ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wcześniej
Aria
Ramię nadal czasem mnie bolało, zwłaszcza kiedy zbyt szybko ruszyłam ręką, ale poprzedniego dnia lekarz usunął szwy i powiedział, że ból powinien wkrótce całkiem zniknąć. Dotknęłam czerwonego śladu pod moim obojczykiem. Skóra w tym miejscu nadal była wrażliwa. Moja pierwsza blizna.
Luca podszedł do mnie od tyłu, był wyższy ode mnie o ponad głowę, i delikatnie położył ręce na moich ramionach, spoglądając szarymi, ciemnymi ze złości oczami na moją bliznę. Przed chwilą braliśmy razem prysznic i był kompletnie nagi, tak jak ja, lecz jego ciało pokrywała niezliczona ilość szram. Przyjrzałam się jego twarzy, zastanawiając się, czy może przeszkadzało mu to, że już nie byłam idealna. Dla członków mafii blizny były dowodem ich odwagi – a Luca był najodważniejszym z nich. Ale ja byłam kobietą; kobietą, która została mu wręczona ze względu na swoje piękno.
– Doktorek powiedział, że zblednie – wyszeptałam.
Luca spojrzał mi w oczy, wpatrując się w lustro i ściągając ciemne brwi. Odwrócił mnie do siebie i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
– Aria, mam w dupie to, czy zblednie, czy nie. Twoja blizna nie podoba mi się tylko dlatego, że przypomina mi o tym, że zaryzykowałaś swoim życiem dla takiego dupka jak ja, a to jest naprawdę ostatnia rzecz, o jakiej powinnaś myśleć.
– Zrobiłabym to znowu – oznajmiłam bez wahania.
Luca chwycił mnie w talii i posadził na umywalce.
– Nie – warknął, zbliżając swoją twarz do mojej. Jego oczy płonęły ze złości i inni skuliliby się ze strachu. – Nie, słyszysz mnie? To jest, kurwa, rozkaz.
– Nie możesz mi tak rozkazywać – powiedziałam cicho.
Wypuścił powoli powietrze.
– Mogę i właśnie to robię. Jako twój capo i jako twój mąż. Już nigdy nie zaryzykujesz dla mnie życiem, Aria. Przysięgnij mi to.
Wbiłam w niego wzrok. Może według niego to rzeczywiście było takie łatwe. Luca był przyzwyczajony do kontrolowania wszystkich wokół siebie, przyzwyczajony do tego, że jego ludzie wykonywali każdy rozkaz, ale nawet on musiał zdawać sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy znajdowały się poza jego kontrolą, że nawet jego władza miała swoje granice.
– Aria, przysięgnij mi. – Mówił swoim głosem capo. Zazwyczaj, kiedy używał tego głosu, jego ludzie go słuchali, a wrogowie kulili się ze strachu.
Położyłam mu dłoń na karku i pogładziłam jego czarne włosy, po czym pocałowałam go delikatnie.
– Nie.
Wokół jego oczu pojawiło się napięcie.
– Nie?
– Nie. Nigdy wcześniej nikt ci nie odmówił? – powtórzyłam to, co powiedziałam do niego w naszą noc poślubną, drocząc się z nim.
– Och, ależ często to słyszę – odparł, odgrywając swoją rolę.
Uśmiechnęłam się, ale w jego oczach wciąż czaił się mrok.
– Aria, mówię serio.
– Ja też, Luca. Chronię tych, których kocham. Musisz to zaakceptować.
Pokręcił głową.
– Nie mogę, ponieważ zawsze, kiedy robisz coś z miłości, to działasz, bez zastanowienia.
Wzruszyłam ramionami.
– Tak już mam.
Oparł czoło o moje.
– Nie zamierzam cię przez to stracić.
– Nie stracisz mnie – wyszeptałam, przyciskając dłoń do jego tatuażu z mottem Famiglii znajdującego się na jego klatce piersiowej.
Z krwi zrodzeni. W krwi zaprzysiężeni.
Może nie złożyłam krwawej przysięgi, ale to, co mnie z nim złączyło, było silniejsze od jakiekolwiek przysięgi. Byłam z nim złączona miłością.
– Zawsze będę przy tobie.
Jego spojrzenie złagodniało.
– Pojedźmy w przyszłym tygodniu w podróż poślubną.
Byłam kompletnie zaskoczona.
– Naprawdę? – zapytałam z rosnącą ekscytacją. Byliśmy dwa miesiące po ślubie i do tej pory Luca ani razu nie wspominał o podróży poślubnej, na początku dlatego, że nasze małżeństwo nie zostało zawarte z miłości, ale z rozsądku, a później dlatego, że wydawał się zbyt zajęty.
– A co z Bracią? Nie zaatakują? – Ich atak sprzed dwóch tygodni na posesję Vitiellich w Hamptoms zakończył się śmiercią wielu ludzi Luki, a także prawie moją. Straciłam swojego ochroniarza z dzieciństwa, Umberta, na moich oczach został postrzelony w głowę, a pisanie listu do wdowy po nim i do jego dzieci złamało mi serce.
– Zaatakują, ale jeszcze nie teraz. Będą musieli dojść do siebie po tym, jak stracili Vitaliego. Nie mogę wyjechać na zbyt długo, ale moi ludzie poradzą sobie beze mnie przez tydzień. Szanują Mattea prawie tak samo mocno jak mnie. Na jakiś czas może przejąć moje obowiązki.
Nie mogłam przestać się uśmiechać.
– Dokąd pojedziemy?
Luca pocałował mnie, po czym wyprostował się z uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech zarezerwowany był tylko dla mnie i na jego widok moje serce wezbrało miłością.
– Mój ojciec miał jacht, który trzymał w porcie w Palermo, a teraz ten jacht należy do mnie. Możemy przez tydzień popływać nim po Morzu Śródziemnym.
Przyjrzałam się jego twarzy, szukając znaku, że śmierć jego ojca wywarła na nim jakiekolwiek wrażenie i chociaż Salvatore umarł zaledwie kilka tygodni wcześniej, to Luca nie zdradzał żadnych oznak smutku. Salvatore Vitiello był mężczyzną, którego ludzie się bali, ale nikt go przy tym nie podziwiał ani nie czuł do niego sentymentu. Nie znałam go na tyle dobrze, żeby smucić się jego zgonem, choć nawet jeśli bym go znała, to po jego śmierci z pewnością i tak nie czułabym smutku.
– Byłoby cudownie – powiedziałam wreszcie. Nigdy nie byłam na Sycylii i bardzo chciałam zobaczyć, skąd pochodziła rodzina Luki.
– Byłaś już kiedyś we Włoszech? – zapytał.
– Tylko raz – stwierdziłam z żalem. – Ojciec zabrał nas do Bolonii na pogrzeb wujka, ale spędziliśmy tam tylko jeden dzień, a później pojechaliśmy do Turynu i Milanu. Było pięknie. Zawsze chciałam tam wrócić, ale ojciec był zbyt zajęty swoimi obowiązkami jako consigliere, a nie pozwalał nam wyjeżdża
bez niego.
– No to postanowione – oznajmił Luca. – Tydzień tylko dla nas.
– Nie mogę się doczekać – wyszeptałam i pocałowałam Lucę. Pogłębił pocałunek, a ja zacisnęłam palce na jego karku. Przesunął dłonią po moim ramieniu, następnie boku i udzie. Zadrżałam, czując na sobie jego delikatny dotyk.
Ze względu na moją ranę, Luca był bardzo ostrożny, gdy się kochaliśmy, i tym razem jego dotyk też był niemal okrutnie delikatny. Rozsunął moje nogi i z wprawą zaczął mnie pieścić. Spojrzałam mu w oczy, kiedy wsunął we mnie dwa palce, a następnie zamienił je na swój członek. Owinęłam nogi wokół jego bioder, pozwalając mu wejść głębiej, nadal zadziwiona uczuciem wypełnienia. Luca wchodził we mnie powoli, nie przerywając pocałunku. Czułam w sobie go całego, gdy tak wsuwał się we mnie i wysuwał i wreszcie poczułam napięcie wzbierające między nogami.
Luca przerwał pocałunek i wyszeptał mi do ucha:
– Dojdź dla mnie, kochanie.
Jęknęłam, a on przesunął biodra nieco wyżej. Po chwili znowu zaczął mnie całować, a jego język gładził mój, cudownie tańcząc w moich ustach. Spojrzenie szarych oczu Luki przeszywało mnie na wylot. Nie dotknął mnie tak, jak robił to zazwyczaj i wsunęłam dłoń między nas, chcąc dotknąć swojej łechtaczki, by osiągnąć spełnienie, ale Luca delikatnie odsunął moją rękę.
– Chciałbym, żebyś doszła bez dotykania się.
Do tej pory nigdy nie udało mi się dojść bez dodatkowego tarcia, lecz byłam gotowa tego spróbować. Złączył nasze palce i przycisnął je do marmuru. Znowu we mnie wszedł pod tym samym kątem co wcześniej, a ja wciągnęłam głośno powietrze, czując przyjemność rozchodzącą się od miejsca, w które trafił. Patrzyliśmy sobie w oczy; moje były szeroko otwarte, a jego pełne zaborczości. Za każdym razem, kiedy się kochaliśmy, Luca zdawał się na nowo znaczyć mnie jako swoją. Był jednym z najbardziej zaborczych mężczyzn, jakich znałam, a dorastałam w mafii.
