Rozdział
3
8
lipca
Dziewięć
tygodni wcześniej
Mój
telefon zawibrował, gdy dostałam wiadomość.
Jeff:
Zostaję u Kriss, nie czekaj.
Gdyby
SMS mógł się uśmiechać…
Pokręciłam
głową i roześmiałam się cicho, chowając komórkę do kieszeni.
Braciszek zaliczy wieczorem panienkę i był tym zachwycony.
Też
mi to pasowało.
Kończył
się dzień, na placu zabaw zostało troje dzieci. Gabby już zaczęła
sprzątać, więc powinnyśmy szybko uporać się z zamknięciem
żłobka. Dodatkową zachętą była myśl o tym, że będę mieć
przyczepę dla siebie. Zdecydowałam, że w drodze do domu zatrzymam
się w Redbox, wypożyczę film i kupię lody. Dostałam pierwszą
wypłatę i z miejsca poczułam, że moje życie nabrało kolorów.
Kiedy rodzice odebrali ostatniego malucha, sprawdziłam, co porabia
Gabby. Okazało się, że kończyła porządki. Pomachałyśmy sobie
na pożegnanie, po czym skierowałam się do samochodu.
Redbox
znajdował się obok Walmarta, który o tej porze był zatłoczony,
chociaż nie na tyle, bym zrezygnowała z lodów. Wybrałam takie
ręcznie robione, aksamitne, francuskie, zakładając, że zaliczały
się do zdrowej żywności, skoro na opakowaniu znalazłam informację
o mniejszej zawartości tłuszczu i zmniejszonej ilości kalorii.
Lody
w połączeniu z Johnnym Deppem gwarantowały upojny wieczór. W
drodze do domu mój nastrój się poprawiał. Z radia, które musiało
mi wystarczyć, ponieważ w małym wraku nie miałam ani iPoda, ani
odtwarzacza płyt, popłynęła jedna z moich ulubionych piosenek.
Przypominała mi o incydencie przy utworze z Def Leppard, gdy
pierwszy raz pojawili się Reapersi.
Wlokłam
się za ciągnikiem, ale ten w końcu zjechał na pobocze, by mnie
przepuścić. Podjeżdżając pod dom, zauważyłam czarny motocykl o
niskim zawieszeniu.
Tego
nie było w planach.
Wysiadłam
z samochodu i ostrożnie się rozejrzałam – ani żywej duszy. Nikt
nie siedział przy stole piknikowym ani na składanych krzesłach,
które wystawiłam na trawnik – chociaż z czystym sumieniem nie
mogłam tego czegoś znajdującego się przy przyczepie nazwać
trawnikiem.
Co,
do cholery?
Ostrożnie
zbliżyłam się do drzwi, dzierżąc komórkę w dłoni niczym broń.
Nie miałam zielonego pojęcia, co planowałam z nią zrobić, bo
jeśli w środku czekał na mnie morderca, nie udałoby mi się nawet
wezwać pomocy. Zastanawiałam się, czy wrócić do auta i odjechać,
chociaż część mnie zżerała ciekawość, czy to Horse wrócił.
Tę część między moimi nogami.
Uchyliłam
drzwi. Horse – muskularny, wytatuowany i boski – siedział na
blacie kuchennym, pisząc wiadomość. Otworzyłam usta, po czym je
zamknęłam.
– Potrzebujecie
solidniejszych zamków – powiedział beztrosko. – Dostanie się
do środka zajęło mi całe dziesięć sekund.
Pokręciłam
głową, rozglądając się po wnętrzu przyczepy i nie mając
pojęcia, czego szukam. Może krasnoludka, który wyjaśni mi, co tu
się, do cholery, wyrabia?
– Przyjechałem,
żeby zobaczyć się z Jeffem – oznajmił Horse, odkładając
telefon. – Ma coś dla mnie. Gdzie jest?
– Na
randce – odpowiedziałam, wciąż oszołomiona – z Krissy. Mówił,
że wróci późno. Mogę spróbować go złapać.
Mężczyzna
wbijał we mnie wzrok, gdy dzwoniłam do brata. Włączyła się
jednak poczta głosowa. Jeff zapewne był zajęty i nie chciał
odbierać. Wysłałam mu wiadomość, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Spojrzałam na Horse’a i wzruszyłam ramionami.
– Nie
odbiera. Dam mu znać, że wpadłeś.
Parsknął
śmiechem, w którym jednak brakowało humoru.
– Jechałem
na spotkanie trzy i pół godziny – warknął. – Wiedział, że
przyjadę.
Uśmiechnęłam
się blado.
– Jeff
jest fajnym facetem, ale za dużo jara i bywa zapominalski.
Horse
zmrużył oczy.
– Poczekam.
Nie
wiedziałam, w jaki sposób zareagować na te słowa, więc
postanowiłam schować lody. Zaburczało mi w brzuchu. Chciałam
zjeść kanapkę, a dobre wychowanie nakazywało zaproponować
posiłek także Horse’owi.
– Masz
ochotę na omlet? – zapytałam, zakładając, że wszyscy
uwielbiają jadać śniadanie na kolację.
– Może
być – odpowiedział. – Piwo?
– Jasne.
– Otworzyłam lodówkę.
Biorąc
pod uwagę, że Horse włamał się do przyczepy, zaskoczyło mnie,
że sam się nie poczęstował. Podałam mu jednak butelkę i
zabrałam się do przygotowywania jedzenia. W ubiegłym tygodniu
upiekłam bułki cynamonowe i część z nich zamroziłam,
wyciągnęłam je więc teraz, przy okazji wyjęłam także kostki
koncentratu pomarańczowego.
Spojrzałam
na bikera, który obserwował mnie, popijając piwo. Jego grdyka
poruszała się przy przełykaniu. Miałam ochotę polizać go od
nasady gardła aż po linię żuchwy.
Zdecydowałam,
że sok to za mało, potrzebowałam procentów.
Gdy
gotowałam, Horse milczał, co jednocześnie mnie przerażało i
podniecało.
– Nad
czym pracujecie z Jeffem? – zapytałam, przerywając ciszę.
– Sprawy
Klubu – odpowiedział. – Nie zadawaj podobnych pytań albo
wpadniesz w tarapaty.
Zrozumiano…
Tyle,
jeśli chodzi o rozmowę.
Przygotowałam
omlet, odgrzałam bułeczki i rozłożyłam talerze, myśląc z
utęsknieniem o filmie. Nieczęsto zdarzała mi się taka rozrywka, a
przecież nie zapraszałam Horse’a do domu. Miałam przeczucie, że
nie będzie zainteresowany Deppem jak ja.
Powinnam
o tym wspomnieć?
Zdecydował
za mnie, siadając na kanapie i chwytając pilota.
– Idziesz?
– Tak
– powiedziałam i przeszłam za nim do salonu.
Kiedy
chciałam usiąść w fotelu, z widocznym w oczach wyzwaniem poklepał
miejsce obok siebie. Nigdy nie potrafiłam oprzeć się rzuconej
rękawicy. Horse przeskakiwał po kanałach, w końcu wybrał kolejną
walkę w klatce. Westchnęłam i zdecydowałam, że nie podzielę się
z nim lodami.
– Nie
lubisz MMA? – zapytał, po czym wziął kęs bułeczki cynamonowej.
– Nie
za bardzo – odpowiedziałam, opierając się o poduszki.
Skinął
głową.
– Dużo
dziewczyn nie lubi. Ale jest też sporo, które oglądają je z
chęcią. Wiesz, spoceni mężczyźni…
Spojrzał
na mnie z kpiną w oczach, a ja nie potrafiłam stwierdzić, czy się
ze mną droczy. Wstałam z kanapy, gotowa odmaszerować do swojego
pokoju i ze spokojem zjeść kolację. Powstrzymał mnie jednak,
chwytając za dłoń.
