wtorek, 30 kwietnia 2019

Wydawnictwo Niezwykłe książka pt.: "Miłość po sąsiedzku" - PROLOG




Prolog
Ślub


Biały Królik jest pełen gości weselnych. Patrzę na parę młodą.
Tyle szczęścia.
Z uśmiechem spoglądam na swoją najlepszą przyjaciółkę, ciężarną Valentinę, która tańczy ze świeżo upieczonym mężem, Nikolaiem. Na pierwszy taniec wybrała piosenkę Amazing Cassie Davis.
Jest idealna.
Nik przyciągnął Tinę do siebie, a teraz delikatnie pociera nosem o jej nos i szepcze coś do ucha. Ona w odpowiedzi uśmiecha się, przymykając powieki. Przewracam oczami.
Co za osły.
Miłość zmienia ludzi w głupców. Bez dwóch zdań.
Poznali się ponad rok temu. Początkowo Tina wypierała uczucia, jakie wobec niego żywiła. Zostali przyjaciółmi, ale gęste napięcie seksualne pomiędzy nimi można było kroić nożem.
Żeby nie przedłużać. Moja kochana, najlepsza przyjaciółka przez dwa tygodnie obserwowała Nika przez okno swojego butiku Safiry, gdy wychodził na papierosa z Białego Królika – klubu, którego jest właścicielem. Na widok jego skrzywionej twarzy Tinie robiło się smutno.
A ta kobieta nie lubi być smutna.
Postanowiła więc anonimowo wysłać Nikowi cukierki wraz z liścikiem. Gdy teraz o tym wspominamy, śmieje się. Wtedy jednak była przerażona, ponieważ Nik wysłał swojego brata, Maksa, by przyprowadził do niego osobę, która napisała liścik. Tina nie zauważyła bowiem, że skreśliła go na firmowym papierze Safiry. Reszta to już historia.
Razem tworzą całość.
Patrząc na Tinę, nigdy nie domyślilibyście się, jak wiele wycierpiała w swoim krótkim życiu. Jej mama i córka zginęły w tym samym wypadku, co na długo pogrążyło ją w żałobie.
Mnie również.
Mieszkałyśmy w Kalifornii. Wspólnie tam dorastałyśmy. Nasi rodzice pochodzą z Chorwacji oraz przyjaźnią się, co jakimś sposobem również nas uczyniło przyjaciółkami. Większość dzieciństwa spędziłam z Tiną, która jest czystym złotem. Kocham ją najbardziej na świecie. Wierzy, że ocaliłam jej życie, kiedy wprowadziłam się do niej po śmierci mamy i córki, ale prawda jest inna. To ona uratowała mnie.
Nic nie łamie serca tak bardzo, jak widok najdroższej przyjaciółki staczającej się na samo dno. Zamknęła się w sobie. Mieszkanie w Kalifornii tylko wszystko pogarszało, zatem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Dopiero po dwóch latach spakowałam swoje graty, by za nią pojechać. Nigdy więcej nie chcę doświadczać życia bez Tiny gdzieś w pobliżu. Wykańczało mnie.
Nie jestem kimś, kogo nazwalibyście „miłą osobą”. W najlepszym razie toleruję ludzi.
Nie zrozumcie mnie źle. Jeśli pokonacie mur, którym odgradzam się od przyjaźni, wchodzicie do gry.
Ale Tina jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki niej chcę być lepszą osobą. Po tym, co przeszła, powinna być wrakiem człowieka, lecz ona codziennie przypomina mi, że życie toczy się dalej i trzeba za nim nadążać. W przeciwnym razie porwie nas jego zdradliwy nurt.
Rozglądam się po barze. Lola z Trikiem stoją objęci. Nic nowego.
Lola z całego serca kocha Trika. To mądra, lojalna, kochana kobieta. On jednak ma problemy z określeniem się. Nie jestem pewna dlaczego. Straszny z niego osioł, lecz też jest kochany, a do tego zabawny. Trudno nie śmiać się z jego okropnych żartów. Zdecydowanie coś ukrywa, ale dopóki nam tego nie zdradzi, na pewno nie dowiemy się, o co chodzi.
