piątek, 24 kwietnia 2020

Wydawnictwo NieZwykłe Książka pt.: "Nieudealnie dopasowani" - Rozdział 3




Rozdział trzeci

Willow
Zgodził się!
Nie mogę w to uwierzyć. Reid potrafi być gadatliwy, obrzydliwy i zbyt zarozumiały, ale nigdy nie widziałam, żeby złamał obietnicę, czy nie dotrzymał umowy. Odniosę zwycięstwo i będę miała nowy cel w życiu.
Pozostaje mi znaleźć Reidowi partnerkę.
– Hej, masz jakieś plany na później? Może chcesz przyjść do mnie? Obejrzelibyśmy coś na Netflixie, a ja bym coś ugotowała – proponuję, otwierając drzwi do mieszkania. Im więcej czasu spędzę, subtelnie poznając zakątki jego umysłu, tym łatwiej będzie mi znaleźć dla niego idealną partnerkę.
– Pewnie. Nie mam żadnych planów.
Uśmiecham się szeroko, patrząc na niego przez ramię.
– Coś niespotykanego.
Dźga mnie palcem w żebra.
– Powiedziała dusza towarzystwa. Kiedy ostatnio byłaś na randce?
– Po co mam zajmować sobie czas randkami, skoro mam w domu wódkę i Tacy jesteśmy? W obu przypadkach mój wieczór skończyłby sę tak samo, a przed telewizorem mogę płakać bez ubierania się w obcisłe dżinsy.
Kręci głową.
– Nie będę więcej tego oglądał.
– W takim razie cię nie nakarmię. A ty będziesz smutny, bo przygotowuję twoją ulubioną potrawę.
Oczy mu błyszczą.
– Ziti?1
– Ziti – potwierdzam.
– Cholera. – Marszczy brwi i widzę, że rozważa, czy zniesie oglądanie ze mną mojego ulubionego serialu, jeśli będzie miał na talerzu ziti. – Okej, dobrze. Przyjdę.
Posyłam mu pełen satysfakcji uśmiech i otwieram drzwi.
– Wiedziałam, że się zgodzisz. Bądź za godzinę.
Krzywiąc się, jak małe dziecko, burczy coś, a ja zamykam mu drzwi przed nosem. Wciąż się uśmiecham, gdy zakładam flanelowe spodnie i wielką szarą bluzę. Nie ma nic lepszego od pozbycia się szpilek i stanika.
Wiążę włosy w luźnego koka i idę do kuchni, gdzie zabieram się za ziti.
Na czas gotowania włączam na iPadzie MSNBC2, który ustawiam na stojaku do książki kucharskiej, ale nie przywiązuję uwagi do tego, co mówią w wiadomościach. Uważnie kataloguję wszystko, co wiem o Reidzie Fortino, i staram się zobaczyć go z innej perspektywy. Tej romantycznej.
Jest niesamowicie przystojny – nie mogę tego nie przyznać – a z moją pomocą nauczył się lepiej ubierać. Będę musiała wybierać mu stroje na randki, ale to żaden problem. Ma świetne poczucie humoru (chociaż za bardzo podoba mu się żartowanie ze mnie), więc muszę znaleźć kobietę, która lubi się śmiać. Dużo pracuje, ale wspina się po szczeblach kariery w mocno rozwijającej się firmie marketingowej, więc musi rozumieć liczbę przepracowywanych przez niego godzin. Będzie też musiała umieć przełknąć okazjonalne kolacje z jego klientami – poszłam z Reidem na kilka i nie było najgorzej. Poza tym dobrze się bawiłam, patrząc, jak Reid zmienia się z czarusia w profesjonalnego mężczyznę, który umie podejmować ważnych klientów. Jest naprawdę kreatywny, przekonujący i inteligentny.
Gdy nakładam składniki do naczynia żaroodpornego, myślę o jego wadach – rzeczach, które kobiety szukające miłości prędzej czy później zauważą.
Po pierwsze, nie ufa kobietom. Zbyt wiele razy sparzył się w przeszłości. Jego rodzice są tragiczni, stanowili najgorszy możliwy przykład małżeństwa. Potem związał się z dziewczyną – teraz już byłą – która go oszukała. Rozumiem jego urazę, ale będzie musiał sobie z nią poradzić.
Po drugie, nie myśli, zanim coś powie, co może przysporzyć mu mnóstwo kłopotów. W połączeniu z włoskim temperamentem powstaje idealny przepis na porażkę.
Nie ma problemów z agresją, ale bardzo szybko się unosi. Powiedz coś, co go wkurzy, a awanturę masz murowaną.
Najbardziej na świecie lubi jeść, więc będzie musiała dobrze gotować, a przynajmniej mieć chęci do nauki, bo choć Reid bardzo chętnie przygotuje napoje i umyje gary, o gotowaniu nie ma zielonego pojęcia.
Jest tylko jedna rzecz, która naprawdę zaskakuje. Uwielbia komiksy. I nie chodzi tylko o komiksy jako lekturę, lecz wszystko, co z nimi związane. Nie rozumiem tego. Chodzi na konwenty, przebiera się za różne postacie... nie mógłby być szczęśliwszy niż wtedy, gdy w stroju jakiegoś bohatera bierze udział w turnieju na miecze świetlne.
Wie, że na samą myśl o tym przewracam oczami tak, że aż mnie bolą, co sprawia, że zabiera mnie ze sobą przy każdej możliwej okazji.
Dlatego ja, trzy razy w tygodniu, zmuszam go do oglądania pełnego dramatów serialu i patrzę, jak przy tym cierpi.
Myślę jednak, że najgorsze będzie to, że nie znam bardziej wybrednego mężczyzny niż Reid. Parę razy zasugerowałam mu wyjście z którąś z moich znajomych, ale zawsze miała w sobie coś, co mu nie odpowiadało – zbyt nieśmiała, zbyt gadatliwa, nie w jego typie. Będę musiała naprawdę bardzo mocno go przemaglować i dowiedzieć się, jakie dokładnie kobiety lubi.
Wstawiam ziti do piekarnika i ustawiam minutnik na trzydzieści pięć minut. W czasie, gdy zapiekanka się piecze, ogarniam salon, podlewam kwiatki i wstawiam pranie. Akurat jestem w kuchni i robię sałatkę, gdy Reid puka trzy razy do drzw i wchodzi do mojego mieszkania.
– Przyniosłem ci prezent – mówi, pojawiawiając się w kuchni. Stawia papierową torbę na szafce, po czym wyjmuje z niej butelkę wódki Tito i słoik oliwek.
– Dzięki! – Uśmiecham się szeroko i klepię go po ramieniu. – Ale i tak musisz obejrzeć ze mną serial.
Jęczy.
– Gdyby nie pachniało tu tak ładnie, wyszedłbym. – Podchodzi do piekarnika, otwiera drzwiczki i zagląda do środka. – Matko Boska, jak to cudownie wygląda.
– Jak już znajdziemy ci żonę, dam jej przepis.
– W takim razie będziesz mi gotować do końca życia.
– Więcej wiary! – Znajdę mu żonę, nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz, jaką w życiu uczynię. Myślał, że był dzisiaj taki zabawny, ale to ja zaśmieję się ostatnia. Staję przodem do niego i wskazuję na niego palcem. – Założę się, że za rok będziesz już żonaty.
– Jesteś urocza, gdy wykazujesz się taką determinacją.
– Pochlebstwa na nic ci się nie zdadzą, mój przyjacielu.
Śmieje się, sięgając po wódkę i wyjmując shaker.
– Do dzisiaj byłaś moją ulubienicą, ale to się skończyło, gdy postanowiłaś zawiązać sojusz ze swoją mamą, żeby mnie zeswatać.
– Na pewno znowu będę ulubienicą, jak już zjesz ziti – odcinam się.
– W sumie racja.
Jest taki przewidywalny. To kolejna rzecz, którą muszę mieć na uwadze. Poza tym jest inteligentny i lubi kobiety, które rozumieją jego dowcip i sarkazm. Nie tylko będzie musiała być ładna, ale gotowa stawiać mu wyzwania.
Nie chcę tego pokazywać, ale czuję się coraz bardziej zniechęcona. Reid może być wrzodem na dupie i znalezienie mu kogoś, kto go pokocha i się z nim dogada to jedno. Ale znalezienie kogoś, kogo on pokocha – to prawie niemożliwe zadanie.
Moja mama wpakowała mnie w niezłe bagno.
– Z sokiem czy bez? – pyta Reid.
– Poproszę z sokiem.
Kilka minut później wręcza mi drinka, który jest idealnym połączeniem wódki, wytrawnego wermuta i soku z oliwek.
Uśmiecham się.
– Jesteś najlepszy
Wiem.
– I taki skromny.
– Ja to nazywam szczerością. – Uśmiecha się zarozumiale, przez co mam ochotę go uderzyć.
Siadamy przy stole i czekamy, aż jedzenie będzie gotowe. Uznaję, że to najlepszy moment, żeby porozmawiać o całym tym swataniu. Mam ograniczony czas na znalezienie mu wymarzonej dziewczyny i sprawienie, że się w sobie zakochają. Boję się, że mogę przez to stracić przyjaciela, co napawa mnie smutkiem.
Wzdycham głęboko i przesuwam opuszkiem palca po krawędzi szklanki.
– Co to za mina? – pyta. – Co się dzieje?
Nienawidzę, że tak dobrze mnie zna. Ale nie mogę mu powiedzieć, o czym tak naprawdę myślę.
– Nic. Zastanawiam się tylko, o co cię zapytać, żeby znaleźć ci idealną partnerkę.
– Jezu. Dobra, pytaj, żebyśmy mieli to za sobą i mogli zjeść w spokoju.
– I żebyśmy potem mogli obejrzeć godzinny odcinek cudownego, łamiącego serce serialu.
Jęczy.
– Już żałuję.
– I powinieneś.
Kolejne trzydzieści minut spędzam, zadręczając go pytaniami i rozkoszując się każdą sekundą tej wymyślnej tortury.

