Zapraszam na recenzję książki pt.: „Cztery pory kobiet”, którą otrzymałam od Wydawnictwa Mięta (współpraca reklamowa baterowa).
Magda, Karolina, Monika i
Justyna, chociaż każda jest inna, przyjaźnią się od lat i zawsze
mogą na siebie liczyć. Ich życie różni się od siebie, mają
swoje problemy, czasem większe, czasami mniejsze.
Życie Magdy
niedawno się zawaliło. Jej kilkumiesięczna córeczka Jagoda
umarła, a ona pomimo wsparcia mężna nie potrafi sobie z tym
poradzić. Cały czas analizuje czy aby na pewno zrobili wszystko,
czy nie można było czegoś zrobić lepiej. Każdą chwilę, którą
spędziła z dala od niej, sobie cały czas wypomina. Chociaż
zarówno mąż, jak i przyjaciółki namawiają ją na psychologa,
ona twierdzi, że poradzi sobie sama. Czy tak będzie? Jak ta
tragedia odbije się na jej małżeństwie?
Justyna od lat stara
się o dziecko, niestety bez rezultatów. Nie chce i nie potrafi
odpuścić, a każdy kolejny raz, kiedy okazuje się, że nie jest w
ciąży, mocno na nią wpływa. Na dodatek zauważa, że jej mąż
coraz częściej sobie popija, a oni coraz bardziej oddalają się od
siebie. Jak dużym okaże się to problemem? Czy ich małżeństwo ma
jeszcze sens? Czy starania o dziecko w końcu się udadzą?
Monika
nie ma stałego partnera, jakoś tak się złożyło, że to praca
jest dla niej na pierwszym miejscu. Jest prokuratorem, a dla swoich
podopiecznych potrafi zrobić wiele. Wierzy, że każdemu należy się
szansa. Niestety w pewnym momencie bardzo brutalnie się dowiaduje,
że nie zawsze warto ufać. Co takiego się stanie? Czy sobie z tym
poradzi?
Życie Karoliny jest naprawdę udane. Ma kochającego
męża, wspaniałą córeczkę i pracę, która daje jej satysfakcję.
Czy można chcieć czegoś więcej? No cóż, można, a ona nie tylko
chce, ale również bierze. Brakuje jej dobrego seksu, ten w
małżeńskim łóżku nie jest tym, czego potrzebuję. Jednak
poradziła sobie z tym, ma kochanka, który zaspokaja jej wszelkie
fantazje. Tylko czy aby na pewno to dobry układ?
W książce
znajdziemy nie jedną, a aż cztery historię, które łączy to, że
ich bohaterki się przyjaźnią. Każda z nich jest inna, każda
ciekawa, na swój sposób wciągająca. Mamy historię o stracie
dziecka, która jest bardzo bolesna, o zdradzie i to w różnej
formie, alkoholu, rozpadających się związkach, traumie wywołanej
różnymi zdarzeniami. Książka wywoływała we mnie wiele emocji.
Były momenty, kiedy miałam świeczki w oczach, ale również takie,
kiedy na mej twarzy gościł duży uśmiech. Akcja czasem szybsza,
czasem wolniejsza.
Książkę czytamy zamiennie z perspektywy
wszystkich czterech przyjaciółek. Mnie to rozwiązanie odpowiadało.
Autorka „gładko” przechodziła z jednej na drugą. Nie miałam
najmniejszych problemów, żeby wiedzieć o kim, akurat czytam,
historie nie mieszały mi się (oczywiście nie licząc momentów,
które były wspólne, a historię miały się mieszać).
Bohaterek
mamy cztery, a każda z nich jest inna. Tym razem jednak nie zdradzę
więcej o nich niż to, co przeczytacie wyżej, w zarysie historii.
Powiem tylko, że tak naprawdę żadna z nich nie jest idealna, każda
ma zalety i wady, a to sprawia, że każda jest realistyczna.
Osobiście wszystkie cztery polubiła, chociaż nie będę ukrywać,
że nie zawsze zgadzałam się z ich decyzjami.
„Cztery pory
kobiet” to książka, z którą dość dobrze się bawiłam i
uważam, że warto po nią sięgnąć. Ze swojej strony polecam.
Moja ocena – 8\10
Serdecznie zapraszam na stronę Wydawnictwo Mięta oraz na FB
Polecam ewelina
OdpowiedzUsuńCiekawa,wciągająca opowieść obyczajowa na jesienne wieczory
OdpowiedzUsuńPolecam ,super.
OdpowiedzUsuń