Mój wzrok pada na Maksa i Mimi, którzy siedzą z Ceecee, córką Maksa. Max i Ceecee śmieją się z czegoś, a Mimi marszczy brwi. Z pewnością to właśnie jej dotyczy żart. Uśmiecham się. Max i Ceecee mieszkają z Tiną oraz Nikiem, dlatego często ich widuję.
Kocham wszystkie te osoby.
Max to dobry przyjaciel, a oprócz tego potrafi przywołać ludzi do porządku. Ceecee natomiast jest rozkoszna, aż ma się ochotę ją zjeść. Niestety w dzieciństwie uległa wypadkowi, po którym została sparaliżowana. Oboje są więc świetnym dowodem na to, że życie toczy się dalej i wcale nie musi być złe.
Mimi, znana także jako Meems, od czasu mojej przeprowadzki do Nowego Jorku bardzo się zmieniła. Wcześniej była gburowata. Wiecie, bez kija nie podchodź. Ale odkąd zaczęłyśmy się przyjaźnić z chłopakami, częściej się uśmiecha, a także więcej śmieje.
Chłopaki, o których mowa, to… cóż, chłopaki. Grupa składa się z Nika, jego brata Maksa, ich kuzyna Trika oraz starego przyjaciela z dzieciństwa, Ducha.
Duch.
Niech go diabli.
Tak, do diabła z nim.
Jest do mnie podobny. Też niespecjalnie towarzyski. To oznacza, że nie łączy nas przyjaźń.
Koleś jest wielkim wrzodem na mojej dupie. Wykorzystuje każdą okazję, by wyszeptać mi do ucha coś, przez co tracę nad sobą panowanie.
A wiele mi do tego nie trzeba.
Tak naprawdę ma na imię Asher. W zeszłym roku mieliśmy swój „moment”. Czy można tak nazwać to, że zaciągnął mnie do pustej salki konferencyjnej, zerwał ze mnie majtki, po czym zerżnął na stole, a ja błagałam o więcej? Jeśli tak, to owszem, mieliśmy swój moment. Z tym że ta sytuacja była jednorazowa. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym wydarzeniu. Uwielbiam seks, a z nim uprawiałam zdecydowanie najlepszy w swoim życiu, i nie obawiam się go, o ile nie ma problemu z zabezpieczeniem.
Nie nazwałabym siebie szmatą. Po prostu dobrze dogaduję się ze swoją wewnętrzną zdzirą. A wiecie co? Ona wymiata.
Ale z ciebie głupek.
Nienawidzę się za to, że oglądam się za Duchem. Nawet jeśli robię to ukradkiem.
Facet jest nieznośny. To skończony palant. Nie słyszał o dobrym wychowaniu. Wcale.
Więc dlaczego nie potrafisz przestać myśleć o jego małym?
Boże. Jestem beznadziejna.
Czyjeś ramię obejmuje mnie i ściska. Kiedy podnoszę głowę, widzę swoich rodziców.
– Wspaniałe wesele, prawda? Tak się cieszę z Valentiną. – Mój tata nie mówi najlepiej po angielsku.
Mieszka w Ameryce od trzydziestu lat, a nadal ma mocny akcent. Nie on jeden. W głosie Marka, ojca Tiny, również go słychać. Pracują z Chorwatami, większość ich przyjaciół także pochodzi z Chorwacji, więc zapomnieli o byciu Amerykanami. Choćby troszkę.
Mama szturcha tatę.
– Boris, nie mów przy Natalii o ślubie. Wiesz, jaka ona jest. – Mama z kolei cholernie dobrze posługuje się angielskim. Zachowuje się nieco melodramatycznie. Nie żebym ją winiła. Wychowywanie trzech w gorącej wodzie kąpanych córek musiało przecież pozostawić w niej ślad. Kiedy miałam osiemnaście lat, tata próbował oddać moją rękę miłemu Chorwatowi, więc gdy tylko zaczyna temat małżeństwa, po prostu odchodzę.
Zerka na mamę.
– Ana…
– Boris – przerywa mu.
Tata wydyma wargi, po czym odwraca wzrok.
Mama: 1 – Tata: 0.
– Widzę Ninę przy barze. Chyba pójdę się z nią napić. – Wykorzystuję szansę, by odejść.
Robię może ze dwa kroki, gdy woła:
– Pamet u glavu! Nemoj mi sramotit!