***
Następnego dnia siedzę przy biurku w pracy i przeglądam bazę potencjalnych partnerek dla Reida.
Z każdą z nich jest coś nie tak.
– Hmm, za wysoka.
– Za głupia.
– Za dużo… blondu.
Wzdycham i ukrywam twarz w dłoniach. Ślęczę nad tym od paru godzin i mam raptem jedną niepewną kandydatkę. On naprawdę jest niemożliwy do sparowania. Nie pomaga to, że zeszłego wieczora wymyślił niekończącą się listę pożądanych cech. Nie ma opcji, żeby którakolwiek z tych kobiet spełniała wszystkie kryteria, ale muszę znaleźć przynajmniej taką, która ma więcej niż połowę z nich, żeby nie skreślił jej na starcie.
Głupi, uparty facet.
Zamierzam znaleźć kolejny wyciskacz łez, którym będę mogła torturować go za to, co przez niego przeżywam.
– Jak ci idzie? – pyta mama.
Unoszę wzrok znad listy, na której zaznaczyłam więcej krzyżyków niż kółek. Myślę, że moja mina wystarczy, żeby mama wiedziała, jak mi idzie.
– Widzę, że dobrze.
– Nie mogłaś wybrać kogoś innego? Kogokolwiek? Musiałaś wybrać faceta, który nie chce się żenić? Wszystkie te kobiety chcą spotykać się z kimś, kto może w przyszłości się oświadczyć. U Reida nie ma na to szans.
Uśmiecha się tym swoim matczynym uśmiechem i wzrusza ramionami.
– Życie jest pełne wyzwań i nie sądzę, żeby Reid wiedział, czego chce. Dowie się, gdy już ją znajdzie. Musisz mu ją po prostu pokazać. Na tym polega nasza praca, Willow. Pomagamy ludziom poszerzać horyzonty i otwierać ich głowy na coś, na co nigdy by się sami nie zdecydowali. Większość moich klientów nie mogła znaleźć właściwej osoby nie dlatego, że nie chcieli miłości, lecz dlatego, że nie potrafili naprawdę otworzyć oczu.
– Dobrze, ale Reid do nas nie przyszedł z własnej woli. Zmusiłaś go do tego.
– Dałam mu wybór. Jest gotowy na miłość, po prostu boi się zaryzykować.
– I myślisz, że ja będę w stanie go pokierować?
Mama uśmiecha się i kiwa głową.
– Wiem, że będziesz. On też to zobaczy.
Moja mama żyje w świecie nieskończonego optymizmu. Przez większość czasu jest to męczące, ale zwykle ma rację, dlatego trudno jest się z nią kłócić.
– Muszę mieć z czego wybierać, a na niego brakuje mi już kandydatek.
– Wierzę, że jest w naszej bazie ktoś odpowiedni dla niego.
– Cieszę się, że chociaż ty tak myślisz – mruczę pod nosem. – Za pięć minut stąd wychodzę. Idziemy z Reidem po jakieś ubrania dla niego. I namawia mnie na pójście do sklepu z komiksami.
– W życiu chodzi o kompromisy, skarbie.
– Tak jak to było z tobą i tatą?
Śmieje się cicho.
– Nie, kochanie. To jest akurat ponad trzydziestoletni staż małżeński i świadomość, kiedy trzeba się uśmiechać i kiwać głową. Meżczyźni lubią myśleć, że są ważni i mają coś do powiedzenia, ale prawda jest taka, że to kobiety rządzą.
– Dobra rada.
– Daję ją wszystkim moim klientkom, gdy są już po ślubie. A ty przekażesz ją żonie Reida, gdy już uda ci się ją znaleźć.
Jasne.
Skoro o tym mowa. Powinnam się zbierać. – Sięgam po torebkę i w locie całuję mamę w policzek.
– Baw się dobrze! – krzyczy, gdy wychodzę.
– Sklep z komiksami to kupa zabawy! – odpowiadam przez zamykające się za mną drzwi.
Gdy jadę windą, wysyłam mu wiadomość z przypomnieniem, że idziemy na zakupy. Zbyt wiele razy mnie wystawił.

Ja: Widzimy się przed sklepem.
Reid: Jakim sklepem?

O, Boże. Wiedziałam.

Ja: Reid! Jesteśmy umówieni na zakupy.
Reid: Kto pisze? Nie znam tego numeru.

Zabiję go.

Ja: Zabawne. Widzimy się za dziesięć minut.
Reid: Poważnie, stalking jest karalny. Zalecam, żeby znalazła sobie pani innego pana do prześladowania.
Ja: Pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz. W dodatku cię karmię, a nic nie brzmi lepiej w konteście zemsty niż środki na przeczyszczenie.
Reid: Wygrałaś, moja zła przyjaciółko.

Prycham i ruszam ulicami Chicago ze słuchawkami w uszach. Dzień jest taki przyjemny. Pogoda nam sprzyja jak na październik i nie mogłabym być szczęśliwsza. Mam na sobie gruby sweter, a dzięki temu, że świeci słońce, wydaje się, jakby było z pięć stopni cieplej niż jest w rzeczywistości.
Myślę o każdej mijanej kobiecie i zastanawiam się, czy któraś byłaby dla niego tą jedyną. Oceniam ich rysy twarzy, to, czy się uśmiechają, gdy je mijam, ich wzrost, wagę i całą postawę. Liczę na to, że poczuję jakiś impuls, że to właśnie „ta” kobieta. Ta, która zmieni jego podejście do małżeństwa, poszerzy jego horyzonty. Tak jak powiedziała mama. Ona wierzy, więc dlaczego ja bym nie miała?
Wtedy Reid by się ożenił, a ja zaszłabym w ciążę.
Jednak w każdej kobiecie, którą mijam, jest coś nie tak. Zaczynam się zastanawiać, czy może nie byłam zbyt surowa w ocenie kandydatek z bazy?
Dlaczego nie są wystarczające, żeby mu je chociaż pokazać? Dlaczego jestem taka wybredna? Może polubiłby którąś z nich. Może umówiłby się z dziewczyną, która nie jest mistrzynią w literowaniu, a ja po prostu za bardzo go demonizuję?
Zanim dochodzę do jakichkolwiek wniosków, wpadam na kogoś i prawie lecę na tyłek.
– Cholera! Przepraszam.
Reid chroni mnie przed upadkiem i uśmiecha się szeroko.
– Wills. Wiedziałem, że w końcu padniesz mi do stóp.
– Ta. Chciałbyś.
– Nic ci się nie stało? – Trzyma mnie za ramiona, chroniąc przed upadkiem.
Kiwam głową i w końcu łapię równowagę.
– Tak, zamyśliłam się.
– Twój umysł musi być przerażającym miejscem.
– Byłby jeszcze bardziej przerażający, gdybyś się nie pojawił.
Kręci głową i otwiera duże szklane drzwi do sklepu.
– Panie przodem.
– Dziękuję, miły panie. – Zachwycona jego manierami, dotykam ramienia Reida. Gdy go mijam, daje mi klapsa w tyłek.
Rzucam mu przez ramię złowrogie spojrzenie.
– A mówi się, że rycerskość wymarła.
– To za grożenie mojemu jedzeniu środkiem na przeczyszczenie. Nigdy nie mieszaj w nasze sprawy jedzenia.
Pokazuję mu środkowy palec z postanowieniem, że zemszczę się inaczej.
Zresztą, przez najbliższe pół roku będę nadzorować jego randki.
Po godzinie narzekania w wykonaniu Reida, w końcu wybieramy trochę rzeczy, które nie są koszulkami ze Spidermanem i dresowymi spodniami. Przysięgam, że czasami jest najtrudniejszą osobą, jaką znam.
Kupujemy rzeczy eleganckie, ale nadające się do noszenia na co dzień. Takie, które będą dobre na pierwsze spotkanie i zrobią wrażenie na kobiecie. Nikt nie chce umawiać się z niechlujem, którym Reid naprawdę nie jest. Po prostu czasami bywa dziecinny. Dla mnie jest to ujmujące i zabawne, ale inne kobiety mogą tak tego nie odbierać.
– Co dziś robimy? – pyta, gdy wychodzimy ze sklepu.
– Ja pracuję. Muszę ci znaleźć jakąś seksowną randkę.
Jęczy pod nosem.
– Dlaczego mnie nienawidzisz?
– Bo będziesz potrzebował towarzystwa, gdy już urodzę dziecko…
– Zrobione pipetą przez jakiegoś palanta.
Prycham.
– Gdy to się stanie, a ja zostanę mamą, wiele się dla nas zmieni. Nie nienawidzę cię, po prostu chcę twojego szczęścia.
