Rozdział
drugi
Konkurs
W
OKOLICACH ÓSMEJ TRZYDZIEŚCI BIURO tętni już życiem.
Zamykam
Instagrama Profesora i skupiam się na dzisiejszych zadaniach. Mam
ich szalenie dużo i nie wątpię, że będę tu tyrała jeszcze
długo po tym, jak wszyscy rozejdą się do domów.
W
okolicach dziewiątej unoszę wzrok znad komputera, tłumiąc jęk.
To
mój pięćset dwudziesty trzeci dzień pracy w Whiplash, a Devin
Shields właśnie zbliża się, by spróbować poderwać mnie po raz
pięćset dwudziesty trzeci. Jasne włosy ma jak zwykle idealnie
ułożone, ubrany jest w dopasowany granatowy garnitur i jasną
koszulę ze wzorkiem. Nie jestem pewna, czy celowo próbuje wywołać
skojarzenie z Draco Malfoyem, ale bez dwóch zdań mu się to udaje.
Szkoda, że zaklęcie Expecto
Patronum nie pomoże
mi się go pozbyć.
– Witaj,
Tate.
– Shields.
Wlepiam
wzrok w ekran komputera, ale kątem oka zauważam, jak nachyla się
nad moim boksem. Pracuję dalej z nadzieją, że złapie aluzję i
zrozumie, że wolę dokończyć raport ze sprzedaży, niż z nim
rozmawiać. Wiem też, że jeśli teraz na niego spojrzę, przyłapię
go na gapieniu się w mój dekolt, a nie jestem w nastroju do
powstrzymywania się przed przyklejeniem mu na czole karteczki z
napisem: „oczy mam tutaj, dupku”.
Devin
szczerze wierzy, że prawdziwy z niego ogier w naszym małym, ale
rezolutnym wydawnictwie. Z
powodu
większości kobiet
w pewnym sensie ma rację: wiele dziewczyn łechce jego ego,
zabiegając o uwagę. Może jego metroseksualny, przylizany wygląd
ma coś w sobie, ale gość za bardzo przypomina zdradzieckiego
dupka, z którym umawiałam się w liceum, żebym uważała go za
przystojniaka. Smutna prawda jest taka, że nawet po tych wszystkich
latach i tuzinie nieudanych związków blondyni nadal przyprawiają
mnie o ciarki.
– Ubierasz
się tak, żeby mnie torturować, prawda? – rzuca Devin. –
Ołówkowa spódnica, obcisła bluzeczka, wszystko zaprojektowane
specjalnie po to, by doprowadzić mnie do szaleństwa.
Kiwam
poważnie głową, nadal nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego.
– Tak,
Devin. Za każdym razem, kiedy szykuję się rano, myślę o tym,
jakie wrażenie na tobie zrobię. Nie ma to nic wspólnego z tym,
które ubrania są czyste i na mnie pasują. Rozgryzłeś mnie.
Cholera – ironizuję.
– Wiedziałem.
A jakby tego było mało, wyglądasz dziś wyjątkowo dobrze. To nowe
okulary?
– Nie.
Te same, które noszę codziennie od ponad dwóch lat, ale gratuluję
spostrzegawczości. – Pewnie wydają mu się nowe, bo częściej
niż na moją twarz, patrzy na piersi. Czasem myślę, że powinnam
nosić na głowie opaskę z parą pokaźnych plastikowych cycków,
żeby pomóc facetom skierować wzrok na północ. Mogłabym sprzedać
ten pomysł w Shark
Tank i zarobić
miliony na kobietach, którym bokiem wychodzi już to, że ich sutki
cieszą się większą uwagą niż oczy.
– Cóż,
podobają mi się te oprawki – oznajmia Devin, bez pozwolenia
zajmując krzesło obok mnie. – Są bardzo… zmysłowe.
Ignoruję
go i piszę dalej. Tak właściwie nie potrzebuję okularów, ale
zawsze czułam się pewniej, nosząc je w literackim środowisku.
Kiedy jest się kobietą o bujnych kształtach, niezależnie od
branży ludzie czynią pewne założenia co do inteligencji takiej
osoby, zupełnie jakby rozmiar tyłka był odwrotnie proporcjonalny
do IQ. Zaczęłam więc nosić w college’u okulary w rogowej
oprawie, by czuć się lepiej w grupie rówieśniczej. Grupie
literackiej, jeśli wolicie. Czuję, że ludzie traktują mnie
poważniej, kiedy je zakładam.
Najwyraźniej
Devin jest wyjątkiem od reguły. Mogłabym założyć kombinezon z
golfem, a on i tak znalazłby sposób, żeby mnie uprzedmiotowić:
„Wow, Tate, twoje kostki są zabójcze. Wyglądasz świetnie,
dziewczyno”.
– Powiedz,
Asha – zaczyna, beztrosko ignorując mój całkowity brak reakcji.
– Czy to ten tydzień, kiedy poddasz się wzajemnemu przyciąganiu
i się ze mną umówisz?
Odwracam
się wreszcie do niego i uśmiecham cierpliwie, choć na to nie
zasługuje.
– Devin,
już ci mówiłam, że nie jesteś w moim typie. Zresztą, nawet
gdybyś był, wiesz, że się z kimś spotykam.
– Tak,
ale ten gość siedzi we Francji, nie? Związki na odległość nigdy
się nie udają – próbuje dalej.
– Może
nie, ale staramy się, jak potrafimy.
Tak
właściwie mój chłopak nie przebywa teraz we Francji, choć
wszystkim tak mówię. Naiwnie sądziłam, że jeśli Devin dowie się
o moim związku, będę miała trochę wytchnienia od jego
codziennych wizyt, ale nic z tego.
– Cóż
– rzuca, pochylając się i zniżając głos do czegoś, co można
by pewnie uznać za „seksowny szept” – jeśli z Francuzem nie
wypali, daj znać. Może i nie znam ich języka, ale jestem ekspertem
we francuskich pocałunkach. – Wieńczy wypowiedź mrugnięciem.
Ohyda.
Zaciskam
zęby, wymuszając uśmiech. Nie jestem równie dobra jak Eden w
spławianiu kolesi z nadętym ego, wędrujących wzrokiem tam, gdzie
nie powinni, ale znajduje się to na liście rzeczy, nad którymi
muszę popracować, zaraz obok uzależnienia od węglowodanów i
obsesji na punkcie ciuchów z second-handów.
– Postaram
się zapamiętać – zapewniam.
Devin
rozgląda się, by mieć pewność, że nikt nas nie podsłucha, po
czym zagaja:
– Serena
powiedziała ci, że w firmie rozglądają się za kimś, kogo
mogliby awansować na redaktora?
Serena
nadzoruje mój dział i jest moją bezpośrednią przełożoną, mogę
się więc założyć, że wiedziałam o tym wcześniej od niego.
– Oczywiście.
– I
masz zamiar ubiegać się o to stanowisko?
Jakby
nie wiedział.
– A
jak sądzisz?
Nie
trzymałam w tajemnicy pragnienia, by zostać najmłodszym redaktorem
w historii Whiplash Publishing. W zasadzie sądzę, że to właśnie
dzięki moim wybujałym ambicjom dostałam pracę asystenta redaktora
zaraz po college’u, gdy byłam jeszcze zieleńsza niż Kermit.
Przez ostatnie dwa lata robiłam wszystko, co w mojej mocy, by
udowodnić, że mam, co trzeba: od pomagania Serenie z dużymi
projektami, po bycie ghost writerem i dopisywanie całych rozdziałów
dzieł, które jeszcze nie były gotowe. Po wszystkich tych długich
godzinach i kilometrach, które przejechałam, by dowieść
niezastępowalności, ten awans mi się należał. W każdym razie
powinien.
Oczywiście
Devin sądzi tak samo o sobie, głównie dlatego, że jest bratankiem
naszego CEO, Roberta Whipa, co oznacza, że wspinanie się po
szczeblach kariery ma w zasadzie gwarantowane. Devin nie jest złym
redaktorem, ale nie jest też świetny. Cecha, która go wyróżnia,
to całkowita pewność siebie. Jakby powiedziała moja babcia: „Och,
Panie, daj mi pewność siebie przeciętnego człowieka”.
Mimo
wszystko wątpię, by pan Whip uciekł się do nepotyzmu i przyznał
mu awans, na który nie zasługuje. Jednak wyraz twarzy Devina wyraża
samozadowolenie, które drażni mój system wczesnego ostrzegania.
Krzyżuje
nogi.
– Serena
nie wspomniała, że wujek Robert zmienił proces rekrutacji w
konkurs. Pracę dostanie osoba, która dostarczy projekt z
największym potencjałem na stanie się bestsellerem.
Przestaję
pisać i odwracam się do niego. To coś nowego.
– Słucham?
Niedobrze.
W zwykłych okolicznościach nie miałabym żadnych wątpliwości, że
otrzymam to stanowisko, ale znalezienie bestsellera? To jak
proszenie, żebym wyciągnęła królika z kapelusza. Niektórzy z
najbardziej doświadczonych redaktorów pracujących tutaj nadal nie
trafili na bestseller, choć próbują od lat.
Coś
mi mówi, że Devin maczał palce w podsunięciu panu Whipowi tego
szalonego pomysłu.
– No
tak – mówi, sięgając po moją figurkę Szekspira. – Serena
lada moment wystosuje notatkę służbową. – Szturcha głowę
zabawki i patrzy, jak się rusza, a ja zaciskam zęby, ponieważ nie
lubię, kiedy ktoś dotyka mojego Willa. Poza tym kiedy zacytowałam
Devinowi Makbeta,
myślał, że to z Gry
o tron, więc
absolutnie nie ma do tego prawa.
Devin
odkłada Willa w samą porę, by uniknąć wybuchu mojego gniewu, a
potem wstaje.
– Tak
sobie pomyślałem, że powinnaś o tym wiedzieć. Wychodzi, że o to
stanowisko będziemy walczyć ty i ja. Dobrze, że masz kiepski gust,
jeśli mowa o książkach, to mi pomoże wygrać.
– Kiepski
gust? – Patrzę na niego wilkiem.
– Och,
daj spokój. Wiesz, że masz słabość do gównianych romansów.
Widzę, jak pochłaniasz je w czasie każdej przerwy na lunch czy
kawę. Osobiście nie byłbym w stanie czytać w kółko tych samych
oderwanych od rzeczywistości bzdur, ale jeśli lubisz porno dla
mamusiek, kim jestem, by osądzać?
Ogarnia
mnie złość, więc wstaję, by spojrzeć mu w twarz.
– Gdybyś
kiedykolwiek przeczytał jakiś romans, Devin, wiedziałbyś, że
chodzi w nich o wiele więcej niż erotykę. One wzmacniają i
inspirują kobiety. Dają nam pocieszenie i, owszem, czasem
pobudzają. Nie wierzę, że masz tyle godnych ignoranta uprzedzeń
do całego gatunku, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że te
„gówniane romanse” pozwalają naszemu wydawnictwu utrzymać się
na rynku. Jak każdego roku sprzedaż romansów udowadnia, siła
czytelniczek jest…
Devin
unosi dłonie.
– Wow,
okej, okej. Uspokój się, skarbie. Nie wiedziałem, że wypowiadając
się źle o twoich ukochanych romansach, uwolnię bestię. Chyba
jeszcze nie widziałem cię takiej zapalonej. – Nachyla się. –
To niesamowicie gorące.
Po
raz pierwszy w życiu dotykam Devina Shieldsa, a dokładniej kładę
mu dłoń na ramieniu, by odsunąć go od mojego biurka.
– Wynoś
się, Devin. Brakuje mi cierpliwości, żeby się dzisiaj z tobą
użerać.
Patrzy
na mnie zraniony.
– Jesteś
zła? Bo jeśli o to chodzi, z radością spotkam się z tobą w
magazynku, żebyś mogła mnie ukarać.
Wypuszczam
powietrze i poprawiam okulary na nosie.
– Wystarczającą
karą będzie dla ciebie mój awans. A teraz lepiej już idź, zanim
zadzwonię do działu HR z pytaniem, jak nasza firma reaguje na
zgłoszenia o molestowaniu seksualnym – ostrzegam.
Spogląda
na mnie z lekką pogardą.
– Jezu,
Tate, naucz się rozumieć żarty. Spinasz się tak, bo wiesz, że ja
dostanę ten awans. Nie martw się, będę życzliwym szefem, gdy
dotrę już na szczyt korporacyjnej hierarchii. – Uśmiecha się,
ale tym razem mniej przyjacielsko. Doskonale wie, że jestem jego
główną przeciwniczką i że zrobię, co w mojej mocy, by go
pokonać. Tak czy inaczej ma nade mną dużą przewagę, biorąc pod
uwagę, że jego krewni pracują w trzech największych wydawnictwach
w Nowym Jorku. Na pewno dzwonił już do każdego z nich w
poszukiwaniu złotego manuskryptu.
Czuję
się, jakbym wkraczała na arenę z bananem przymocowanym do kija,
podczas gdy Devin dzierży wielki, paskudny miecz.
– Do
zobaczenia, Tate. Och, i powodzenia.
Rzuca
ostatnie spojrzenie moim piersiom, po czym zmierza w kierunku
przeciwnej strony biura, gdzie ma swój boks.
Nadal
patrzę wilkiem w jego stronę, kiedy notatka o konkursie przychodzi
na moją skrzynkę. Gdy czytam, w żołądku zagnieżdża mi się
strach; wszyscy asystenci redaktorów mają dwa tygodnie na
znalezienie odpowiedniego projektu, a potem Serena i pan Whip ocenią
je pod względem potencjału sprzedażowego i oryginalności.
Sięgam
po krótką listę manuskryptów z kupki na biurku i kieruję się do
biura Sereny. Przestrzeń, w której pracuje, jest taka jak ona:
atrakcyjna, nowoczesna i jasna. Szefowa unosi wzrok, niezaskoczona
moją obecnością.
– Przeczytałaś
wiadomość – zauważa.
– Tak
– potwierdzam.
Gestem
wskazuje, żebym usiadła.
– Masz
jakieś ciekawe propozycje?
– Niespecjalnie.
To najciekawsze manuskrypty, jakie ostatnio przyszły, a żaden z
nich mnie nie porwał.
Wręczam
jej kartkę papieru, po czym siadam.
Serena
zaciska czerwone usta, przebiegając wzrokiem po liście. Z
platynowym bobem błyszczącym w porannym świetle i sukienką w jej
ulubionym kremowym odcieniu, wygląda jak piękny stylowy anioł w
okularach w niebieskich oprawkach. Nigdy nie spotkałam równie
poukładanej kobiety jak Serena. Zdaje się płynąć przez życie z
idealną fryzurą, bez najmniejszego śladu plam na schludnych,
jasnych ciuchach. To zarówno inspirujące, jak i irytujące.
Osobiście
wolę używane, vintage’owe ciuchy, a karminową szminkę zjadam w
ciągu pięciu minut po tym, jak się nią pomaluję. Nauczyłam się
już nie zakładać białych rzeczy, bo gdy tylko to robię, oblewam
się czymś niczym nieskoordynowany maluch.
Po
przeczytaniu mojej listy Serena ostrożnie odkłada ją na biurko.
– To
ledwie ekscytujące propozycje.
Powiedz
mi coś, czego nie wiem.
– Będę
szukała dalej. Ale szczerze, Sereno, ten konkurs jest niedorzeczny,
prawda? Równie dobrze można stwierdzić, że ktoś, kto będzie
miał wystarczająco wiele szczęścia, by wygrać w lotto, zostanie
dyrektorem ds. finansów. To nielogiczny sposób na wybranie nowego
redaktora.
Kiwa
głową, zdejmując okulary.
– Wiem,
że liczyłaś na ten awans, Asha, ale mam związane ręce.
Gdy
oddaje mi listę, zwijam ją w kulkę.
– Wiem,
że nie możesz nic zrobić, ale… jestem jedynym juniorem, któremu
zaufałaś na tyle, by powierzyć mu najważniejszych autorów. Devin
przez trzy tygodnie redagował nową instrukcję przeciwpożarową.
Potrzebuje stałego nadzoru.
– Wiem.
– Patrzy przez szklaną ścianę na biuro, po czym nachyla się,
zniżając głos. – Asha, jesteś o wiele lepsza niż inni
asystenci, ale Robert zawsze działa po swojemu. Jeśli nie
znajdziesz czegoś, co zrobi na nim wrażenie, nie będę miała o
czym z nim dyskutować. Musisz więc coś mi dać, okej?
Potakuję,
choć nie robię sobie specjalnych nadziei.
– Pewnie
nie masz dla mnie żadnych wskazówek, gdzie mogłabym znaleźć
nieuchwytny bestseller?
Spogląda
na mnie ze współczuciem.
– Gdybym
miała coś z jakimkolwiek potencjałem, od razu bym ci to podsunęła.
Niestety od tygodni nie widziałam na biurku niczego ciekawego.
Jednak nawet bez widoków na bestsellery wierzę w ciebie. Jesteś
bystra i masz dobry instynkt.
– Mówiąc
szczerze, to samo można powiedzieć o Devinie. Poza tym jest częścią
kartelu Shields/Whip zajmującego się publikowaniem książek
cięższego kalibru, więc będzie śledził każdą propozycję w
mieście – zauważam.
– Devinowi
brakuje twojej pomysłowości. Możesz go zagiąć, przynosząc coś
nietypowego, czego jeszcze nie widzieliśmy.
Jakby
to było takie proste.
– Okej,
dzięki, Serena. Postaram się.
Posyła
mi uśmiech.
– Jak
zwykle. Dlatego jesteś moją ulubienicą – przyznaje.
Niestety
bycie jej ulubienicą w niczym mi nie pomoże w tej sytuacji.
Gdy
wracam do biurka, przeczesuję dłonią włosy. Regularnie przeglądam
propozycje wydawnicze, lecz próba wygrzebania czegoś z potencjałem
na bestseller ze sterty niezamówionych manuskryptów jest jak
nurkowanie na główkę w wysypisku śmieci z nadzieją, że znajdzie
się nieskazitelnie czystą torebkę od Chanel.
Pewnie
mogłabym przedrzeć się przez liczne udostępniane w internecie
książki i tam poszukać talentu. Więcej niż kilku bestsellerowych
autorów zostało odkrytych w taki sposób, ale nie byłoby to
specjalnie oryginalne.
Nadal
jestem pogrążona w myślach, gdy pojawia się moja przyjaciółka
Joanna. Sądząc po wyrazie jej twarzy, słyszała już wieści.
Joanna potrafi dowiedzieć się wszystkiego; w czasach wojny byłaby
doskonałym szpiegiem. Zdaje się, że ma informatorów wszędzie.
– Devin
wysłał już Sandrze Larson maila z propozycją, by napisała coś
nowego – szepcze, opadając na krzesło przy moim biurku. Otwieram
usta, by stwierdzić, że to bezsensowny pomysł, ale Joanna kręci
głową. – Wiem, że nie opublikowała niczego od pięciu lat i
wszyscy myślą, że dała sobie spokój z pisaniem, ale brat Devina,
który pracuje w Random House, zna ją i przysięga, że znowu
tworzy. Niemal skończyła pierwszą wersję nowej książki
osadzonej w świecie Gniewnego
serca.
Żołądek
ściska mi się jeszcze bardziej. Gniewne
serce to obszerna
trylogia fantasy, która nie tylko okazała się międzynarodowym
bestsellerem, lecz także doczekała się ekranizacji, która była
hitem. Jak, u licha, mam konkurować z tą pełną akcji serią?
– Na
pewno najpierw wyśle ją swojemu pierwszemu wydawcy – mówię. –
Dlaczego miałaby przejść do nas? Jesteśmy o wiele mniejsi.
– Krążą
pogłoski, że od dłuższego czasu nie jest zadowolona ze współpracy
z Random House i szuka czegoś nowego. Devin może ją przekonać,
żeby przeszła do nas. Wiesz, że zalicza tylko dzięki swojej
gadce.
Jestem
wstrząśnięta.
– Jeśli
mu się uda, ma awans w kieszeni – wzdycham.
Joanna
kiwa głową.
– Owszem.
Więc musimy znaleźć coś lepszego.
Zdejmuję
okulary i przecieram oczy.
– Coś
lepszego niż spin-off szalenie popularnej serii fantasy? Niby co?
Joanna
wzrusza ramionami.
– Nie
wiem, ale na pewno ci się uda. Czuję to w cyckach.
Te
słowa wywołują mój uśmiech. Uwielbiam optymizm Joanny: dzieli
się nim z otoczeniem, bo wydaje się, że posiada jego nieskończoną
ilość.
– Cóż,
skoro twoje cycki we mnie wierzą…
Przyjaciółka
chwyta mnie za rękę i odwraca, żebym na nią spojrzała.
– Słuchaj,
nie mówię tego często, bo ludzie boją się moich supermocy, ale
nierzadko mam silne przeczucia dotyczące wydarzeń i osób, więc
wiem, że jeśli obiema rękami chwycisz się tej szansy, będzie to
miało duży wpływ na twoje życie. Zaufaj mi. Moje cycki nigdy się
nie mylą. – Ściska moją dłoń, a potem wstaje. – A teraz
zabieraj się do pracy. Przyniosę ci kawę, będziesz jej
potrzebowała.
Gdy
odchodzi, opieram się o krzesło i zamykam oczy. Pewny bestseller. W
dwa tygodnie. Żaden problem.
Szybko
zaglądam do czapki. Niestety nie ma w niej żadnego królika.
Wygląda
na to, że jestem zdana tylko na siebie.