Nikki
Z
samego rana budzę się z bojowym nastawieniem i postanawiam
rozpocząć dzień od porządnego śniadania.
Przetrząsam
zawartość walizki w poszukiwaniu ubrań. Zakładam obcisłe jeansy
i luźny błękitny top. Niesforne długie fale zaplatam w niedbałego
koka na czubku głowy, po czym robię delikatny makijaż.
Przed
wyjściem narzucam na siebie kurtkę pasującą do spodni. Jest
połowa września i z tego, co pamiętam, poranki w tym rejonie
bywają już chłodne.
Żeby
pokonać tor przeszkód przed domem, zakładam buty do biegania, a w
rękę biorę czarne botki na wysokim obcasie. Ruszam z torebką
zarzuconą przez ramię.
Po
wejściu do samochodu zmieniam obuwie. Moja mama zawsze beszta mnie
za jazdę w szpilkach, ale ja mogłabym w nich nawet brać udział w
maratonie i nie wyobrażam sobie funkcjonowania w inny sposób.
Wjeżdżam
na parking przed marketem uradowana, że za chwilę w końcu kupię
coś do jedzenia. Zwracam jednak uwagę na przeszklony lokal po lewej
z napisem: ELLIE's
u góry. Okazuje się, że jest to jakaś restauracja.
Świadoma
tego, że jak na razie nie ma szans, żebym mogła u siebie
przygotować ciepły posiłek, decyduję się wejść do środka.
Dzwonek na drzwiach oznajmia głośno moje wejście wszystkim
obecnym. Ludzie spoglądają na mnie z zainteresowaniem, w końcu w
takim małym miasteczku każdy nowy to atrakcja. Uśmiecham się na
powitanie do kilkunastu obecnych osób i zerkam w lewo, skąd
wpatruje się we mnie z sympatią w błękitnych oczach pewna
szatynka. Zerkam za siebie, dla pewności, czy to ja wywołałam jej
radość i nagle przypominam sobie nazwę lokalu.
–
Ellie? – pytam
niepewnie.
Dziewczyna
nie odpowiada, ale okrąża ladę i podbiega do mnie, śmiejąc się.
Jestem już pewna, że to ona, więc wychodzę jej naprzeciw.
–
Wróciłaś! –
Obejmuje mnie, piszcząc z radości. Odwzajemniam gest i cieszę się
razem z nią.
Kiedy
odklejamy się od siebie, jeszcze raz omiatam wzrokiem wnętrze.
– A
więc masz własny biznes? – pytam dumna z osiągnięć dziewczyny.
–
Tak! A właściwie
rodzice podarowali mi to wszystko na dwudzieste pierwsze urodziny.
Pewnie chcieli mnie tu uziemić, skoro jestem ich jedynym dzieckiem –
oznajmia ze śmiechem i nieco poważnieje. – Siadaj! Zaraz wrócę
– dodaje, po czym zmierza w kierunku kuchni, a tak przynajmniej mi
się wydaje.
Idąc
za radą Ellie, zajmuję miejsce w najbliższym boksie, tyłem do
wejścia. Po kilku minutach przyjaciółka pojawia się ponownie,
siadając naprzeciw, a kelnerka stawia przede mną talerze z
jajecznicą na bekonie i naleśnikami oraz kawę.
–
Skąd wiedziałaś,
że umieram z głodu? – pytam, ale obie wiemy, że zawsze
potrafiłam dużo zjeść.
–
To najlepsze
śniadanie w miasteczku. Wcinaj – rozkazuje.
Natychmiast
sięgam po sztućce i zabieram się za pałaszowanie posiłku, a
Ellie opowiada o tym, jak Prescott
rozrosło
się od czasu, kiedy byłam tu ostatni raz.
Centrum
znajduje się teraz na lewo za budynkiem. Okazuje się, że powstały
tu niewielki szpital, komisariat i kościółek. Planowano zburzyć
małe, stare sklepiki, ale dla mieszkańców miały zbyt
sentymentalną wartość.
Dopiero
słuchając całej historii, zdaję sobie sprawę, jak długo mnie tu
nie było, i żałuję, że nie przyjechałam wcześniej. Rozmowa tak
mnie wciąga, że nawet nie wiem, kiedy zmiatam z talerza całe
śniadanie, a kelnerka donosi jeszcze zimne napoje.
–
Zapomniałabym!
Wczoraj spotkałam Reeda – oświadczam uradowana, lecz mina
dziewczyny niepokojąco rzednie. – Coś się stało?
–
Nie mam już z nim
bezpośredniego kontaktu – oznajmia.
–
Dlaczego?
–
Tuż po śmierci
babci Rose, kiedy okazało się, że nie przyjedziesz, Reed przestał
się do mnie odzywać – wyznaje z żalem. – Mało tego, dołączył
do braciszka, a co dalej, to już sobie dopowiedz.
Reed
był naszym przyjacielem, mogliśmy razem konie kraść. Co innego
jego o cztery lata starszy brat, który stał się dla nas koszmarem.
Do dzisiaj pamiętam, jak płakałam, bo ze zgrają kolegów
powklejał mi zużyte gumy do żucia w długie, sięgające do tyłka
włosy. Trzeba mi było je obciąć do ramion. A to tylko jedna z
mniej drastycznych historii.
Boże,
czy Reed stał się wobec Ellie taki sam?
Nie mogę w to
uwierzyć. Zamierzam zapytać ją, co miała na myśli, ale ona
spogląda w stronę drzwi i nerwowo przełyka ślinę.
–
Jak tylko się z
nimi uporam, wrócę – szepcze, po czym wstaje i odchodzi.
Marszczę
brwi, zastanawiając się, o kim mówiła, kiedy dzwonek zwiastuje
nadejście kolejnego klienta. O dziwo rozmowy w restauracji cichną i
wszyscy obecni wlepiają wzrok w swoje talerze. Słychać tylko
uderzanie ciężkich butów o podłogę.
Po
chwili przechodzi obok mnie w dwóch rzędach spora grupa mężczyzn.
Jedni w jeansach, inni w skórzanych spodniach, ale wszyscy mają na
sobie takie same skórzane kamizelki.
Kiedy
mija mnie ostatni z lewej strony, spoglądam na jego plecy. Na samym
środku widzę czerwoną czaszkę, a wokół niej biały napis. U
góry wyszyte w łuku: Sinners
& Reapers,
a w dolnej części: Phoenix.
Z boku czaszki natomiast: MC.
Jest
ich kilkunastu, a między nimi parę kobiet, niektóre w spodniach,
ale są też takie, u których ze swojego boksu mogę zauważyć
kolor bielizny wystającej spod krótkich spódniczek.
Wszyscy
zajmują miejsca w najbardziej oddalonej części lokalu, a ja, żeby
nie wyjść na jedynego gapia, zaczynam mieszać słomką napój,
obserwując, jak płyn wiruje w szkle.
Raz
po raz, niby od niechcenia, spoglądam w kierunku grupy. Zerkam to na
mężczyznę z długimi blond włosami związanymi w koński ogon, to
na drugiego z siwymi, tej samej długości, lecz unieruchomionymi
umocowaną wokół głowy bandaną. Jego siwa broda sięga do klatki
piersiowej.
W
końcu spoglądam na sam koniec, po przekątnej, i zauważam go.
Oczy, które są chyba ciemnozielone, choć z tej odległości nie
mam pewności, wpatrują się w osobę naprzeciwko. Jego pełne usta
poruszają się w zadziwiająco ponętny sposób, kiedy przekazuje
coś swojemu rozmówcy. Czarne włosy, krótsze po bokach, u góry
dłuższe, wyglądają tak, jakby ktoś majstrował w nich palcami.
Na pierwszy rzut oka nie pasuje do reszty grupy i jest w nim coś, co
mnie cholernie przyciąga, jakby wołało mnie z jego wnętrza. Coś
w mojej głowie jednak krzyczy, żebym natychmiast wstała i wyszła
stąd, nie oglądając się za siebie.
Otrząsam
się, a mój wzrok pada na kobietę, która siedzi obok niego.
Szatynka nienawistnym wzrokiem daje mi znać, żebym przestała się
gapić na jej towarzysza.
Uznaję,
że jednak pora wyjść, ale mimowolnie zerkam jeszcze raz na niego.
W tym momencie odnoszę wrażenie, jakby coś z rozpędu uderzyło w
moją klatkę piersiową.
Mężczyzna
obserwuje mnie z taką intensywnością, jakby jego wzrok miał
przepalić mi skórę i mięśnie, a na końcu przedostać się w sam
głąb każdej kości. Dziwne uczucie, które mną targa, powoduje,
że oddech więźnie w gardle. Jakby sam diabeł mnie dopadł i
powiedział: Mam cię.
Drżącymi
palcami po omacku szukam torebki, którą odłożyłam z boku.
Chwytam ją w końcu i wreszcie udaje mi się uwolnić wzrok, który
on trzymał na uwięzi.
Wstaję
i zmuszam nogi, które przez chwilę odmawiają posłuszeństwa, aby
doprowadziły mnie do wyjścia. W pewnym momencie totalnie słabnę i
czuję, jak zaczynam upadać, a wtedy para silnych rąk podtrzymuje
mnie.
–
Nikki? –
Zaniepokojony głos Reeda przedostaje się przez dudnienie w moich
uszach. Spoglądam na niego jak na wybawiciela. Nie wiem, co się ze
mną dzieje.
–
Zaprowadź mnie do
mojego samochodu – proszę słabym głosem. Widzę, że przez
chwilę chce się kłócić o to, że w takim stanie nie powinnam
wsiadać za kierownicę. Dostrzega jednak moją determinację i godzi
się, pod warunkiem, że będzie mógł posiedzieć ze mną, dopóki
nie poczuję się lepiej.
Wychodzimy
na zewnątrz. Im bardziej oddalam się od budynku, tym wyraźniej
odzyskuję siły.
Co
to, do cholery, było?
Przy
samochodzie wyjmuję kluczyki i podaję brunetowi, uśmiechając się
słabo.
–
Proszę, proszę!
Nikki Preston wróciła. Nie przywitasz się ze mną? – Głęboki
głos dobiegający zza moich pleców, powoduje, że wzdrygam się, po
czym powoli odwracam.
–
Paxton. – To słowo
wydobywa się z mojego gardła, jeszcze zanim do mózgu dociera, że
to on.
– We własnej
osobie, moja droga. – Kąciki jego ust unoszą się i już wiem, co
to oznacza.
Gra między nami
właśnie się zaczyna.
Coraz bardziej wciąga aż prosi się b czytac dalej
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry
OdpowiedzUsuńNo....no....gra się zaczyna😍💕
OdpowiedzUsuńCiekawa historia....
Kolejny rozdział,rozdział ciekawy,intrygujący w mig zachęcający do czytania.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy rozdział
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział a książka wciąga coraz bardziej Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńFajny ten fragment
OdpowiedzUsuńMotocykliści....książka po tym rozdziale intryguje dalej do czytania :)
OdpowiedzUsuńwidać że książka zaczyna się podobac
OdpowiedzUsuń