Reid zaczyna rozluźniać krawat, co oznacza, że czuje się niezręcznie i nie chce o tym rozmawiać. Może moja mama miała rację. Może trzymamy się ze sobą, bo jest nam tak wygodnie?
Reid to świetny facet. Ma wszystko to, czego najczęściej chcą kobiety. No, poza tym, że spaliłby nawet wodę i nie lubi dzielić się pilotem. A jednak jest sam. Wiem, że Glinda okazała się suką, ale to było wiele lat temu. Od tamtego czasu spotyka się z najgłupszymi dziewczynami, jakie tylko mógł znaleźć, żeby tylko się nie zaangażować. A resztę czasu spędza ze mną.
Bóg wie, że nigdy nie przyznałabym mamie racji, ale tym razem… muszę.
– Nasze życie się zmieni, Reid. Musimy w końcu zrozumieć, że pora dorosnąć.
– Uważam, że jesteśmy zajebiście dorośli. Poza tym oboje wiemy, że nie chcę mieć żony. Nie chcę stać się taki jak mój popieprzony ojciec.
Przygryzam wargę. Tak trudno jest mi patrzeć, gdy karze siebie za coś, co jest nieprawdą. Jego ojciec to człowiek zimny i zdystansowany. Reid z kolei jest uroczy i pełen ciepła. Przyjął do siebie swojego brata, Leo, choć nikt go o to nie prosił. Chciałabym, żeby stał się mniej samokrytyczny.
– Któregoś dnia obudzisz się i zrozumiesz, że ty i Vince Fortino to dwie zupełnie różne osoby.
– Jakby nie patrzeć, mamy te same geny.
Dotykam jego ramienia.
– Reid, może to i prawda, ale twoje serce jest zupełnie inne.
– Glinda twierdziła coś odwrotnego.
Niech nawet nie zaczyna z tą suką.
– Glinda była idiotką. Nadal nią jest.
Uśmiecha się i widzę, że próbuje ukryć ból.
– Może, ale jeśli się nie ożenię będę miał stuprocentową pewność, że nie spieprzę życia żadnej kobiecie.
– Nigdy bym nie pomyślała, że boisz się zaryzykować.
– Tu nie chodzi o ryzyko, Willow. To pewna porażka. A ja się z tego wypisuję. Poza tym, dlaczego tak nagle chcesz się mnie pozbyć? – Dźga mnie łokciem w żebra.
– Nie chcę – protestuję.
– To dobrze. Bo lubię nasze życie takim, jakie jest. Ty nie?
Nie wiem, jak mu odpowiedzieć. Z jednej strony też nie chciałabym nic zmieniać. Zawsze wiedziałam, że jak już któreś z nas znajdzie swoją drugą połówkę, zniknie nasza więź. Ale z drugiej – świadomość, że może się to stać prędzej niż później, jest naprawdę smutna. Nieważne, że to oznacza, że wtedy osiągnę swój cel i zostanę mamą.
Uwielbiam moje życie z Reidem. Uwielbiam to, jak łatwa jest nasza przyjaźń, uwielbiam brak wymagań i oczekiwań. Naprawdę jest moim najlepszym przyjacielem. Jednak, jeśli się ożeni, będzie należał do kogoś innego. A moim priorytetem, gdy już urodzę, stanie się dziecko.
Ale życie musi toczyć się dalej, prawda?
– Chcę, żeby nasze życie się zmieniło, Reid – przyznaję. – Chcę zacząć kolejny etap, wychować dziecko i mieć… coś.
Zatrzymuje się i patrzy na mnie.
– Przecież masz coś. Nas.
Patrzę w jego niebieskie oczy i kładę rękę na jego piersi.
– Wiem, że mam nas. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i naprawdę cię kocham. Zawsze będę cię kochać. I chcę, żebyś był przy mnie. Ale…
– Ale chcesz mieć pipeciątko.
– Co?
– Dziecko robione pipetą.
Wzdycham głośno.
– Właśnie dlatego nie możemy prowadzić poważnej rozmowy. Jesteś dziecinny.
Przyciąga mnie do siebie.
– Widzisz? Nie potrzebujesz dziecka, masz mnie.
Jęczę i uderzam głową w jego klatkę piersiową. Marzę, żeby przenieść się do miejsca, gdzie mężczyźni nie są głupi.
Reid nie musi tego rozumieć, wystarczy mi jego wsparcie. Mam nadzieję, że jak już znajdę miłość jego życia, przestanie go obchodzić sposób, w jaki zajdę w ciążę.
Wtedy oboje będziemy zwycięzcami.
Prawda?
1 Zapiekanka makaronowa (przyp. tłum.).
2 Całodobowa stacja informacyjna (przyp. tłum.).

12 komentarzy: