wtorek, 21 kwietnia 2020

Wydawnictwo NieZwykłe Książka pt.: "Nieudealnie dopasowani" - Rozdział 1





Laurelin, za idealne dopasowanie!

M & C
































Rozdział pierwszy

Willow
– Odchodzę na emeryturę – mówi moja mama, gdy siadam na krześle naprzeciwko niej. – Zastanawiam się nad sprzedaniem firmy.
– Co robisz? – Patrzę się na nią, totalnie zszokowana. – Mamo, chyba nie mówisz poważnie?
– Już czas, Willow. Chcemy z twoim tatą zacząć podróżować po świecie, póki mamy na to siłę.
– Okej, rozumiem, ale nie sprzedawaj firmy! „Spragnione serca” to najlepsze biuro matrymonialne w Chicago! Spędziłaś dwadzieścia lat na budowaniu marki. – Moja mama jest wspaniała i bez najmniejszego problemu potrafi przewidzieć, czy ludzie do siebie pasują. Pozory i kłamstwa nie stanowią dla niej problemu w poznaniu prawdziwych potrzeb danej osoby.
Wzdycha.
– Wiem, skarbie, ale nie młodnieję. A ty nie robisz się w tym lepsza.
To prawda, ale czuję, że muszę się bronić.
– Nadal się uczę.
– Willow, minęły trzy lata.
– Na znalezienie idealnego dopasowania potrzeba czasu.
– Po pierwszym roku miałam na swoim koncie pięć małżeństw.
– Cóż… ja parę razy byłam blisko, prawda?
Nie wiem, czy to prawda, ale lubię tak myśleć. Umówiłam kilka par, postępując zgodnie z instrukcjami mamy. Męczyłam się z wyszukiwaniem szczegółów, które według mnie spodobałyby się klientom… ale moje dopasowania okazywały się totalną porażką.
Widocznie – w przeciwieństwie do mamy, która w tym góruje – jestem katastrofą miłosną. W życiu i pracy.
– Chyba mogłabym zaproponować przejęcie interesu Aspen – mruczy, wyglądając przez okno.
– Aspen! – Szczęka mi opada. Mama nie może myśleć, że to dobry pomysł. Kocham moją siostrę, ale ona potrzebuje pomocy psychiatrycznej… albo chociaż prysznica i fryzjera.
Przyjęła hippisowską mentalność moich rodziców i uznała to za sposób na życie, tak jak przestrzeganie diety wegańskiej albo ketogenicznej. Uważa, że nie może brać udziału w niczym, co wspiera rząd. Dlatego żyje na podwórku moich rodziców, kradnie – choć ona mówi, że pożycza – ich prąd, wodę, jedzenie i wszystko inne, czego potrzebuje. A potem mówi, że żyje „w zgodzie z naturą”. Dla mnie jest po prostu cholernie leniwa.
Nagle, miesiąc temu, mama zatrudniła ją w „Spragnionych sercach” jako asystentkę administracyjną. W tak krótkim czasie udało jej się dopasować dwie pary!
– Cóż, jeśli mam nie sprzedawać firmy, ktoś musi przejąć stery. Aspen jest jeszcze nowa – miałam nadzieję, że oddam ją tobie. Tak naprawdę właśnie dlatego zaczęłaś dla mnie pracować. Uznałam, że przy twojej smykałce do interesów i moim mentorowaniu szybko będziesz gotowa, ale… – Patrzy na mnie znacząco, nie kończąc wypowiedzi.
Siadam prosto.
– Jestem gotowa, mamo. Daj mi jeszcze jedną szansę. Wiem, że potrafię dobrać idealną parę.
Wzdycha ciężko.
– Wiesz też, że bardzo żałuję, że jedną z osób, którym znalazłam bratnią duszę, nie byłaś ty. Szkoda, że nie znalazłam twojej drugiej połówki. Uważam, że w tym tkwi twój problem.
I znowu to samo.
Do mamy nie dociera, że wolę być sama.
– To nie jest problemem, mamo. Jestem szczęśliwa. Nie potrzebuję, ani nie chcę faceta.
– Możesz okłamywać siebie, nie mnie.
Ale taka jest prawda. Nie chodzi o to, że nie wierzę w miłość, po prostu jej nie znalazłam. Mimo to jestem szczęśliwa. Mam świetne mieszkanie, najlepszego sąsiada z naprzeciwka (który przy okazji jest moim najlepszym przyjacielem), rośliny, którymi się zajmuję, i nie czuję potrzeby wiązania się z jakimś dupkiem.
Jedyne, czego mi w życiu brakuje, to dziecko. Dorastałam w najbardziej zwariowanej rodzinie na świecie, ale uwielbiałam moje dzieciństwo. Mieliśmy piękną działkę w Michigan z całym cholernym zoo. Był to czas pełen zwierząt, podróży do lasu w poszukiwaniu skarbów, które dzień wcześniej ukrywał tam tata. Do tego spanie pod gwiazdami, pływanie w jeziorze, słuchanie strasznych opowieści (i wspomnienie o mojej siostrze palącej roślinę, o której mama nie miała pojęcia, że Aspen ją hoduje).
Zawsze marzyłam o dzieciach, małżeństwie i idealnej, szczęśliwej rodzinie, w której panuje trochę chaosu.
W czym leży problem?
Gorszego gustu jeśli chodzi o mężczyzn ode mnie mieć nie można. Myślę, że facet jest świetny, dobrze się bawię na pierwszej randce, aż tu nagle BUM – na drugiej proponuje anal. I… znowu jestem singielką. Kolejny dowód na to, że beznadziejna ze mnie swatka… nie potrafię nawet znaleźć sobie kogoś, kto byłby wart drugiej randki.
Ale mam plan. I choć nie potrzebuję do niego męża, na pewno przydadzą się stała pracy i dochody. A skoro nie mam innej opcji, muszę naprawić obecną sytuację.
Staram się przestawić rozmowę na odpowiednie tory.
– Nie rozmawiamy o mnie, mamo. Rozmawiamy o firmie.
– W porządku, ale czy to tak wiele, że proszę o wnuka, zanim wyląduję na wózku inwalidzkim?
– Mamo, mam trzydzieści dwa lata! Zachowujesz się, jakbyś umierała, a w dodatku musiała znosić to, że sprawiam ci zawód. Poza tym obie wiemy, że Aspen prawdopodobnie pierwsza zajdzie w ciążę. Bóg wie, co się dzieje w tej jej przyczepie.
Mama uśmiecha się smutno.
– Aspen ma starą duszę.
– I bajzel w głowie – burczę.
Powtarza moje słowa.
– Nie rozmawiamy o twojej siostrze, rozmawiamy o tobie, Willow. Mogłabyś znaleźć miłość, ale nie masz ku temu okazji, bo cały wolny czas spędzasz z Reidem.
Moja mama jednocześnie kocha i uwielbia mojego najlepszego przyjaciela.
– Nie spędzam całego wolnego czasu z Reidem.
– Naprawdę? Z kim spędziłaś weekend?
– Mieliśmy z Reidem plany – mówię z oburzeniem. Nie wiem, w czym problem. Potrzebował pomocy, a ja nie byłam zajęta.
– W porządku. A poniedziałkowy wieczór? Co robiłaś? – Nienawidzę kierunku, w którym to zmierza.
– Byłam z domu.
– Sama?
– Nie.
Uśmiecha się i mówi ze sztuczną słodkością:
– A z kim?
– Oglądałam telewizję… z Reidem. – Drugą część zdania wypowiadam cicho.
– A reszta tygodnia? Spędzałaś czas z przyjaciółmi?
– Tak. – Reid jest moim przyjacielem, więc nie kłamię, prawda?
– Mhm. Czy mówimy o Reidzie?
Niech ją diabli.
– Tak, mamo, mówimy o Reidzie.
– A wczoraj? Czy spędzałaś czas z kimś innym?
Miażdżę ją wzrokiem, bo wie doskonale, że oglądałam z nim telewizję. Od zawsze spędzamy wspólnie wtorkowe wieczory.
– Reasumując, spędziłaś miniony weekend właśnie z nim?
Moja mama jest jak wrzód na tyłku. Wielki.
– Willow? – nalega.
Przewracam oczami.
– Tak, okej? Tak, spędziłam wszystkie wieczory z Reidem!
– Czy ktoś wypowiedział moje imię?
O wilku mowa…
Jęczę i oglądam się za siebie. Reid Fortino stoi w drzwiach, a wygląda przy tym, jakby był panem wszystkiego, co go otacza. Ciemnobrązowe włosy ma zaczesane na bok i jest ubrany w bardzo drogi czarny garnitur oraz błękitną koszulę, przez co jego oczy wydają się jeszcze bardziej niebieskie. Szerokie barki, umięśnione ręce i wąski pas sprawiają, że kobiety latają za nim z wywieszonymi językami.
Uwielbiam nabijać się z niego, że wygląda jak męska wersja Xeny, Wojowniczej Księżniczki – mroczny, emanujący nutą grozy… nie wiesz, czy od niego uciekać, czy się do niego dobierać. I choć nie żywię do Reida romantycznych uczuć, nie mogę nie dostrzegać jego atrakcyjności.
Miał dziś spotkanie w budynku, w którym mieści się firma mamy. Powiedział, że jeśli skończy wcześniej, wpadnie w odwiedziny. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, która jest godzina.
Normalnie cieszyłabym się, że go widzę, ale wiem, że ogromną radość sprawia mu, gdy mama czepia się mnie i mojego życia romantycznego, a poza tym uwielbia się z nią sprzeczać.
Wbijam wzrok w sufit.
– Naprawdę, Boże? Poważnie? Nie mogłeś zesłać tu kogoś innego? To musiał być on?
– To tylko potwierdza moje słowa. – Mama jest z siebie dumna.
– Co tam, Wills? – pyta Reid, wchodząc do biura. – Rozmawiałyście o mnie?
Przenoszę na niego wzrok.
– Tak. Mama właśnie mówiła, że rujnujesz moje życie miłosne.
Na jego ustach pojawia się ironiczny uśmieszek.
– Ja ją ratuję, pani Hayes. Nic poza tym. Chronię ją przed draniami i…
– I odstraszasz wartościowych mężczyzn – mówi pełnym nagany matczynym głosem.
– Rani mnie pani. – Reid chwyta się za pierś.
Mama śmieje się, kręcąc głową, a ja patrzę, jak roztacza wokół niej swój czar. To niesamowite i przerażające zarazem, jak kobiety mu ulegają. Jest dobrze ułożony i przystojny, a przy tym potrafi sprawić, że każda kobieta – nawet najsilniejsza i najbardziej niezależna – ulega jego woli. No, poza mną.
Jestem całkowicie odporna na jego czar, a raczej bajerowanie, jak lubię to nazywać.
– Szczerze w to wątpię, kochanie – mówi mu moja mama. – Jeśli zamierzasz nadal powstrzymywa
ją przed znalezieniem miłości, sam zacznij się z nią umawiać.
Reid zaczyna się krztusić, a ja wybucham śmiechem. A to dobre.
– Nie zrobi tego, mamo. Nie jestem dla niego atrakcyjna.
– Nigdy nie powiedziałem… – zaczyna, ale przerywa mu moja mama.
– Uważasz, że jest brzydka? – pyta go, jakby był stuknięty.
– Uważam, że jest piękna. – Reid patrzy mi błagalnie w oczy. Zamiast uratować go przed bolesną rozmową z moją mamą, odchylam się na krześle i uśmiecham arogancko.
Radź sobie sam, stary.
– Więc dlaczego spotykanie się z nią to taki zły pomysł? – naciska mama.
– Nie jest zły. – Reid luzuje wiązanie krawata.
