Rozdział
drugi
Helena
Cztery
dni później…
Zaklejam
ostatnie pudło i rozglądam się po sypialni. Wygląda tak… pusto.
Ściany oraz podłoga są gołe. Na półkach nic nie zostało.
Mój
pokój jest nagi.
Nie
bardzo wiem, jak się z tym czuję.
Jeśli
kłucie w piersi stanowi jakąś wskazówkę, powiedziałabym, że
przykro mi z tego powodu. Mieszkałam tutaj od zawsze – bawiłam
się, chowałam przed światem, dorastałam oraz poszukiwałam
spokoju.
Było
mi tu dobrze. Będę za nim tęsknić.
Wszystko,
co mi pozostało, to osiem kartonów. Samochód od przeprowadzek
przyjedzie po południu. To miłe, iż cały koszt pokryje nowy
pracodawca. Asher dzwonił wczoraj, by poinformować, że dziewczyny
zabrały się do sprzątania, więc na poniedziałek mieszkanie
będzie gotowe. Nat z kolei dała mi znać, iż większość rzeczy
nadal się w nim znajduje, zatem urządzenie się nie będzie mnie
zbyt wiele kosztowało.
Zaproponowałam,
że zapłacę za meble, które tam zostawiła, ale stanowczo
odmówiła, używając mnóstwa przekleństw. Kłóciłam się z nią
jednak, przez co rzucała jeszcze gorszym mięsem. Nagle Ash odebrał
jej telefon i oznajmił:
– Za
nic nie będziesz płacić, mała. Po prostu się wprowadzisz. Jeżeli
chcesz mi podziękować, to nakarm mnie.
Z
Asherem naprawdę trudno się sprzecza
,
ponieważ jest zbyt pewny swego.
W
pokoju została ostatnia rzecz, przez którą czuję się rozdarta.
Plakat Johnny’ego nadal wisi na ścianie przy drzwiach.
Już
czas.
Ale
nie jestem jeszcze gotowa.
Już
czas. Miał udane życie. Pozwól mu odejść.
Mózg
ma rację. Muszę pozwolić mu odejść.
Podchodzę
do drzwi, patrząc w oczy Johnny’emu Deppowi. Skręca mi się
żołądek.
– Wybacz.
Byłeś świetnym wymyślonym chłopakiem, lecz już dorosłam. Nie
mam czasu na miłość. Nawet platoniczną. – Ale on przygląda się
uważnie. – Nie patrz w ten sposób.
Nic
z tego. Torturuje mnie wzrokiem.
Wzdycham
ze zmęczenia, pocierając czoło.
– Nie
utrudniaj. Proszę, Johnny. To koniec – mówię z bólem w sercu.
Zdejmuję
plakat niespiesznie, z należytą ostrożnością, po czym zwijam, a
na koniec wiążę gumką. Podchodzę do kosza na śmieci, unoszę
pokrywkę, a następnie wkładam go do środka. Gdy się odwracam,
zauważam, że obserwuje mnie mama.
– Już
czas – szepczę.
Z
uśmiechem kręci głową, a ja pozwalam odejść swojej pierwszej
miłości.
(w
tym miejscu znajduje się babeczka)
Helena
Dziesięć
minut później…
Ślizgam
się w skarpetkach po kuchennej podłodze. Hiperwentylując, otwieram
szafkę pod zlewem i grzebię w koszu, dopóki go nie odnajduję.
Dostrzegam przy stole wyraźnie zmartwionych rodziców.
– Myślałam,
że potrafię to zrobić. – Przyciskam Johnny’ego do piersi. –
Lecz jednak postanowiłam, że pojedzie ze mną.
Kiedy
wracam do pokoju z plakatem w dłoni, oddycham z ulgą.
Wybacz,
Johnny. Nie kłóćmy się więcej.
Coraz bardziej Mnie wciąga Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej sie wciagam az się prosi by przeczytać całośc od razu
OdpowiedzUsuńCiekawie...znów wciągająca powieść...na pewno znajdzie wiernych czytelników.
OdpowiedzUsuńMusi być ciekawa,gdy tylko znajdę czas przeczytam i ja :)
OdpowiedzUsuńbardzo przykuwający uwagę rozdział
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiaada
OdpowiedzUsuńkolejny rozdział też przykuwa uwagę
OdpowiedzUsuńBardzo miło się czytało ten fragment
OdpowiedzUsuńKolejna książka która muszę koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuń