Zapraszam na recenzję książki pt.: „7th Heaven”, którą otrzymałam od Wydawnictwa Jaguar (współpraca reklamowa baterowa).
Conifer i Yarara obije
młodzi, mający swoje plany, marzenia i w sumie tyle ich łączy.
Ona bogata, oczko w głowie tatusia, wychowywana pod kloszem na
wysokim poziomie, gdzie luksus jest czymś na porządku. On co prawna
nie należy do bezSENnych – wyrzutków funkcjonujących poza
systemem, jednak do elity mu równie daleko. Jest drobnym
złodziejaszkiem, handlarzem, robi przekręty na innych i to wcale
nie po to, aby zdobyć pieniądze na przyjemności.
7th Heaven to
klub, w którym on jest kimś, można go tam spotkać dość często,
a ona trafia tam, aby zaznać choć trochę wolności, aby móc się
zabawić z dala od oczu ojca i ciotki. Conifer widząc Yararache, od
razu domyśla się, że nie jest taka jak on, że to dziewczyna z
dobrego domu i zamierza na niej zarobić. Wtedy jeszcze nie wie, że
to nie będzie koniec ich znajomości. Dziewczyna podpada
człowiekowi, z którym się nie zadziera, a na dodatek to, co jej
sprzedał mocno na nią działa. Chociaż tak naprawdę sam nie wie
dlaczego, postanawia jej pomóc. Odstawiając ją po pewnym czasie w
okolice domu, liczy, że nigdy więcej jej nie spotka, ma dość
własnych problemów, aby zajmować się jeszcze rozpuszczoną
dziewczyną. Jednak kolejny przekręt, jakiego dokonał, sprawia, że
wpada w ręce ojca Yarary i musi zacząć dla niego pracować. Wtedy
dowiaduje się wielu rzeczy, między innymi tego, że ona została
zamknięta w pewnym ośrodku. Yarara nie ma nikogo, komu mogłaby
zaufać i to właśnie Conifer wręcz błaga o pomoc. Tylko czy on
jej uwierzy? Co takiego mu powie? Czy to, co mówi dziewczyna, może
być prawdą? Czy chłopak zdecyduje się jej pomóc? Jak potoczą
się dalsze losy tej dwójki? Co ich połączy?
Powiem wam
szczerze, że ta książka zapewniła mi bardzo mało snu pewnej
nocy. Dlaczego? Ponieważ zabrałam się za jej czytanie dość późno
i plan był taki, aby rozłożyć jej przeczytanie na kilka dni. No
cóż, nie wyszło mi, tak mnie wciągnęła, że nie zależnie od
tego, którą godzinę pokazywały wskazówki zegara, nie byłam w
stanie jej odłożyć. Książka ma prawie 600 stron, a ja ją
przeczytałam za jednym podejściem i ani troszkę tego nie żałuję.
Podobało mi się w niej dosłownie wszystko. Świat, który autorka
stworzyła i w który pomału nas wpuszczała, bardzo mi przypadł do
gustu. Historia była świetna, zaskakująca, zupełnie inna niż
wszystkie. Znalazłam w niej tajemnice, sekrety, niebezpieczeństwo,
przyjaźń, miłość, ucieczkę i wiele więcej. Działo się w niej
tyle, że z tą książką po prostu nie dało się nudzić. Do tego
jeszcze szybka akcja, pełna zaskakujących zwrotów. Czytało się
ją szybko, a podczas czytania towarzyszyło wiele różnorodnych
emocji.
Bohaterowie ciekawi, dobrze wykreowani, dość
różnorodni. Oboje polubiłam, chociaż oboje mieli coś „za
uszami”. Nie zawsze podejmowali takie decyzje, jakbym chciała,
jednak to nie wpływało na to, jaką sympatię do nich czułam.
Muszę jeszcze wspomnieć o postaciach drugoplanowych, którzy wiele
do historii wnosili i byli naprawdę ciekawi. Szczególnie w pamięci
zapadł mi Leo, któremu Conifer wiele zawdzięcza, a także łączy
ich przyjaźń.
„7th Heaven” to książka, która dla mnie
jest po prostu genialna. Nie znalazłam w niej ani jednej rzeczy,
którą mogłabym uznać za wadę, za to zalet ma bardzo dużo. Z
ogromną przyjemności polecam.
Moja ocena – 10\10
Serdecznie zapraszam na stronę Wydawnictwo Jaguar oraz na FB
Nie czytaliśmy jej jeszcze Ewelina
OdpowiedzUsuńWow, 10 na 10.
OdpowiedzUsuńNiesamowita,wciągająca ksiązka na jesienne wieczory
OdpowiedzUsuń