– Jaki
masz problem?
– Jestem
zmęczona. Rozumiem, że łączą cię z Jeffem interesy i przykro
mi, że cię wystawił, ale nie mam na to siły.
– Na
co?
Machnęłam
dłonią, obejmując gestem jego, telewizor i wszystko wokół.
– Na
to. Nie rozumiem, czy sobie ze mnie kpisz, czy nie, to jest
dezorientujące. I zabrałeś pilota.
Wzruszył
ramionami.
– Dobra,
wybierz, co będziemy oglądać – powiedział lekko. – To nie
jest znowu takie trudne, Marie.
Podał
mi pilota, tym razem w jego oczach zagościła szczera radość.
Przyjrzałam się uważnie swojemu gościowi. Spodobało mi się jego
drugie oblicze. Nadal był wysokim, twardym łobuzem – na pewno nie
miłym facetem – ale rozluźnił się i skończył z
psychologicznymi zagrywkami.
– Właściwie
wypożyczyłam film – przyznałam po chwili. – Nowy, z Johnnym
Deppem.
Horse
uśmiechnął się złośliwie i wielkodusznie wskazał ekran.
– Dawaj.
Nieoczekiwanie
oglądanie z nim telewizji okazało się zabawne. Gdy bohaterowie się
bili, komentował brak realizmu i, jeśli mam być szczera,
przerażała mnie jego wiedza w zakresie walki wręcz. Tylko w
trakcie scen seksu się nie droczył, milczał jak zaklęty. Kolejny
film za to wybrał sam. Wykupił w usłudze PPV thriller z nutką
romansu, który pasował nam obojgu. Nie zajrzał nawet do katalogu z
pornografią.
Mniej
więcej w połowie filmu zrobiło mi się zimno, więc wstałam po
koc. Pomyślałam, że równie dobrze mogę podzielić się z
Horse’em lodami, zatem nałożyłam dwie porcje do miseczek. Po
posiłku i odstawieniu naczyń na stolik, Horse wciągnął mnie na
swoje kolana, położył się i okrył nas kocem. Nie narzekałam.
Było mi z nim dobrze. Głaskał mnie po plecach, nie próbował
obmacywać, poczułam się bezpiecznie. Nie miałam ochoty wstać ani
przyznawać, jak bardzo się cieszyłam, że mnie obejmował.
Zajebiste uczucie. Tak dobre, że zasnęłam.
***
Obudziłam
się w swojej sypialni zdezorientowana.
Jestem
z Garym w łóżku?
Co
on tu robi?
Szybko
zdałam sobie sprawę, że mężczyzna trzymający mnie w ramionach
nie jest moim mężem. Ten leżący przy moim boku był potężnie
zbudowany, wokół nadgarstka pysznił mu się tribal, a ręka
spoczywająca na moim tyłku była bardziej umięśniona niż całe
ciało Gary’ego.
To
mnie natychmiast otrzeźwiło.
Horse
spał ze mną w łóżku. Miałam na sobie tylko koszulę i majtki.
Nie nosiłam stanika. Dotknęłam stopą jego nogi i odkryłam, że
on również był rozebrany. Poczułam gigantyczny wzwód napierający
na mój tyłek.
Faktycznie
ma wielkiego.
Wmówiłam
sobie, że to tylko poranna erekcja. Zapewne nadal spał.
– Dzień
dobry, słodziaku – wyszeptał.
Niski
tembr jego głosu z miejsca podziałał na moje niesforne
dziewczyńskie części ciała. Jednak słowa Horse’a mnie
zirytowały. Z rozdrażnieniem spróbowałam wyrwać się z jego
objęć, ale nawet tego nie zauważył, co wkurzyło mnie jeszcze
bardziej.
– Nie
nazywaj mnie tak – burknęłam. – Kto w ten sposób zwraca się
do kobiety?
Zaśmiał
się cicho, ten dźwięk był przyjemny dla ucha.
– Nie
chcesz wiedzieć – odpowiedział, a następnie pocałował mnie w
kark.
Położył
dłoń na moim brzuchu. Zrobiłam się mokra, docisnęłam pupę do
jego erekcji.
Czy
ja kompletnie oszalałam?
Ciało
i umysł walczyły o kontrolę, zwycięzca miał przejąć ją w
pełni.
– Czekaj
– powiedziałam, gdy chwilowo umysł wyszedł na prowadzenie – Co
miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś, że nie chcę wiedzieć?
Oczywiście, że chcę wiedzieć.
– Nie
chcesz – powtórzył. – To nie ma znaczenia.
– Jeżeli
nie ma znaczenia, to dlaczego nie powiesz?
W
odpowiedzi podciągnął moją koszulkę, przesunął twardymi,
zrogowaciałymi opuszkami po moim brzuchu.
To
bardzo przyjemne…
Mózg
zdecydował, że innym razem podyskutujemy o słodziakach.
Horse
naparł erekcją na rowek między moimi pośladkami. Rękę przesunął
w górę, objął moją pierś, drażniąc wrażliwy sutek i
pocałował mnie w kark.
– O
cholera… – wymamrotałam. – Horse, to jest niesamowite.
– Kochanie,
dopiero zaczynamy.
Delikatnie
musnął płatek mojego ucha, po czym lekko go przygryzł. Jęknęłam.
Mój mózg całkowicie się wyłączył, przekazując kontrolę
ciału. Pragnęłam poczuć Horse’a w sobie. Natychmiast.
Odwróciłam
się, położyłam płasko na łóżku i objęłam go za szyję,
przywierając do niego ciaśniej i sięgając do jego ust. Do tej
pory był czuły, uważny, więc nie spodziewałam się, że
zawładnie moimi ustami twardo i bezlitośnie. Wsunął się między
moje nogi. Powoli naparł biodrami, ocierając się swoim ciałem o
moje. Dzieliły nas tylko dwie cienkie warstwy materiału. Niemal
brutalnie przycisnął erekcję do mojej łechtaczki. Zadrżałam,
dzika żądza przejęła nade mną kontrolę. Uniosłam biodra,
próbując za nią nadążyć. Przypadkowo pchnęłam Horse’a w
klatkę piersiową, co źle zinterpretował, myśląc, że go
odpycham.
Oderwał
się od moich ust i warknął, oczy pociemniały mu od pożądania
tak silnego, że aż zamarłam. Wyglądał jak opętany pragnieniem,
jego twardy kutas sprawiał imponujące wrażenie.
– Nie
zapominaj, że ja tu dowodzę – oświadczył.
Przytaknęłam,
nieco zamroczona. Nie protestowałam, gdy uniósł się na tyle, by
przeciągnąć mi koszulkę przez głowę. Później związał nią
moje nadgarstki, które następnie silną dłonią przyszpilił do
materaca. Mocno złapał mój sutek wargami.
Przepłynęły
przeze mnie głębokie doznania, więc głośno jęknęłam. Między
udami narastało mi wrażenie dotkliwej pustki, gdy wyobrażałam
sobie, jak Horse wchodzi w moje wnętrze, rozciągając je, czerpiąc
z tego przyjemność.
Zdjął
bokserki i osunął się między moje uda.
O
ja pierdolę…
Naparł
główką penisa na moje wejście, pocierając łechtaczkę. Wciskał
fiuta w moją cipkę, na tyle, na ile pozwalał mu na to materiał,
który naciągnął się do granic możliwości i rozbudził we mnie
zupełnie nowe odczucia.
Horse
oderwał usta od mojej piersi i pochylił się, nie puszczając moich
dłoni. Naparłam na niego cała obolała.
– Ja
pierdolę, naprawdę jesteś słodziakiem.
Zamknęłam
oczy, próbując zmusić go do działania. Chciałam, żeby w końcu
mnie wziął.
– Trzymaj
ręce nad głową albo pożałujesz – powiedział, wbijając we
mnie spojrzenie zielonych oczu.
– Okej
– odpowiedziałam, bardziej niż chętna na wykonanie każdego jego
rozkazu.
Nigdy nie czułam takiego podniecenia, byłam na granicy orgazmu. Z Garym nie doświadczyłam niczego podobnego.
Nigdy nie czułam takiego podniecenia, byłam na granicy orgazmu. Z Garym nie doświadczyłam niczego podobnego.
Horse
puścił moje dłonie. Osunął się jeszcze niżej i potarł nosem
mój brzuch, a następnie złapał moje majtki i pociągnął w dół.
Skopałam je i rozsunęłam szeroko nogi. Nie wahał się, od razu
objął wargami moją łechtaczkę i wsunął we mnie dwa palce. Bez
ostrzeżenia, bez przygotowań, odnalazł mój punkt G.
Kurwa.
Był
w tym lepszy niż różowy wibrator, taki z dwiema główkami.
Jęknęłam, podwinęłam palce u stóp. Spełnienie było na
wyciągnięcie ręki. Horse oderwał ode mnie usta i się roześmiał.
– Wiedziałem,
że tak będzie – stwierdził. – Nie mogę się doczekać, kiedy
znajdę się w tobie. Jesteś ciasna, dlatego za pierwszym razem może
boleć. Popracujemy nad tym i później będzie lepiej.
Ponownie
przywarł do moich warg i zaczął mocno ssać. Wsuwał we mnie
palce, a następnie je cofał. Jęczałam, moje mięśnie drżały,
po czym zastygłam. Tak blisko. Ponownie przerwał pieszczoty, ale
nie otworzyłam oczu, więc nie wiedziałam, co robi. Może powinnam,
dostałabym wtedy jakieś ostrzeżenie. Kiedy zaczął pieprzyć mnie
dłonią, drugą położył na moim tyłku. Krzyknęłam, gdy wcisnął
w moje tylne wejście palec, a następnie wygięłam plecy w łuk i
osiągnęłam spełnienie.
Powrót
do siebie zajął mi kilka minut. Otworzyłam oczy. Horse leżał
obok, opierając się na łokciu. Kiedy na mnie patrzył, na jego
obliczu nie malowało się zadowolenie z siebie, tylko złowieszcze
pragnienie oraz determinacja. Zamrugałam oszołomiona.
– Teraz
cię zerżnę.
– Jasne
– odpowiedziałam przytłoczona wszystkimi uczuciami. – Nie wiem,
czy będę miała w tym znaczący udział, bo doszło do zwarcia na
obwodach.
Uśmiechnął
się z ponurym samozadowoleniem.
Później
uniósł się nade mną, sięgnął między nasze ciała i szeroką
główką penisa musnął moje wejście.
Wtedy
coś mi przyszło do głowy.
– Prezerwatywa!
– krzyknęłam, odpychając go. – Czekaj, potrzebujemy
prezerwatywy.
– Bez
gumki – warknął, mrużąc oczy. – Jestem czysty.
Zadrżałam.
– Ty
może tak, ja niekoniecznie. Gary mnie zdradzał.
To
przykuło jego uwagę, w oczach pojawiła mu się łagodność.
Pogładził kciukiem mój policzek.
– To
stąd ten siniak? Twój brat powiedział, że ten facet to
przeszłość, miał rację?
Skinęłam
głową, patrząc wszędzie, tylko nie na Horse’a, co było dość
trudne, biorąc pod uwagę, że znajdował się nade mną.
– Nie
chcę rozmawiać o Garym. Masz prezerwatywy?
– Tak,
w sakwach. Wierz mi lub nie, ale tego nie planowałem.
Roześmiałam
się.
– Ja
tym bardziej.
– Wiem
– odpowiedział, opadając obok mnie na plecy.
Odwróciłam
się i spojrzałam w dół. Pierwszy raz objęłam wzrokiem jego
penisa.
– O
mój Boże…
Był
wielki. To znaczy naprawdę ogromny. Nie tylko długi, ale też
gruby, twardy i czerwony, jakby gotował się ze złości. Szeroki u
podstawy, zwężał się ku górze. Nie mogłam się powstrzymać.
Powiodłam po nim opuszkami, zauroczona ciepłem delikatnej skóry
pokrywającej coś tak twardego i budzącego grozę.
– Mówiłem
ci, dlaczego wołają na mnie Horse.
Oderwałam
wzrok od jego twarzy, ponieważ poczułam zgorszenie, gdy dostrzegłam
na niej zadowolenie i pożądanie.
– Robią
tak wielkie kondomy? – zapytałam ni to na poważnie, ni to w
żartach.
– Zdziwiłabyś
się – mruknął. – Nie wierzę w to, co powiem, to jest wbrew
logice, ale lepiej zostaw w spokoju mojego fiuta.
Zsunął
się z łóżka, sięgnął po jeansy i założył je z pewnym
wysiłkiem.
– Idę
tylko do motocykla. Nie ruszaj się stąd.
Żaden
problem.
Otworzył
drzwi i zatrzymał się w wejściu.
– Kurwa
– burknął zrezygnowany.
– Słodziak
jest niezłym krzykaczem, i to mi się podoba. – Usłyszałam męski
głos dochodzący zza moich drzwi.
O
cholera!
Szybko
okryłam się kołdrą. Wprost nie mogłam uwierzyć, że mieliśmy
publiczność. Ściany były cienkie niczym papier, więc faceci na
pewno wszystko słyszeli. Ukryłam twarz w poduszce i jęknęłam.
– Wygląda
na gorącą suczkę – powiedział inny głos. – Gotowa na drugą
rundkę? Wchodzę w to!
O
mój Boże.
Horse
wyszedł i trzasnął drzwiami. Słyszałam, jak coś warczy.
Następnie roześmiał się, po czym rozległo się jakieś głuche
uderzenie, chrząknięcie i jeszcze więcej śmiechu. Ktoś otworzył
drzwi wejściowe, które po sekundzie zamknęły się z hukiem. Po
chwili Horse wparował z powrotem do sypialni. Niósł skórzaną
sakwę. Usiadł na łóżku, pogrzebał w torbie, po czym wyciągnął
garść prezerwatyw i rzucił je w moim kierunku.
– Nie
ma mowy – wysyczałam przez zęby.
Horse
wstał, ściągnął spodnie, uklęknął nade mną i zaczął
energicznie pocierać kutasa. Zmrużył oczy, kiedy przestraszona
pokręciłam głową. Sięgnął w dół, mocniej zacisnął palce na
penisie, aż pojawił się preejakulat.
– Wiem,
że tego chcesz.
Oczywiście,
ale bez publiczności.
Ponownie
pokręciłam głową.
– Na
pewno nie. Nie zrobię tego, skoro w moim salonie siedzi zgraja
facetów. Kiedy przyjechali? Nie słyszałam motocykli.
– Przyjechali
swoją klatką1
– odpowiedział, szybko poruszając dłonią po całej swojej
długości.
W
życiu nie widziałam niczego bardziej seksownego. Zaczął
spazmatycznie oddychać, żyła na szyi pulsowała mu coraz szybciej.
– Bez
znaczenia! Otwórz pieprzoną prezerwatywę. Dość się nagadałem,
teraz chcę cię poczuć.
– Nie!
Znieruchomiał,
atmosfera zrobiła się ciężka i ponura.
– Nie?
– Nie
– powtórzyłam cicho. – Doskonale słyszałam, co gadali. Bez
urazy, ale nie przypadły mi do gustu słowa twoich kumpli, na pewno
nie będę uprawiała seksu na oczach i w zasięgu słuchu innych
facetów.
Wolno,
z rozmysłem, pochylił się nade mną, opierając dłonie po obu
stronach mojej głowy, aż prawie stykaliśmy się nosami. Patrzył
na mnie chłodno i z uporem.
– Pieprzę,
kiedy chcę i jak chcę. Tak samo jak moi bracia.
Zadrżałam.
Wrócił przerażający facet, którego poznałam pierwszego dnia.
Zdążyłam już zapomnieć, że napawał mnie lękiem.
– Oni
są moim zmartwieniem, nie twoim. Ty masz zająć się mną –
dokończył.
– Nie!
– warknęłam jednocześnie przestraszona i zdeterminowana. –
Wcześniej było cudownie i przykro mi, że ty nic z tego nie miałeś.
Ale nie uprawiam seksu przy ludziach. Koniec, kropka. Złaź z łóżka.
– To
błąd – ostrzegł.
– Złaź
z łóżka – powtórzyłam, twardo obstając przy swoim.
Pchnęłam
go w klatkę piersiową. Wkurzył się i walnął pięścią w
ścianę. Wrzucił na siebie jeansy, po chwili kuta okryła jego
ramiona. Chwycił sakwę i wyszedłszy, tak mocno trzasnął
drzwiami, że usłyszałam huk, jakby coś od nich odpadło.
Zostałam
sama w łóżku, ogłuszona i pokryta zamkniętymi pudełkami
prezerwatyw. Godzinę później Jeff delikatnie zapukał do moich
drzwi.
– Marie,
wszystko gra? – Głos lekko mu drżał. – Wiesz, że drzwi do
twojego pokoju są uszkodzone?
– Tak…
– wyszeptałam, skulona na środku łóżka.
Zdążyłam
się ubrać i wysłać wiadomość do Denise, w której przekazałam,
że jestem chora i nie przyjdę do pracy. Słyszałam, jak Horse
odjeżdża. Jeff i chłopcy o coś się posprzeczali. Dotarł do mnie
też ryk silnika odjeżdżającej z piskiem opon ciężarówki.
Próbowałam
objąć umysłem to, co się stało. Do tej pory byłam tylko z
Garym. Horse najpierw powalił mnie swoją czułością, a później
umiejętnościami. Na samym końcu przeraził i dokonał zniszczeń w
pokoju.
Które
jego oblicze było prawdziwe?
Czy
ujrzę je ponownie?
I
czy miałam ochotę zobaczyć Horse’a po tym wszystkim?
– Mogę
wejść? – spytał Jeff.
– Nie
– powiedziałam, rozglądając się po sypialni.
Czarny
T-shirt z emblematem Reapersów leżał porzucony na podłodze obok
bokserek. Na stoliku nocnym znajdował się stos kondomów. Mój brat
nie musiał tego oglądać.
– Kładę
się spać – powiedziałam po długiej ciszy. – Nie wracajmy do
tego.
1
Klatka – slangowe określenie samochodu (przyp. red.).
Ale tego jest
OdpowiedzUsuńCzyta sie szybko i wciąga coraz bardziej
OdpowiedzUsuńAle się wciągnęłam w tą książkę już maam zamówioną i teraz tylko czekam na kuriera
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała całość 😘
OdpowiedzUsuńFragmencik dość pikantny...
OdpowiedzUsuńBiorę się za czytanie bo tytuł mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po taką literaturę, ale wiem, że jest dość poczytna....
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie❤
OdpowiedzUsuńCiekawy ten rozdział Aniu,już czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko sięgam po takie książki ale.dla odmiany bym się skusiła ją poczytać Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńpaniom widać że się podoba
OdpowiedzUsuń