka niczego nie będzie pamiętał.
– Okej – obiecała, uśmiechając się nieśmiało.
Matteo posłał mi znaczące spojrzenie, po czym minął Lily i
skręcił za rogiem. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, siostra
podbiegła do mnie.
– Całowałaś się z nim!
– Ćśśś – powiedziałam, kiedy szłyśmy korytarzem.
– Mogę dzisiaj spać u ciebie w pokoju? Powiedziałam matce, że
mogę.
– Tak, pewnie – zgodziłam się.
– Jak było? – zapytała szeptem. – Mam na myśli pocałunek.
Z początku zamierzałam skłamać, ale postanowiłam wyznać jej
prawdę.
– Wspaniale.
Zachichotała i weszła za mną do pokoju.
– Więc zamierzasz się z nim jeszcze całować?
Chciałam, lecz to byłby okropny pomysł. Wolałam nie dawać mu
nadziei.
– Nie. Już nigdy nie zamierzam całować się z Matteo.
Powinnam wiedzieć, że na tym się nie skończy.
***
Następnego
dnia, na kilka godzin przed tym, jak moja rodzina miała wyruszyć do
Chicago, Matteo złapał mnie samą przed moim pokojem. Nie próbował
mnie pocałować, choć stanął bardzo blisko. Byłoby łatwo
pokonać dzielący nas dystans, złapać go za koszulę i przyciągnąć
do siebie. Zamiast tego znowu stałam się powściągliwa i
spiorunowałam go wzrokiem.
– Czego chcesz? – burknęłam, a on mlasnął z niezadowoleniem.
– Poprzedniej nocy, kiedy byliśmy sami, nie traktowałaś mnie tak
ozięble.
– Miałam nadzieję, że będziesz zbyt pijany, żeby pamiętać.
– Przykro mi, ale nie. – Na widok tego aroganckiego uśmiechu
miałam ochotę skręcić mu kark albo go pocałować, jeszcze nie
wybrałam. Opcja numer jeden była lepsza, bez wątpienia.
– To był jednorazowy wyskok. To nic nie znaczyło. Nadal cię nie
lubię. Zrobiłam to tylko dlatego, że miałam ochotę zrobić coś
zakazanego.
Jego mroczny wzrok spoczął na moich ustach, a następnie przesunął
się niżej.
– Jest pełno zakazanych rzeczy, jakie moglibyśmy zrobić –
wymruczał, stawiając krok w moją stronę; stał teraz zbyt blisko,
tak blisko, że owiewał mnie jego zapach.
– Nie, dzięki.
Zakołysał się na piętach, uśmiechając się jeszcze szerzej.
– Dlaczego nie? Nie jesteś już taka odważna, co? Skoro masz już
dosyć zakazanych rzeczy, mogę poprosić twojego ojca o twoją rękę
– zaproponował.
– Jasne – odparłam sarkastycznie. – Nigdy cię nie
poślubię, to ci mogę obiecać. A teraz, kiedy Aria została
uwięziona w Nowym Jorku, ojciec i tak by mnie tu nie odesłał.
Matteo wzruszył ramionami.
– Skoro tak mówisz.
Jego nadmierna pewność siebie sprawiła, że coś we mnie pękło.
Dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.
– Myślisz, że nie można ci się oprzeć, co? To nieprawda. Ty,
Luca i wszyscy pozostali faceci z pieprzonej mafii myślicie, że
jesteście tacy świetni. Powiem ci jedno: gdybyście nie byli
zajebiście bogaci i nie nosili wszędzie pieprzonych broni, nie
bylibyście lepsi od nikogo.
– Nadal byłbym przystojny i nadal mógłbym gołymi rękami zabić
większość tych cieniasów. A ty, Gianna? Kim byś była bez opieki
rodziny i pieniędzy ojca?
Zrobiłam głęboki wdech. Tak, kim bym była bez tego wszystkiego?
Nikim. Nigdy nie musiałam niczego robić sama. Chociaż nie dlatego,
że nie chciałam. Po prostu mi na to nie pozwalano.
– Byłabym wolna.
Matteo się zaśmiał.
– Nigdy nie będziesz wolna. Nikt z nas nie jest. Wszyscy żyjemy w
klatkach stworzonych z reguł wyznaczanych przez nasz świat.
Dlatego chcę uciec.
– Może. Ale małżeństwo z tobą nigdy nie zostanie moją klatką.
– Odeszłam wyprostowana, nie dając mu kolejnej szansy na
odgryzienie się.
Bardzo ciekawe ,wciągajace
OdpowiedzUsuńDlugii on
OdpowiedzUsuńOoooo....ta historia potrafi wciągnąć 😍
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawie zapowiada się
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa dalej historia :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie,jak zwykle rewelacyjna recenzja,zachęca do sięgnięcia i p[rzeczytania
OdpowiedzUsuńSuper się czyta więc z chęcią sięgnęłabym po książkę 👍
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście książek do przeczytania 😍
OdpowiedzUsuńMoże to być fajna książka
OdpowiedzUsuńwidać że paniom fragment się podoba
OdpowiedzUsuń