Znowu trafił w to cudowne miejsce i wciągnęłam głośno powietrze. To było wspaniałe uczucie, jednak nie byłam pewna, ile jeszcze czasu musiało minąć, żebym doszła, chociaż Luca wyglądał, jakby nigdzie się nie spieszył, cały czas celując w to samo miejsce, wchodząc we mnie powolnymi, powłóczystymi ruchami.
– Jak się czujesz? – wychrypiał. Jego klatka piersiowa lśniła od potu. Luca znowu wsunął się we mnie, przesuwając mnie do tyłu, ale zaraz przyciągnął mnie z powrotem na brzeg umywalki, tym razem przytrzymując mnie w miejscu i przygotowując na następne pchnięcie.
Zwilżyłam swoje spierzchnięte usta językiem.
– Dobrze – wydyszałam, czując kolejną falę przyjemności. Moje palce u stóp zwinęły się, a wewnętrzne ściany zaczęły się zaciskać.
– Tak, kochanie – mruknął Luca. – Dojdź dla mnie.
Pocałował mnie namiętnie i znowu trafił w to cudowne miejsce, a ja wygięłam plecy w łuk, zaciskając powieki. Przerwałam gwałtownie pocałunek, odrzuciłam głowę do tyłu i krzyknęłam z rozkoszy. Luca spiął się, wszedł we mnie jeszcze mocniej, po czym wydał z siebie niski pomruk i doszedł we mnie. Zadygotałam, przyciśnięta do jego ciała, a mój orgazm stał się jeszcze intensywniejszy, kiedy poczułam, jak jego członek drga we mnie.
Gdy odzyskałam głos, wyszeptałam:
– Wow. To było niesamowite.
Luca uśmiechnął się szelmowsko, patrząc na mnie z dominacją i zadowoleniem w oczach.
– No. Uwielbiam to, że potrafisz dojść bez dotykania się.
Zmarszczyłam brwi.
– A to nie jest normalne? – W moim głosie pojawiła się nuta niepewności. Sypiałam z Lucą już od ponad miesiąca, ale nadal było mi daleko do tego, żeby móc uznać siebie za doświadczoną.
Luca ujął moją twarz w dłonie, przyciągnął mnie do siebie i pocałował słodko.
– Daleko ci do normalności, Aria. Pod każdym względem. – Nie przestałam marszczyć brwi. Luca się zaśmiał. – To dobrze, uwierz mi. Uwielbiam to, że możesz tak po prostu dojść. Wielu kobietom to nie wystarczy, trzeba dotykać ich łechtaczek, a niektóre nawet wtedy nie mogą osiągnąć spełnienie podczas seksu.
– Och – powiedziałam, zaskoczona. Nie byłam pewna, czy jakakolwiek kobieta mogłaby nie dojść podczas seksu z Lucą, chociaż nie chciałam myśleć o innych kobietach i Luce. Był tylko mój.
Luca znowu mnie pocałował, po czym wysunął się ze mnie powoli.
– Muszę przygotować wszystko na naszą podróż poślubną.
Uśmiechnęłam się szeroko. Gdyby ktoś powiedział mi przed ślubem, że będę tak niedorzecznie szczęśliwa z Lucą, to uznałabym tę osobę za szaloną.
Luca
Nie potrafiłem skupić się na głosie Matteo. Mogłem myśleć tylko o Arii i o wszystkim, co zamierzałem robić z nią w trakcie naszej podróży poślubnej.
– Luca, może przestań już udawać, że nie masz w dupie tego, co do ciebie mówię i po prostu wyjdź – powiedział Matteo, uśmiechając się szeroko. Siedział rozparty na fotelu w moim biurze w Sphere z jedną nogą przerzuconą przez podłokietnik.
Zmrużyłem oczy, przyglądając się bratu.
– Słucham cię. Nie musisz pytać mnie o każdy pieprzony drobiazg. Sam potrafisz podejmować decyzje, a poza tym będziesz miał wsparcie Romero. Nie wydzwaniaj do mnie codziennie z głupimi pytaniami.
Pokręcił głową.
– To ty jesteś capo.
– A ty jesteś consigliere. Będę niedostępny tylko przez tydzień. Chyba potrafisz zająć się naszą pierdoloną rodziną przez tyle czasu. Nasi wujkowie i kuzyni na razie nie zaatakują. Każdy z nich sam chce zostać capo. Nie będą ze sobą współpracowa
.
– Nie martwię się o to, czy zaatakują. Potrafię zapanować nad twoimi żołnierzami i naszą rodziną, ale nie mogę ci obiecać, że nie zabiję przy tym któregoś z nich.
Przewróciłem oczami. Matteo był zdecydowanie zbyt porywczy.
– To przynajmniej zabij tych, którzy sprawiają problemy.
– Aria musi mieć magiczną cipkę, że cię tak oczarowała, a może robi loda jak bogini?
Nie pomyślałem. Rzuciłem się na niego i złapałem go za gardło, uderzając nim o oparcie fotela. Spiął się i prawą ręką sięgnął do noża, jednak go nie wyciągnął. Gdybym był kimś innym, to ten nóż już znajdowałby się głęboko w mojej klatce piersiowej. Puściłem Matteo i cofnąłem się o krok, robiąc długi, uspokajający wdech i gniewnie wbijając wzrok w brata, który pocierał szyję, patrząc na mnie czujnie.
– Łał – wychrypiał. Na jego skórze zaczęły pojawiać się czerwone ślady po palcach. – Zawsze się zastanawiałem, jak czuł się nasz drogi kuzyn, kiedy zmiażdżyłeś mu tchawicę. Nigdy bym nie pomyślał, że dasz mi tego przedsmak.
Nie przeprosiłem go. Przeczesałem włosy palcami, podszedłem do barku stojącego przy biurku i nalałem nam po drinku, po czym zaniosłem jedną szklankę Matteo i podałem mu ją, a następnie usiadłem w fotelu. Matteo jednym haustem wypił whiskey i syknął. Wyprostował się, ale nadal mnie obserwował.
– Chyba dostałem swoją odpowiedź – stwierdził.
– Na jakie pytanie?
– Czego trzeba, żebyś mnie zabił.
Zmarszczyłem brwi.
– Nigdy cię nie zabiję, Matteo. Płynie w nas ta sama krew. Nikomu nie ufam tak jak tobie.
Matteo uśmiechnął się do mnie przebiegle.
– Luca, oboje wiemy, że to nieprawda. Jesteśmy zabójcami. Zabilibyśmy się nawzajem, gdybyśmy mieli do tego dobry powód. A w twoim przypadku jest nim Aria.
Nic nie odpowiedziałem, ponieważ miał rację.
– Skoro wystarczyło tylko kilka sprośnych komentarzy, żebyś tak zareagował, to wiem, co by się stało, gdybym ją kiedykolwiek skrzywdził.
Zacisnąłem palce na szklance, ale tym razem udało mi się pozostać na swoim miejscu.
– Nie skrzywdzisz jej, więc ta dyskusja nie ma sensu. A poza tym jesteś moim bratem, Matteo. Ty i Aria jesteście jedynymi osobami, na których mi zależy.
Pokiwał głową, a kiedy nachylił się do przodu i uderzył mnie w ramię, napięcie, jakie między nami panowało, kompletnie znikło.
Pozwoliłem mu na to i uśmiechnąłem się krzywo.
– Wiesz, jak mnie wkurwić.
– To wychodzi mi najlepiej – stwierdził Matteo, po czym, w rzadkim przypływie powagi, dodał – pewnie zrobiłbym to samo, gdybyś obraził Giannę.
Westchnąłem. Starałem się zapomnieć o tym, że poprosił o jej rękę i że ich przyjęcie zaręczynowe miało odbyć się za trzy tygodnie. Czekał nas niezły bałagan. Wszyscy o tym wiedzieli, poza Matteo. Według niego poślubienie tego sukowatego rudzielca miało być pieprzoną przygodą życia. A czekała go przejażdżka przez ogień piekielny.
Zadzwonił mój telefon i mruknąłem, kiedy na ekranie pojawiło się imię mojej macochy – Niny. Wcześniej próbowałem się do niej dodzwonić, żeby powiedzieć jej, że będę potrzebował jachtu, ale nie odebrała, a teraz, gdy wreszcie postanowiła oddzwonić, znowu wezbrała we mnie pogarda.
Matteo zerknął na ekran mojego telefonu i wstał.
– Nie pozdrawiaj jej ode mnie. Pójdę już powitać podszefów i kapitanów. – Spojrzał w lustro wiszące obok drzwi i poprawił swoje ciemne włosy, po czym powłóczystym krokiem wyszedł z biura. Przewróciłem oczami. Próżny bydlak. Jak gdyby moich żołnierzy obchodziło to, czy wyglądał ładnie.
Mój telefon nie przestawał dzwonić. Rozmowa z Niną i wysłuchiwanie przez cały wieczór paplaniny wujków – co za pieprzona strata czasu, kiedy w łóżku czekała na mnie piękna kobieta. Odebrałem.
– Nina.
– Luca, mój drogi, dzwoniłeś do mnie?
Mój drogi? Oboje wiedzieliśmy, że nie darzyliśmy się wzajemnie ciepłymi uczuciami. Nienawidziłem jej od chwili, gdy poślubiła mojego ojca, a miałem wtedy zaledwie dziesięć lat. Czasami niemal było mi jej szkoda – mój sadystyczny ojciec bił także ją – lecz wkrótce zobaczyłem, jak wyładowuje swoje frustracje na służących i przestałem ją żałować. Była zdradliwą gnidą, choć większość kobiet w naszych kręgach takie były, bo albo nie miały innego sposobu na obronienie się, albo się nudziły. Zanim poznałem Arię, bałem się, że ona także za swoim nieskazitelnym wyglądem skrywała brzydką osobowość, ale okazała się cholernie idealna na zewnątrz i w środku. A ja byłem za to zajebiście wdzięczny, ponieważ gdybym skończył z kobietą pokroju Niny, to sprawy na pewno skończyłyby się źle.
– Za cztery dni będę potrzebował jachtu ojca. Jeśli nie chcesz wracać do Nowego Jorku, to następne dwa tygodnie będziesz musiała spędzić w naszym domku letniskowym.
– Płynę wzdłuż wybrzeża Sardynii. Nie możesz ode mnie wymagać, żebym tak po prostu wróciła, tylko dlatego, że postanowiłeś zrobić sobie wakacje – burknęła.
Mój ojciec umarł trzy tygodnie temu i od tego czasu byłem dla niej zdecydowanie zbyt pobłażliwy.
– Zrobisz, co ci każę, Nina. Teraz to ja jestem capo i lepiej nie zapominaj o tym, kto był moim ojcem. Czy może zapomniałaś już, do czego jestem zdolny?
Cisza. Nie lubiłem krzywdzić kobiet, lecz wkrótce po tym, jak poślubiła mojego ojca, przyłapałem ją na biciu Matteo. Miałem tylko dziesięć lat, ale już byłem jej wzrostu, a do tego byłem silniejszy. Chwyciłem ją za gardło i może bym jej nie puścił, gdyby mój ojciec nie wszedł w tej chwili do pokoju. Właśnie wtedy Nina zobaczyła to w moich oczach – byłem zabójcą. Ojciec pobił ją prawie na śmierć za to, że dotknęła jego syna, chociaż sam cały czas torturował Matteo i mnie, żebyśmy byli silniejsi. Rok później po raz pierwszy kogoś zamordowałem, a sześć lat po tym zmiażdżyłem gardło swojemu kuzynowi, tak jak chciałem je zmiażdżyć Ninie, kiedy skrzywdziła mojego brata, a ona o tym wiedziała.
– Jak możesz prosić mnie o to, żebym wróciła, kiedy dobrze wiesz, że nadal jestem w żałobie? – Mówiła trzęsącym się głosem, jakby zaraz miała się rozpłakać, chociaż oboje dobrze wiedzieliśmy, że daleko jej było do łez.
– Nie okłamuj mnie – wysyczałem. – Nienawidziłaś mojego ojca równie mocno, jak ja. Sama chciałaś go zabić, więc nie udawaj, że jest ci smutno po jego śmierci. I nie udawaj, że nie dajesz dupy jakiemuś smarkatemu kapitanowi na pierdolonym jachcie mojego ojca.
Nina odchrząknęła. Czy ona myślała, że nie mam wtyk na Sycylii? Mój stryjeczny dziadek był capo tamtejszej Famiglii i oczywiście jeden z jego ludzi pilnował dla mnie Niny. Widziałem zdjęcia jej i dwudziestoletniego kapitana i to, co robili na pokładzie, nie wyglądało mi na rozpaczanie. Ponieważ została zmuszona do poślubienia mojego ojca, kiedy miała tylko dziewiętnaście lat, teraz była dopiero po trzydziestce i miałem w dupie, z kim się pieprzyła, dopóki nie sprawiało mi to żadnych problemów.
– I, Nina, teraz, kiedy jestem capo, mogę zadecydować o tym, kogo poślubisz. A mam wielu żołnierzy, którzy podzielają temperament mojego ojca.
Zrobiła głośny wdech. Nie zamierzałem znowu wydawać jej za mąż. Chociaż bardzo nią gardziłem, to jako żona mojego ojca wycierpiała już wystarczająco dużo.
– Możesz wziąć sobie jacht, ale nie wrócę do Nowego Jorku – oznajmiła cicho.
– Jeśli o mnie chodzi, to możesz przeprowadzić się nawet na stałe do Włoch. Uwierz mi, nie będę za tobą tęsknił. – Zanim się rozłączyłem, dodałem: – I niech ktoś wyczyści każdy zakamarek na jachcie. Nie chcę znaleźć żadnego śladu po twoich numerkach, rozumiemy się?
Wciągnęła ze świstem powietrze, ale nie poczekałem na odpowiedź.
Po rozmowie z Niną cholernie potrzebowałem tego urlopu, lecz najpierw musiałem przetrwać spotkanie z podszefami Famiglii. Dwóch z nich było braćmi mojego ojca, a dwóch pozostałych mężami moich ciotek. Wyszedłem z biura i skierowałem się w stronę ostatnich drzwi na tyłach Sphere.
Wszedłem do pomieszczenia znajdującego się za nimi. Wszyscy siedzieli już przy owalnym drewnianym stole. Mina Matteo nie zwiastowała niczego dobrego. Ucieszyłem się, że już do nich dołączyłem, bo mój brat wyglądał, jakby wkrótce miał kogoś zabi
.
Mężczyźni wstali, nawet Matteo, ponieważ wiedział, jak zachowywać pozory, chociaż gdy byliśmy sami, nigdy nie traktował mnie jak capo… Wuj Gottardo cholernie długo zwlekał z podniesieniem tyłka z krzesła. Pewnie starał się okazać mi w ten sposób brak szacunku.
Gestem nakazałem im usiąść i przesunąłem po nich wzrokiem. Był tu wuj Ermano, najmłodszy brat mojego ojca i podszef Atlanty oraz wuj Gottardo, który w moim imieniu rządził w Waszyngtonie. Na przeciwko nich siedzieli wuj Durant, który rządził w Pittsburghu i był mężem ciotki Crimelli, a obok niego siedział wuj Felix, mąż ciotki Egidi i podszef Baltimore. Podszefowie rządzący w Charleston, Norfolk i Filadelfii nie byli ze mną spokrewnieni, a przynajmniej nie na tyle blisko, żeby uważać ich za część rodziny. Wszyscy mężczyźni mieli od czterdziestu do sześćdziesięciu lat, poza Matteo i mną. Moi wujkowie uważali, że byłem zbyt młody na capo. Nie mówili mi tego w twarz, ale widziałem to po ukradkowych spojrzeniach, jakie sobie rzucali oraz po sporadycznym prowokującym komentarzu.
– Musimy przedyskutować sporo kwestii. Wiem, że to dopiero nasze drugie spotkanie i musicie przyzwyczaić się do tego, jak załatwiam sprawy, ale jeśli będziemy współpracować, to na pewno uda nam się opanować zagrożenie ze strony Rosjan.
– Kiedy rządził twój ojciec, Brać nie odważyłaby się zaatakować posesji Vitiellich. Okazywali mu szacunek – oznajmił Gottardo. W jego spojrzeniu widziałem pogardę. Nadal nienawidził mnie za to, że sześć lat temu zmiażdżyłem gardło jego synowi, choć mój kuzyn dostał to, na co zasłużył. Próbował zabić Matteo i mnie po to, żeby poprawić swoją pozycję. Gdyby to ode mnie zależało, to Gottardo podzieliłby jego los. Nadal ciężko mi było uwierzyć w to, że mój wuj nie był w to zamieszany. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu ojciec uwierzył w jego niewinność, ale ja nie ufałem temu człowiekowi. Jeśli byłbym zmuszony do złożenia krwawego oświadczenia, by wzmocni
swoją pozycję jako capo, to zacząłbym od niego.
– Mój ojciec oberwał w głowę pociskiem Braci. Czy tak wygląda okazywanie ludziom szacunku? – zapytałem morderczym głosem, podchodząc do szczytu stołu. Nie usiadłem, ponieważ chciałem, żeby wyginali swoje pieprzone karki, kiedy na mnie patrzyli. Chciałem pokazać im, kto teraz rządził tym miastem, kto rządził nimi. Miałem w dupie to, czy podobało im się mieć za capo dwudziestotrzylatka. Zabiłbym każdego kutasa, który znajdował się w tym pomieszczeniu, gdybym dzięki temu miał zachowa
swoją pozycję.
Matteo posłał mi szeroki uśmiech. Podczas gdy Gottardo mówił, mój brat wyciągnął nóż i teraz bawił się nim, trzymając nogi na stole. Z radością złożyłby krwawe oświadczenie razem ze mną.
Gottardo i moi pozostali wujowie zerkali nerwowo na Matteo. Nigdy w życiu nie zostaliby podszefami, gdyby nie mój ojciec. To resztę mężczyzn, tych, którzy zasłużyli na tę pozycję, musiałem przekonać o swoim potencjale, ponieważ oni musieli zdobyć szacunek swoich żołnierzy.
– Musisz wysłać im kolejną wiadomość – powiedział ostro Gottardo.
Obszedłem stół i zatrzymałem się obok swojego wuja. Już chciał wstać, ale popchnąłem go z powrotem na krzesło.
– Wysłałem im Vitaliego pokrojonego na malutkie kawałeczki, a do jego odciętego fiuta dołączyłem list. Chyba zrozumieli przesłanie. Pozostaje więc tylko jedno pytanie – czy ty, Gottardo, zrozumiałeś to, że teraz to ja jestem twoim capo. – Spojrzał mi w oczy, wyginając mocno szyję. Następnie zerknął na siedzącego obok niego Ermano, szukając wsparcia, po czym przeniósł wzrok na pozostałych mężczyzn. Żaden z nich nawet nie próbował przyjść mu z pomocą.
– Dobrze by było, gdybyś szanował ludzi starszych od siebie. Pozostali są chyba zbyt tchórzliwi, żeby powiedzieć to na głos. Nie powinieneś był zostawać capo. Może i jesteś silny i okrutny, ale jesteś też zbyt młody – wymamrotał, starając się uratować własną dumę.
Matteo zdjął nogi ze stołu. Uśmiech zniknął z jego twarzy.
– A kto, wytłumacz mi, proszę, powinien był zostać capo zamiast mnie? Ty, wuju? – powiedziałem głosem przepełnionym mrokiem. – Przecież twoja rodzina już raz próbowała powstrzymać mnie przed zostaniem capo. Twój syn zapłacił za tę zdradę swoim życiem.
Gottardo skoczył na równe nogi i tym razem mu na to pozwoliłem. Sięgał mi tylko nosa, więc jeśli myślał, że zrobi to na mnie wrażenie, to był cholernym głupcem.
– Byłby lepszym capo od ciebie. Ja byłbym lepszym capo. Ty nie jesteś tego godzien. Tak jak twój ojciec nie był.
– Gottardo, pieprzysz głupoty i dobrze o tym wiesz – wymamrotał Durant, patrząc nerwowo to na mnie, to na Matteo.
Posłałem Gottardo swój najchłodniejszy uśmiech.
– To mi brzmi na złamanie przysięgi. Jestem twoim capo.
– Nigdy nie składałem przysięgi tobie.
Ermano chwycił swojego brata i próbował pociągnąć go w dół, ale Gottardo nie pozwolił mu na to.
– Na litość Boską, zamknij się, Gottardo. Co w ciebie wstąpiło?
– Nie – wypluł z siebie. – Najpierw Salvatore, a teraz on. Nie zamierzam wykonywać rozkazów kogoś, kto mógłby być moim synem. Gdyby nie jego ojciec, to nie zostałby capo. Odziedziczył ten tytuł i nie jest go godzien.
– Gdybyśmy nie byli rodziną, to już dawno temu odciąłbym ci język – powiedział Matteo, stając za mną.
Chciałem zabić Gottardo, zmiażdżyć mu gardło, tak samo, jak zmiażdżyłem je jego pieprzonemu synowi. Byłem absolutnie pewien, że to on nasłał swojego syna, żeby ten mnie zabił.
Spojrzałem na każdego ze swoich podszefów z osobna.
– Chciałbym zwołać spotkanie. Jak szybko mogą zjawić się tu wasi kapitanowie i ich żołnierze?
Mansueto, podszef z Filadelfii, wstał, wpierając się na lasce. Od czasu jego drugiego zawału, który miał miejsce trzy miesiące wcześniej, wyglądał jak cień człowieka. Jego rodzina była lojalna do szpiku kości. Gdyby umarł, to mielibyśmy kolejny problem na głowie. Filadelfia była ważna, a jego syn, Cassio, był tylko o cztery lata starszy ode mnie.
– Dzisiaj wieczorem, najpóźniej jutro rano.
Pozostali mężczyźni pokiwali głowami, zgadzając się z nim, wszyscy poza Gottardo, który obserwował mnie podejrzliwie, oraz Ermano, który powiedział:
– Podróż z Atlanty do Nowego Jorku trwa przynajmniej piętnaście godzin. I chyba nie zdążylibyśmy przetransportować wszystkich samolotem. Skoro zamierzasz angażować w to też żołnierzy, to lepiej zwołać spotkanie jutro rano.
Matteo posłał mi pytające spojrzenie, ale ja nie odrywałem wzroku od Gottardo.
– W takim razie jutro rano. Zadzwońcie do wszystkich. Jutro wszyscy członkowie Famiglii złożą mi przysięgę.
Gottardo prychnął.
– A czemu niby myślisz, że to zrobią? Może woleliby innego capo.
Pokiwałem głową.
– Pozwolę, żeby każdy, kto uzna siebie za bardziej godnego, mógł podważy
moje kompetencje. Możesz się ze mną zmierzyć. Jeśli wesprze cię większość żołnierzy, to zrezygnuję z pozycji capo.
Matteo spojrzał na mnie, jakbym kompletnie oszalał, ale tylko w ten sposób mogłem uciszyć wszystkie głosy, które wołały, że byłem za młody.
– Widzimy się jutro o jedenastej w opuszczonej elektrowni w Yonkers – rozkazałem. Moi ludzie spojrzeli po sobie. Właśnie tam miał miejsce największy rozlew krwi w Famiglii ostatnich lat, a prasa nazwała ten budynek Bramą Piekieł. Uśmiechnąłem się krzywo do Gottardo. – Powodzenia, wuju.
Odwróciłem się na pięcie, pozostawiając ich zszokowanych. To był koniec tego pieprzonego spotkania. Dopóki nie miałem pełnego wsparcia Famiglii, omawianie problemów z Bracią nie miało sensu.
Matteo pobiegł za mną.
– Luca, jesteś capo. Dlaczego ryzykujesz utratę wszystkiego?
– Nie ryzykuję – stwierdziłem. – Moi ludzie zadeklarują lojalność wobec mnie.
Matteo zatrzymał mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
– Powinieneś był poderżnąć Gottardo gardło. To byłby też świetny sposób na to, żeby uciszyć pozostałych sceptyków. To nie pierdolony senat. My nie głosujemy na capo.
– Jestem najmłodszym capo w historii i muszę uciszyć wszystkich swoich wrogów. Ten jeden raz zamierzam udzielić im głosu.
– I jesteś pewien, że jutro nadal będziesz capo? – zapytał cicho Matteo.
– Famiglia potrzebuje siły. Potrzebuje twardej ręki. Moi ludzie o tym wiedzą. – I wszyscy wiedzieli o tym, że nie było nikogo, kto potrafiłby mścić się brutalniej ode mnie.
Matteo pokiwał głową, a następnie ścisnął moje ramię.
– Mam nadzieję, że masz rację, bo jeśli nie, to czeka nas krwawa jatka.
Spojrzałem mu w oczy.
– Już nigdy nie zamierzam słuchać niczyich rozkazów. Albo obejmę władzę na wschodzie, albo polegnę, walcząc.
– Wiem. Więc jeśli sprawy nie potoczą się według planu, to będziemy musieli wybrnąć z tego, używając noży i pistoletów. Możliwe, że obaj zginiemy i nie chcę tego przyznawać, ale przed śmiercią chciałbym choć raz przespa
się z Gianną.
Pokręciłem głową.
– Jeśli przeze mnie zginiemy, to przynajmniej zaoszczędzę ci bardzo wielu problemów.
Uśmiechnął się przebiegle.
– Lubię problemy – stwierdził, jak gdybym tego nie wiedział. – Powiesz o tym Arii?
Zamarłem. Musiałem wymyślić, w jaki sposób zapewnić jej bezpieczeństwo, gdyby sprawy nie potoczyły się według planu. W moich szeregach znajdowało się wielu mężczyzn, którzy bardzo chcieliby położyć na niej swoje łapska, a to po prostu nie mogło się wydarzyć.
– Nie – powiedziałem. – Nie chcę, żeby się o mnie martwiła.
O matko a mogłam nie czytac , teraz musza ja mieć i przeczytać całośc
OdpowiedzUsuńNie moja bajka
OdpowiedzUsuńNie moja bajka
OdpowiedzUsuńBardzo fajna lubie tego typu książki
OdpowiedzUsuńCzuję niedosyt i z pewnością sięgnę po całą książkę.
OdpowiedzUsuńCzuję niedosyt i z pewnością sięgnę po całą książkę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam i chcę więcej.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział a już wiele emocji towarzyszy podczas czytania jestem ciekawa co będzie dalej Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział podoba mi się
OdpowiedzUsuńJejku Aniu aż mam chrapkę na więcej do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałem nie moje klimaty ale paniom się podoba
OdpowiedzUsuń