piątek, 24 lipca 2020

Wydawnictwo NieZwykłe Książka pt.: "Untouchables". - rozdział 2



DRUGI



Morderstwo jest jak chipsy ziemniaczane: nie zdołasz poprzestać na jednym.

~Stephen King



OLIVIA

Wszystko w porządku? – Neal szepnął mi do ucha dziesiąty raz, kiedy tańczyliśmy.

Nie mogłam odpowiedzieć. Po prostu obejmowałam go. Chwytałam go tak mocno, jakbyśmy mieli widzieć się po raz ostatni.

Musiałam mu powiedzieć, ale tak bardzo się bałam. Byłam przerażona tym, co może sobie pomyśleć, chociaż to głupie. Neal to morderca, a teraz ja również. Jednak jemu podobało się, że mam czyste ręce. Zawsze mówił, że nie jest dla mnie dość dobry, a okazało się, że jest na odwrót. Jedyne, co miałam, bezkrwawe konto, teraz zniknęło. Martwiło mnie to, jak szczęśliwa się czułam, pociągając za spust. Chciałam zabić to zwierzę. Odtwarzałam to w głowie raz za razem.

Matt i reszta są jak cele, a ja zlikwidowałam jeden z nich i byłam gotowa przejść do następnego.

Byłam gotowa znowu zabić.

Chciałam znowu zabić.

To złe, ale taka jest sprawiedliwość, moja sprawiedliwość, dokładnie tak, jak powiedziała Melody. Czułam się, jakbym żyła w ciemności przez bardzo długi czas, odcięta od reszty świata, a teraz znajdowałam się krok bliżej do odzyskania wolności, do rozniesienia w pył reszty potworów.

– Zabiłam dzisiaj człowieka, Neal – wyznałam, gdy tańczyliśmy i poczułam, że zamarł.

Odsunął się i spojrzał piwnym wzrokiem w moje oczy, jakby mógł coś z nich wyczytać. Zmarszczył brwi i odciągnął mnie z parkietu. Nic nie mówił, ale w jakiś sposób wszyscy wiedzieli, że należy zejść mu z drogi. Nie zatrzymał się, dopóki wraz z kierowcą nie znaleźliśmy się na zewnątrz.

– Panie Callahan…

– Kluczyki! – warknął Neal na mężczyznę. – JUŻ!

Mężczyzna przeszukał wszystkie kieszenie, aż znalazł klucze i podał je Nealowi. Otworzył dla mnie drzwi, zatrzasnął je i usiadł na miejscu kierowcy. Kiedy mówią od zera do sześćdziesiątki w trzy sekundy”, nie żartują. Docisnął pedał gazu tak mocno, jakbyśmy brali udział w wyścigach ulicznych.

– Powiedz coś, Neal, proszę – błagałam.

Nie zrobił tego. Po prostu siedział, pocierał usta wierzchem kciuka i jechał coraz dalej.

Déjà vu, pomyślałam, patrząc w nocne niebo.

Zatrzymał się dopiero przed wejściem do posiadłości. Westchnął i oparł się o siedzenie.

– Wymyślę jakiś sposób, żeby cię z tego wyciągnąć – szepnął i chwycił mnie za dłoń.

– Co?

Ucałował moją rękę.

– Myślałem, że jeśli będziemy siedzieć cicho i robić, co każą, to w końcu nauczymy się żyć wszyscy razem. Ale oni ciągle przekraczają granice! Melody nie miała prawa zmuszać cię do zrobienia czegokolwiek związanego z interesami. Przekształcała Coraline w krwiożerczego kociaka przez ostatnie kilka miesięcy, a teraz próbuje pogrywać z tobą. Może nie jestem w stanie jej zabić, ale będę chronił ciebie. Nie pozwolę, żeby zdeprawowała cię bardziej, niż ja robię to na co dzień. Przekroczyła pieprzoną granicę!

Nie zasługuję na niego.

– Pomagała mi – szepnęłam, z całych sił próbując powstrzymać łzy, ale na próżno, paliły mnie i oślepiały.

– Pomagała ci? – warknął. – W taki sposób ci pomaga? Robi ze wszystkich potwory, żeby mogła poczuć się lepiej sama ze sobą. Jest chora! Ona…

– Pomaga! – wrzasnęłam, ocierając oczy.

Po prostu zerwij plaster.

– Ja… – zająknęłam się. – Zabiłam jednego z mężczyzn, którzy mnie zgwałcili. Strzelałam do niego, aż nie miałam już więcej naboi. Wzięłam łyżkę do opon i tłukłam w jego głowę raz za razem. Potem Melody pomogła mi zrzucić jego ciało z klifu i zmienić ubranie. Zrobiłabym to znowu. Zrobię to znowu! Mel tylko mi pomaga! Pomaga mi pozbyć się moich demonów, Neal – wyrzuciłam z siebie wszystko, a on patrzył, jakby nie wiedział, co powiedzieć ani choćby jak zacząć.

– To był… – Nie potrafił nawet wypowiedzieć tego słowa.

– Gwałt. G-W-A-Ł-T. Zostałam wciągnięta do pokoju przez grupę dupków z college’u i byłam w kółko gwałcona, zanim znudzili się mną i zostawili. Myślę o tym każdego dnia i nienawidzę siebie. Zostałam zgwałcona. Nikt nie wiedział. Ani ty, ani Evelyn. Nawet moi rodzice.

– Ale powiedziałaś o tym Melody? – Próbował zachować spokój, ale drżał tak bardzo jak ja.

– Ona skłania ludzi do mówienia! – broniłam się. – Patrzysz jej w oczy i już wiesz, że potrafi wejść do najciemniejszej części twojego umysłu i wciąż uśmiechać się do zdjęcia. Nie wiem, czemu jej powiedziałam. Próbowałam pokłonić się przed pieprzoną królową, jak kazałeś. Chciałam, żeby zrozumiała! I tak się stało. Zrozumiała lepiej niż ktokolwiek. Odnalazła jednego z nich.

– Ja mogłem to zrobić! – warknął na mnie. – Z przyjemnością zrobiłbym o wiele gorsze rzeczy pięć lat temu, kiedy się z tobą ożeniłem! Nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałaś!

– Bo się wstydziłam, bo chciałam to wyprzeć, bo byś ich zabił – przerwałam, zastanawiając się nad ostatnią częścią. – Ja… ja… chciałam zabić ich sama.

Właśnie tego potrzebowałam.

Siedzieliśmy spięci przez bardzo długi czas, po prostu wpatrując się w dom.

– Następnym razem roztrzaskuj im głowy, kiedy wciąż żyją, a dopiero potem strzelaj – szepnął. – Im dłużej cierpią, tym lepiej. – Ponownie ujął moją dłoń.

Głupie łzy nie chciały przestać płynąć.

– Dobrze. – Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

– I będę tam, jak znajdziemy pozostałych.

– Dobrze.

– Zostanę. Kocham cię i możesz powiedzieć mi wszystko, zawsze. Będę tam i Melody może iść się pieprzyć.

– Ja też cię kocham. I przekażę jej, co powiedziałeś.

Zbladł, a ja zapragnęłam któregoś dnia wywierać taki wpływ na mężczyzn, nawet na mojego męża.


10 komentarzy: