Rozdział 3
CHLOE
Chcę zapytać go, co tu robi, ale nie pozwalają mi suchość i ból w gardle.
Nachodzi mnie nagle myśl, że może przyszedł dokończyć to, co zaczął wczoraj. Odruchowo przykładam dłoń do posiniaczonego miejsca, jakby to miało mnie przed nim uchronić.
Drugą ręką daję mu znak, żeby poczekał, wstaję i idę do kuchni, czując jego wzrok wbity w moje plecy.
Wchodzę do pomieszczenia i z przerażeniem zerkam na lodówkę, a następnie w popłochu zdejmuję z niej wcześniej przyczepione magnesami rysunki, które chowam do szuflady.
Trzęsąc się od narastających we mnie z każdą minutą przeróżnych emocji, sięgam z górnej szafki szklankę i nalewam wodę z kranu. Zimny płyn chłodzi moje obolałe gardło i przynosi ulgę.
Odstawiam naczynie do zlewu, opieram dłonie na brzegu blatu i wpatruję się w widoki za oknem, właściwie w nic konkretnego. Chcę tylko przygotować się psychicznie na to, co nastąpi.
Słyszę dźwięk uderzania ciężkich butów Jaya o drewnianą podłogę, kiedy się zbliża. Odwracam się powoli i ogarniam wzrokiem jego masywną posturę, opartą o ramę w wejściu.
– Czemu zawdzięczam twoje odwiedziny? – pytam zachrypniętym głosem, nie mogąc zdobyć się na nic innego.
Blondyn mruży oczy, jakby z niedowierzaniem i nie bardzo wiem, o co mu chodzi.
– Żeby zapytać, jak się, kurwa, masz – odpowiada w końcu i prycha kpiąco.
Nie zasłużyłam na to, ale nie mogę mu nawet o tym powiedzieć. Wciągam głęboko powietrze, po czym robię powolny wydech.
– Posłuchaj mnie, Jay…
– Nie! – wydziera się i rusza w moim kierunku.
Kiedy zatrzymuje się przede mną i uderza pięścią w blat, a ja podskakuję przerażona jego nagłym atakiem agresji.
– Jay? – szepczę tym razem.
– Nie będę słuchał niczego, co wychodzi z ust tak zakłamanej, bezdusznej suki!
Podczas gdy jego słowa ranią, dopada mnie nagła tęsknota za chłopakiem pełnym radości. Tym, którego twarz na mój widok rozświetlała się ze szczęścia. Wiem jednak, że nigdy go już nie ujrzę.
– Jay, uwierz mi, cokolwiek planujesz, nie chcesz tego robić. Będziesz tego żałował.
Głęboki gardłowy, przepełniony złośliwością śmiech wyrywa się z jego gardła i wypełnia pomieszczenie.
Niewidzialne sztylety po raz kolejny przebijają moje ciało. Gdyby nie Carly i Lexi, padłabym teraz na kolana i błagała, żeby dokończył to, co zaczął zeszłej nocy. To, po wszystkim, co przeżyłam, byłoby łaską.
Łzy wzbierają w moich oczach i mrugam pośpiesznie kilka razy, aby je zatrzymać.
– Ja już żałuję – odpowiada. – Żałuję, że nie przejrzałem od razu, jaką jesteś podstępną, przebiegłą żmiją – cedzi przez zęby, po czym podchodzi do mnie. Jest blisko, bardzo blisko. – Co ci przyszło z tego? Hm? Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś?!
– Jay... – kwilę błagalnie, patrząc w dół.
Nie chcę pamiętać tamtego dnia.
– Pamiętasz?! – Bolesny ryk wypełnia pomieszczenie, a w moich uszach aż dzwoni. On nadal cierpi, a ja nie mogę nic z tym zrobić.
Jest jednak jeden szczegół. Jego trawi ogień bolesnych wspomnień, a ja, aby uniknąć dalszego cierpienia, okryłam się niewidzialną warstwą lodu. Jeśli tylko za bardzo się do mnie zbliży, stopię się i nie będę w stanie więcej utrzymać sekretu.
– Pamiętam, ale nie cofnę przeszłości. Przykro mi – odpowiadam szeptem.
– Ty słyszysz samą siebie? Kurwa?! – Momentalnie odchodzi gdzieś. Spoglądam w górę, żeby zobaczyć, jak stół kuchenny przelatuje przez pomieszczenie i z hukiem odbija się od ściany, a zaraz po nim krzesła.
– Zabiłaś moje dziecko! – krzyczy rozszalały człowiek, a ja wzrokiem ciskam w jego stronę pioruny. Nie, tylko nie to, nie zniosę więcej. – Z dnia na dzień stwierdziłaś, że wolisz życie z jakimś bogatym gogusiem!
Nie mam już nic do powiedzenia, bo nie mogę wyznać, że wszystko to było jednym wielkim stekiem bzdur.
– Daj mi swój numer telefonu – rozkazuje nagle, wyjmując z kieszeni jeansów komórkę. Ton jego głosu jest już spokojny, lecz wyczuwam, z jakim trudem się opanowuje. Ja w tym momencie jestem zupełnie zagubiona, lecz nie chcę, żeby był znów zły. Podaję mu kolejno cyfry, które wystukuje na klawiaturze telefonu. – Gratuluję, nadal masz pracę w Sinners, gdyby to cię interesowało. Od jutra pracujesz w sekcji VIP i spróbuj nie odebrać, kiedy zadzwonię.
– Ale ja… Tam dziewczyny oprócz prywatnego pokazu…
– Ty co? Uważasz, że jesteś od nich lepsza? – prycha nienawistnie. – Nie dorastasz im, kurwa, do pięt.
– Nie będę uprawiać seksu z jakimiś przypadkowymi facetami. Nie będę się sprzedawać – mówię ostro. Tego już za wiele.
– Już to zrobiłaś. – Odraza z jaką na mnie spogląda, jest nie do zniesienia. – Nie mogę na ciebie patrzeć.
Odwraca się i wychodzi, zostawiając mnie kompletnie rozbitą. Jeśli chciał wyrównać rachunki, to z całą pewnością to zrobił z nawiązką i dzisiejszą rozmową, i planami, jakie dla mnie ma.
Aby się nie rozkleić, powtarzam sobie, że mam cel, który muszę osiągnąć.
Ogarniam bałagan w kuchni i idę do salonu po komórkę, którą zostawiłam na komodzie. Zastygam w miejscu, przyglądając się zdjęciom w srebrnych ramkach. Z pewnością Jay nie zwrócił na nie uwagi, bo gdyby tylko zobaczył te błękitne tęczówki, od razu wiedziałby, kim ona jest.
Przesuwam opuszkami palców po drobnej uśmiechniętej buźce, za którą już tęsknię i przypominam sobie, po co tu przyszłam. Sięgam po telefon i wybieram numer Madison.
– Hej! – Podniesiony ton głosu siostry wzbudza we mnie ponowny niepokój.
– Coś się stało? – pytam, zaciskając palce mocniej wokół urządzenia.
– Nie. Carly z pomocą taty chciała zrobić babeczki, więc ja z mamą mamy teraz co sprzątać. – Na beztroski śmiech siostry moje serce mięknie. – Poczekaj, ty nie jesteś przypadkiem chora? Masz dziwny głos.
– Tak, złapałam coś, więc pomyślałam, że może zostałybyście u rodziców jeszcze tydzień, dopóki nie dojdę do siebie. Nie chcę też was zarazić.
– Tym bardziej powinnam przyjechać.
– Nie! – krzyczę spanikowana, po czym następuje cisza.
– On już wie. Poznał cię, prawda?
– Tak – odpowiadam cicho.
– Mowy nie ma, żebym tu została. Wracamy tak, jak się umawiałyśmy.
– Nie! – Chcę jej wytłumaczyć, że to najgorszy moment z możliwych, lecz w słuchawce słychać tylko przerywany sygnał.
HULK
Minęło kilka dni od wizyty w Sinners i nadal nie mogę się otrząsnąć z pieprzonego szoku. Od tamtej pory byłem tam tylko raz, żeby wpisać Chloe na listę.
Po wizycie u niej wracam do klubu i od razu idę do baru, gdzie siedzi już Colton. On też nie ma łatwo ostatnimi czasy. Pieprzona, krwiożercza pijawka, z którą się ożenił, zostawiła go samego z małą Lily i zwiała z jego pieniędzmi.
– Jak leci, bracie? – pytam, odbierając piwo od dziewczyny.
– Nawet, kurwa, nie pytaj. Dyżur za dyżurem, w domu pieluchy, a dla klubu ledwie znajduję czas.
Nagle obaj na odgłos krzyków dochodzących z góry odwracamy głowy w kierunku schodów.
Po chwili spoglądamy na siebie, wiedząc już, o co chodzi.
– Do kogo to, kurwa, należy, Nikki?! – ryk Paxa słychać w całym cholernym budynku.
Chociaż u nich wszystko jest w normie, o ile można to tak nazwać. Nikki odwala szopkę, Pax idzie do biura wypieprzyć z niej głupoty i przez następny tydzień jest spokój.
– Co znowu odwaliła? – pytam.
– Poszła z psem do weterynarza.
O kurwa!
– Do tego Nolana? – Colt kiwa głową, nie zwracając uwagi na krzyk Nikki i trzaśnięcie drzwiami.
No nieźle.
Popijam piwo, czując, że nasz prezes się zbliża i wiem, że za chwilę będzie miał do mnie problem.
– Co, do chuja, Hulk?! – wydziera się, stając obok. – Od kiedy zajmujesz się organizacją w Sinners?
– Potrzebuję wolnego pokoju – tłumaczę, patrząc na niego poważnie.
– I to ma pewnie coś wspólnego z Chloe wpisaną do tej sekcji. Masz zamiar się jeszcze męczyć, wiedząc, że tańczy dla napalonych facetów, a potem może daje coś ekstra?
– O tym właśnie sam chciałem ci powiedzieć – mówię, wpatrując się w butelkę przed sobą.
– Chwileczkę – wtrąca Colt. – Ona nie będzie tańczyła dla „jakichś tam” facetów, prawda?
– O kurwa! – warczy Pax.
Super książka
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie
OdpowiedzUsuńO ciekawie sie zapowiada
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńWciągający fragment
OdpowiedzUsuńFajnie sie czyta
OdpowiedzUsuńBardzo wciągnął mnie ten rozdział,jestem zaintrygowana co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńCzyta się przyjemnie Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńtrochę ciętego języka w nim jest
OdpowiedzUsuń