Uśmiecham się pod nosem. Już dawno tego nie słyszałam. Dosłownie oznacza: Myśl głową! Nie przynieś mi wstydu! Każde chorwackie dziecko słyszało to w trakcie dorastania i pewnie nadal tak jest. Ja słyszę ciągle, chociaż mam niemal dwadzieścia dziewięć lat!
Moje siostry stoją przy barze, flirtując dość otwarcie z blondwłosym barmanem.
Jest naprawdę przystojny, lecz nie w ten zmysłowy sposób. Po prostu wygląda elegancko.
Widziałam go kilka razy, ale nie wiem, jak ma na imię. Co sobotę wszyscy spotykamy się w Białym Króliku. Nik załatwił nam stałe wejściówki VIP, a nawet lożę!
Chichoczę w myślach, gdy postanawiam zachować się jak prawdziwa suka. Zepsuję im zabawę.
Z najlepszym uwodzicielskim uśmiechem na twarzy staję pomiędzy siostrami, po czym nachylam się nad ladą w stronę barmana.
– Cześć. – Przechylam głowę, przyglądając mu się, jakbym naprawdę widziała go pierwszy raz. Zabawę czas zacząć. – Na pewno jesteś tu nowy. Inaczej z pewnością bym cię zapamiętała. – Delikatnie przygryzam mały palec, eksponując swoje naturalnie pełne usta.
Mężczyzna gapi się na moje wargi, przełyka ślinę i odpowiada zduszonym głosem:
– Cześć. – Chrząka, po czym próbuje jeszcze raz: – Cześć. W zasadzie to ja cię znam, Nat. Przychodzisz tu w każdą sobotę z dziewczynami z Safiry.
Przybieram swoją najlepszą, wyrażającą upokorzenie minę. Nachylam się jeszcze bardziej, żeby mógł zobaczyć mój dekolt.
– Wybacz. Może będę mogła ci to jakoś wynagrodzić…
– Stefan. Ale wszyscy mówią na mnie Szeryf. – Całuje moją dłoń.
Ja natomiast całuję koniuszek jego środkowego palca i przesuwam nim leciutko po dolnej wardze. Stefan delikatnie rozchyla usta, po czym się spina. Wygląda, jakby cierpiał.
Pozwól, że kiedyś ci to wynagrodzę… Szeryfie – szepczę, a potem mrugam i odchodzę, zostawiając za sobą wściekłe siostry.
Haha… i co wy na to, zdziry?
Moje relacje z siostrami są oparte na miłości oraz nienawiści. Kochamy się nienawidzić. Wszystkie wyglądamy podobnie, mamy ten sam charakterek, a także jesteśmy bardzo porywcze. Ale kochamy się na zabój i gdyby ktoś skrzywdził którąś z moich sióstr, musiałby za to odpowiedzieć przede mną. I moją pięścią. Wielokrotnie.
Idę do łazienki. Tam od razu słyszę, że ktoś wymiotuje.
– Wszystko gra? – wołam.
– Tak! Maleństwo nie lubi, jak mama za dużo tańczy.
Biedna Tina.
Chichoczę.
– Albo to, albo po prostu szuka uwagi.
Tina też chichocze.
– Zupełnie jak ciocia Nat!
Wyduszam z siebie najbardziej fałszywy śmiech, na jaki mnie stać. Brzmi trochę jak rechot staruchy. Tina wybucha śmiechem w kabinie, ale zaraz znów zaczyna wymiotować. Biedactwo ma mdłości przez cały dzień. Pamiętam, że miała dokładnie takie same dolegliwości, kiedy była w ciąży z Mią, swoją zmarłą kilka lat temu córeczką.
– Przynieść ci lemoniady? – pytam.
Jęczy.
– Tak, poproszę, skarbie – odpowiada zachrypniętym głosem.
Przed wyjściem przeglądam się kontrolnie w lustrze. Uwielbiam swoje włosy. Są długie i lekko pofalowane. Ostatnio przefarbowałam je z niezwykle ciemnego fioletu na wściekłą czerwień. Dzięki czerwonym wydatnym wargom, zielonym oczom oraz ciału o przyjemnych krzywiznach, łatwo można by mnie pomylić z Jessiką Rabbit. A ja uwielbiałam odgrywać rolę uwodzicielki.
Wychodzę z łazienki, zmierzając w stronę baru, do moich nieszczęśliwych sióstr.
– Co to, do diabła, miało oznaczać, zdziro? – syczy moja starsza siostra, Nina.
– Właśnie, on już tu nie wróci, bo zafiksował się na tobie, małpo – sarknęła młodsza, Helena.
Ach, tyle miłości.
Gdy ktoś widzi nas razem, bez problemu może stwierdzić, że jesteśmy siostrami. Mama rodziła nas rok po roku. Różnimy się tylko kolorem włosów. Nina zafarbowała swoje na blond, a Helena na czarno.
Nina jest fryzjerką i prowadzi własny salon w Kalifornii. Nienawidzę płacić za fryzjera w Nowym Jorku, skoro siostra mogłaby obciąć mnie za darmo. Helena z kolei jeszcze studiuje. Chce zostać fizjoterapeutką.
– Odwalcie się, suki. Jak na dłoni było widać, co usiłujecie osiągnąć. Przestańcie się ośmieszać – mówię półgębkiem.
Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, zobaczyłby trzy rozmawiające, uśmiechnięte siostry. Nikt by się nie domyślił, jak do siebie mówimy. Ale każde przekleństwo czy inwektywa wypowiadane są niemal z czułością. Macie moje słowo.
Nina uśmiecha się, obejmując mnie ramieniem.
– Wpadłam mu w oko bez dwóch zdań. Nie wtrącaj się, wiedźmo.
Helena śmieje się fałszywie, popychając lekko Ninę.
– Och, proszę cię, nikomu nie podobają się dziewczyny z wąsikiem.
Wszystkie wybuchamy śmiechem, po czym obejmujemy się nawzajem w talii. Naprawdę się kochamy, lecz okazujemy to w dziwny sposób.
– Może powinnyśmy zrobić naszą siostrzaną sztuczkę – żartuję. – Wiecie, jeśli chcesz jedną z nas, musisz wziąć wszystkie.
– Jasne, bo jedna zdzira to za mało, musi mieć trzy – odpowiada Nina.
– Pewnie – droczy się Helena. – Możemy zaprosić mamę i tatę, żeby sobie popatrzyli.
Spoglądamy na siebie, krzywiąc się.
– Fuuuj.
Mija nas Stefan, więc krzyczę:
– Szeryfie, potrzebuję lemoniady. Na cito. Panna młoda ma mdłości.
Zatrzymuje się gwałtownie, odwraca, a przede mną w magiczny sposób pojawia się lemoniada.
Odbieram butelkę, całuję siostry w policzki i wracam do łazienki. Przekazuję napój pod drzwiami, a Tina woła:
– Huuura! Koniec z cuchnącym oddechem.
Chichoczę.
– Chcesz, żebym z tobą posiedziała, skarbie?
– Nie – odpowiada natychmiast. – Nie ma nic gorszego, niż słuchanie, jak ktoś wymiotuje. Chociaż nie, jest. Wąchanie czyichś wymiotów!
Poddaję się.
– No dobra. Gdybyś mnie potrzebowała, dzwoń, mam przy sobie telefon.
Wychodząc z łazienki, wpadam na kogoś. Z impetem. Niemal upadam, ale silne ramię łapie mnie w pasie i mocno trzyma.
Głowa mi się kołysze. Nagle czuję się lekka. Zamykam oczy, oddychając głęboko.
O cholera.
Znam ten zapach. Fantazjuję o nim. Unoszę powieki, po czym skupiam wzrok na gnojku przede mną.
Duch patrzy na mnie z troską na twarzy.
– W porządku, ślicznotko?
Nienawidzę tego, że uwielbiam, gdy mnie tak nazywa.
Nadal zamroczona, wypalam głupio:
– Ładnie pachniesz.
Oklaski, proszę. Brawo.
Przyciska mnie do piersi. Jest innej postury niż Nik – szczuplejszy, ale prawnie równie wysoki, a także dobrze zbudowany. Ma smukłe ciało pływaka, a przy tym szerokie bary. Gdy czuję jego mięśnie, moja wagina zaczyna tańczyć. Rozczochrane blond włosy wyglądają na idealnie ułożone, choć przeczesuje je dłonią co jakieś pięć minut. W smokingu i muszce prezentuje się szokująco przystojnie. W ciepłych brązowych oczach dostrzegam iskierki rozbawienia.
– Tak? – odpowiada cichym, chrapliwym głosem, a potem pochyla się, zanurzając nos w moich włosach. Zaciąga się zapachem. – Cóż, muszę przyznać, że ty też, ślicznotko.
Prostuję się szybko i warczę:
– Boże, czemu jesteś takim dupkiem?!
Znikam, zanim będzie miał szansę odpowiedzieć.
To było niestosowne.
Zamknij się, mózgu.

(w tym miejscu znajdują się trzy babeczki)

Wesele powoli się kończy, a ludzie rozchodzą. Jest druga w nocy.
Siedzę przy barze i flirtuję z Szeryfem, który szybko się przede mną otworzył.
Łatwo się z nim rozmawia, jest zabawny oraz atrakcyjny. Przez chwilę zastanawiam się, dlaczego nigdy wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi.
A potem przyglądam mu się uważniej. To wysoki, muskularny, brązowooki blondyn.
Duch.
Wygląda jak Duch. Właśnie dlatego.
A ja nie chcę imitacji Ducha. Miałam go prawdziwego, dzięki czemu wiem, jaki jest dobry. Nie da się go podrobić.
Stefan ujmuje moją dłoń.
– Wybacz, Nat. Muszę posprzątać. Wspaniale mi się z tobą rozmawiało. Mam nadzieję, że powtórzymy to w sobotę. – Całuje mnie w rękę, a ja delikatnie się do niego uśmiecham.
– Ja też. Nie udawaj nieznajomego, Szeryfie.
Zamierzam wstać, lecz ktoś nagle obejmuje mnie w talii. Kiedy unoszę wzrok, widzę Ducha spoglądającego na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Rozwiązana mucha wisi mu przy kołnierzyku.
Sexy.
– Tańczymy. Już – rozkazuje.
A potem obejmuje mnie mocniej i zaciąga na parkiet. Znajdujemy się na nim tylko my dwoje. Zarzuca sobie moje ręce na szyję, po czym przysuwa się bliżej. Jedną dłoń kładzie na moich plecach, a drugą niemal na tyłku.
Nie jestem pewna, co robić, więc reaguję w najlepiej znany mi sposób. Gniewem.
– Co z tobą jest nie tak? – syczę.
Mruga. Marszczy brwi, a oczy mu błyszczą.
– Ze mną? Co jest, kurwa, nie tak z tobą?
Auć.
Nie lubię, gdy jest na mnie zły. Co tym razem zrobiłam?
– Ze mną wszystko jest w porządku. Bawię się. – Przewracam oczami, wzdychając. – Będziemy się tak zachowywać za każdym razem?
Duch przestaje się kołysać. Odpowiada ostro:
– To nie ja się tak zachowuję, Nat. To ty. Odkąd… Jesteś dziesięć razy wredniejsza niż zwykle. Dlaczego nie rozumiesz – pochyla się, po czym szepcze: – że to coś dla mnie znaczyło? Sprawiło, że mam ochotę poskromić twoją wewnętrzną bestię. Oprzeć cię o stół i zniewolić, bo to na ciebie działa. – Przesuwa wargami po moim uchu. – Zmieniasz się z tygrysa w mruczącego kociaka. A mnie się taka podobasz. Zresztą, podobasz mi się w każdej odsłonie, ślicznotko. Myślisz, że odstraszysz mnie tym wrednym zachowaniem? Nic z tego. W ten sposób jedynie jeszcze bardziej mnie podniecasz.
Odsuwam się, patrzę mu w oczy, po czym chrypię:
– Sądzę, że powinniśmy się unikać.
Potrząsa powoli głową, uśmiechając się krzywo.
– A ja sądzę, że powinniśmy się pieprzyć. Dzisiaj.
Żołądek mi się zaciska, a w majtkach robi się mokro na samą myśl, że mogłabym znów zrobić to z Duchem.
Uciekaj od niego, idiotko!
Opuszczam głowę i potrząsam nią.
– Nie – szepczę. – To był błąd. Nigdy więcej się nie powtórzy. Muszę iść. Proszę, zostaw mnie w spokoju.
Duch się spina.
– Jeśli właśnie tego chcesz, ślicznotko – odpowiada cicho.
Gdy patrzę mu w oczy, zamieram. Nie wygląda na zdenerwowanego. Raczej na zranionego oraz zrezygnowanego.
Nie rozumiem.
Serce mi się ściska.
– Proszę. Nie pasujemy do siebie. Musimy zacząć się unikać.
Marszczy brwi, kiwając głową. Puszcza mnie, po czym odchodzi.
A ja czuję się samotna i zgorzkniała.
Dlaczego to zrobiłam?
Bo w przeciwnym razie zakochałabyś się w nieodpowiednim mężczyźnie, który i tak by cię zostawił.
Ano tak.
Dzięki, mózgu.

13 komentarzy:

  1. Oj coś czuje że niejedna z nas chetnie przeczyta calośc

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawa lektura...

    OdpowiedzUsuń
  3. poczytać z chęcią bym sobie poczytała

    OdpowiedzUsuń
  4. O to to bym przeczytała chętnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się czyta, więc całość tym bardziej musi wciągać. Książka napisana w moim stylu i zachęca do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  6. Miłe spędzenie czasu wraz z wciągającą powieścią:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po tym prologu widać,że książka skradnie nasze serduszka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Stwierdzam, po przeczytaniu tego fragmentu ,że to może być bardzo fajna i przyjemna lektura

    OdpowiedzUsuń
  9. zapowiada się na całkiem ciekawą

    OdpowiedzUsuń