Casey jako niemowlę
została porzucona przez matkę narkomankę, która zostawiła jej w
spadku wiele złego, m.in. stany lękowe. Nie potrafi znaleźć
„rodziny” na stałe, z jednego domu zastępczego trafia do
innego. Marzy o dorosłości, ucieczce daleko i zakończeniu
traumatycznego życia.
Tyler ma tylko brata, który jest inny niż wszyscy. Nie potrafi kontrolować swoich słów, nie potrafi kontrolować ruchów. Kupuje (tak dosłownie) Casey od jej ojca zastępczego. Po części chce, aby miała odtąd dobre życie, po części potrzebuje jej obecności, głównie ze względu na brata i skrywaną tajemnice.
Torin z zewnątrz wydaje się inny, niepełnosprawny umysłowo, lękliwy. W środku to „normalny” bardzo inteligentny mężczyzna. Nie potrafi kontrolować własnych słów, a czasem własnego ciała.
Casey w domu braci odnalazła to, co każdy z nas ma – rodzinę. Już nie chodziła głodna czy zmarznięta, był ktoś, kto o nią dbał, interesował się nią. Powoli się otwierała, przyzwyczajała, odkrywała uczucia własne i domowników. Co prawda Torin ją trochę przerażał, ale po odkryciu, że można się z nim porozumiewać, że we wewnątrz to „normalny” człowiek, a tylko ciało go nie do końca słuch, coraz mniej. Kiedy Tyler mdleje, a ona i Torin odkrywają jego tajemnice, świat dziewczyny po raz kolejny się zawala. Najgorsza z możliwych chorób – Rak i nadchodząca śmierć, a także prośba o zajęcie się Torinem, burzą cały jej świat. Jakie tajemnice jeszcze ukrywa Tyler? Jaką decyzję podejmie Casey?
Historia inna niż wszystkie i zdecydowanie warta uwagi. Pokazuje, że inny nie znaczy gorszy, a każdy ma prawo do szczęścia. Pokazuje walkę z własnymi zahamowaniami, obala wiele stereotypów. Nie jest tylko historia dziewczyny, która odnajduje własne szczęście na ziemi. To historia o poświęceniu (i to nie tylko jednej osoby), walki o szczęście, miłości umiejącej pokonać wszystko, choć rodzącej się pomału.
Bohaterowie ciekawi, dający się lubić. Żaden z nich nie jest ideałem, ma swoje na sumieniu. Tyler kupuje dziewczynę, czego zdecydowanie nie pochwalam, ale z drugiej strony czy to było takie złe, jeśli dzięki temu odnalazła ciepło rodzinnego domu, szczęście, a później i miłość? Według mnie nie do końca.
Książka pt.: „Mój Torin” zdecydowanie skradła moje serce. Wywołała wiele różnych emocji. Choć na pewno nie każdemu się spodoba, osobiście uważam, że powinno być takich dużo więcej, pokazujących, że inny nie znaczy gorszy i też ma prawo do własnego życia, jak każdy z nas. Polecam.
Tyler ma tylko brata, który jest inny niż wszyscy. Nie potrafi kontrolować swoich słów, nie potrafi kontrolować ruchów. Kupuje (tak dosłownie) Casey od jej ojca zastępczego. Po części chce, aby miała odtąd dobre życie, po części potrzebuje jej obecności, głównie ze względu na brata i skrywaną tajemnice.
Torin z zewnątrz wydaje się inny, niepełnosprawny umysłowo, lękliwy. W środku to „normalny” bardzo inteligentny mężczyzna. Nie potrafi kontrolować własnych słów, a czasem własnego ciała.
Casey w domu braci odnalazła to, co każdy z nas ma – rodzinę. Już nie chodziła głodna czy zmarznięta, był ktoś, kto o nią dbał, interesował się nią. Powoli się otwierała, przyzwyczajała, odkrywała uczucia własne i domowników. Co prawda Torin ją trochę przerażał, ale po odkryciu, że można się z nim porozumiewać, że we wewnątrz to „normalny” człowiek, a tylko ciało go nie do końca słuch, coraz mniej. Kiedy Tyler mdleje, a ona i Torin odkrywają jego tajemnice, świat dziewczyny po raz kolejny się zawala. Najgorsza z możliwych chorób – Rak i nadchodząca śmierć, a także prośba o zajęcie się Torinem, burzą cały jej świat. Jakie tajemnice jeszcze ukrywa Tyler? Jaką decyzję podejmie Casey?
Historia inna niż wszystkie i zdecydowanie warta uwagi. Pokazuje, że inny nie znaczy gorszy, a każdy ma prawo do szczęścia. Pokazuje walkę z własnymi zahamowaniami, obala wiele stereotypów. Nie jest tylko historia dziewczyny, która odnajduje własne szczęście na ziemi. To historia o poświęceniu (i to nie tylko jednej osoby), walki o szczęście, miłości umiejącej pokonać wszystko, choć rodzącej się pomału.
Bohaterowie ciekawi, dający się lubić. Żaden z nich nie jest ideałem, ma swoje na sumieniu. Tyler kupuje dziewczynę, czego zdecydowanie nie pochwalam, ale z drugiej strony czy to było takie złe, jeśli dzięki temu odnalazła ciepło rodzinnego domu, szczęście, a później i miłość? Według mnie nie do końca.
Książka pt.: „Mój Torin” zdecydowanie skradła moje serce. Wywołała wiele różnych emocji. Choć na pewno nie każdemu się spodoba, osobiście uważam, że powinno być takich dużo więcej, pokazujących, że inny nie znaczy gorszy i też ma prawo do własnego życia, jak każdy z nas. Polecam.
Moja
ocena – 10\10
Serdecznie zapraszam na
stronę Wydawnictwa NieZwykłego oraz na FB.
Książkę pt.: „Mój
Torin” znajdziecie TU.
Oj spisuje na lista koniecznie musze przeczytac
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie aż prosi sie by usiąść i przeczytać
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa książka aż bym chciała poznać jej zakończenie Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa książka. Recepcja również zachęca do przeczytania
OdpowiedzUsuńRecenzja ciekawa,zapewne czyta się jednym tchem :)
OdpowiedzUsuńintersująca historia to trza przyznać
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa książka
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńksiążka na pewno ma w sobie coś żeby ją przeczytać
OdpowiedzUsuńFajna recenzja po której od razu mam ochotę poczytac tę książkę
OdpowiedzUsuńKsiążka pozwala nam spojrzeć na świat w zupełnie innej perspektywie :)
OdpowiedzUsuńAż prosi się żeby przeczytać te książkę
OdpowiedzUsuń