– Więc chcesz, żeby poświęcała ci swój cały wolny czas, ale nie pozwalasz jej znaleźć miłości?
Otwiera usta, kręcąc głową, ale nie ma czasu nic powiedzieć, bo moja mama wyrzuca z siebie kolejne pytanie.
– Uważasz, że nie jest warta znalezienia miłości?
– Ja nie…
– A co z mężczyznami, z którymi się umawia? Uważasz, że to w porządku, panoszyć się po jej apartamencie, żeby ich odstraszyć?
Kiwam głową.
– Oj tak, to bardzo niesprawiedliwe.
Reid wbija we mnie nienawistny wzrok, przez co ja uśmiecham się jeszcze szerzej.
Mama zakłada ręce na piersi.
– Jeśli nie zamierzasz się z nią wiązać, powinieneś pozwolić jej poznać kogoś innego.
Reid szuka odpowiedzi i nagle uśmiecha się, jakby wiedział już, co powiedzieć.
– Wiem, pani Hayes, ale to bardzo trudne, bo Willow odstrasza wszystkie kobiety, które zapraszam do swojego domu.
Och, co za menda.
Chrzani takie głupoty… Po pierwsze, uważa, że to, co moja mama robi, to totalna ściema. Po drugie, wcale nie chodzi na randki: sypia z kolejnymi kobietami i nazywa to randkowaniem. Teraz odwraca od siebie uwagę. Gdy mama przenosi na mnie wzrok, wiem, że jego plan wypalił.
Cholera.
– Willow!
Uśmiecha się triumfalnie i teraz to ja patrzę na niego z nienawiścią.
– Nie robię tego, mamo. Próbowałam znaleźć mu fajną dziewczynę, ale on żadnej nie chce.
Mama patrzy na niego, a ja pokazuję Reidowi język, jak przystało na dojrzałą kobietę.
– To nieprawda, pani Hayes – protestuje. – Chciałem kogoś znaleźć, ale Wills to powód, dla którego każda mówi, że nie może mnie pokochać. A ja nie mogę zrezygnować z mojej przyjaciółki dla innej kobiety. Rozumie to pani, prawda?
Szczęka mi opada, bo właśnie zbajerował moją mamę do granic możliwości. Mama nie będzie w stanie oprzeć się jego płaczliwej historyjce zranionego chłopca. Niczego nie lubi bardziej od naprawiania skrzywdzonych ludzi.
Niech to.
– Och, skarbie, nie miałam pojęcia. – Wstaje i przytula go mocno.
Reid patrzy na mnie nad jej ramieniem jak kot na kanarka.
– Naprawdę długo się z tym męczyłem. Wie pani, emocjonalnie. Jestem bardzo wrażliwy.
Na rany Chrystusa.
Gdy walczy ze śmiechem, pokazuję mu środkowy palec. To wygląda tak, jakby trząsł się od płaczu.
– Mamo, nie możesz mu wierzyć, on kłamie!
Puszcza go i patrzy na mnie z zawodem, co tylko mnie denerwuje.
– Willow Hayes, ten mężczyzna właśnie pokazał, jak bardzo cierpi z braku miłości, a ty tak o nim mówisz?
– Pani nie wierzy w jej słowa, prawda? – Reid ukrywa twarz w dłoniach.
– Och, Reid. – Moja mama wypowiada z czułością jego imię. – Tak mi przykro, kochanie.
Gdy znowu go przytula, on udaje, że szlocha.
Zabiję go dzisiaj. Ale jak? Chyba dodam trucizny do jedzenia, bo jest łakomy i nie odmówi smacznej przekąski. To byłaby najłatwiejsza i najczystsza opcja. Zastrzelenie go wydaje się zbyt krwawe. I jest za silny, żebym mogła go udusić, choć myślę, że po tym przedstawieniu mogłabym z siebie wykrzesać siłę godną Herkulesa.
Mówię do niego bezgłośnie: Zabiję cię.
Uśmiecha się jeszcze szerzej i odpowiada: Spróbuj.
Piłka w grze, palancie.


11 komentarzy: