wtorek, 23 sierpnia 2022

Wydawnictwo MANDO Książka pt.: "Siostra Nazisty - Zapowiedź

 

WIKTORIA GISCHE

SIOSTRA NAZISTY

PREMIERA 21 WRZEŚNIA







JAK DUŻO MOŻNA POŚWIĘCIĆ DLA MIŁOŚCI? PORUSZY NAJGŁĘBSZE ZAKAMARKI WASZYCH SERC.



To spotkanie odmieni całe jej życie. Marta, młoda Ślązaczka, podczas nocy sylwestrowej zakochuje się bez pamięci w przystojnym Niemcu. Ich miłość wydaje się bajkowa do czasu wybuchu wojny.

Bez akceptacji rodziny, na przekór wszystkiemu, walczą o swoje uczucia. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że jeden z braci Marty jest zafascynowany nazizmem. Odwraca się od rodziny i angażuje w politykę.

Martą targają skrajne emocje. Z jednej strony bezgranicznie kocha męża, a z drugiej całym sercem pragnie pokoju. Co zrobi? Jak potoczą się losy jej podzielonej przez wojnę rodziny?

Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, pełna sprzeczności opowieść o miłości, tragicznych dylemat ach i podziałach narzuconych przez historię.





FRAGMENT POWIEŚCI

Siemianowice, Sylwester 1937

Było jej zimno, jak jeszcze nigdy. Próżność kazała jej ubrać zwiewną sukienkę, a na nią narzucić tylko płaszcz, wprawdzie ciepły, mocno watowany, uszyty przez ojca, ale jednak było jej zimno w nogi. Czuła, że marznie jej nos, dlatego potarła go dłonią, którą schowała w ciepłych rękawiczkach z jednym palcem.

Szkoda, że nie ubrałam czapki – szepnęła bardziej do siebie, niż do Zosi.

No co ty, Marta?! – obruszyła się przyjaciółka. – W Sylwestra chcesz paradować w czapce? Zapomnij o zimnie. Pomyśl o balu. O muzyce. O walcu. O tańcach. O szampanie lejącym się strumieniami. O tych sukniach błyszczących w blasku kryształowych kandelabrów i świec, migoczących na choince. O mężczyznach ubranych we fraki i smokingi. Przystojnych i szarmanckich.

Zosia puściła ramię Marty i zatańczyła kółeczko. Widocznie jej się mróz nie imał. Marta zatrzęsła się od samego patrzenia na rozchełstane poły jej płaszcza. Korciło ją, żeby podejść do Zofii i zapiąć jej go pod samą szyję. Zamiast tego ciaśniej otuliła się własnym okryciem. Wciąż myślała o szalu i czapce, wyrzucając sobie w duchu lekkomyślność.

(…) Żeby zająć czymś myśli i zapomnieć o zimnie, zerknęła w stronę zaparkowanego sznura samochodów, którymi do pałacu gromadnie zjechali goście. Lubiła samochody. Miała w końcu trzech braci. Będąc małą dziewczynką, częściej bawiła się samochodzikami Jorga i Willego niż lalkami. Niestety auto wciąż było dobrem luksusowym. W ubiegłym roku udało jej się przekonać ojca do wyjazdu na Targi Poznańskie. Miała nadzieję, że ojciec, kiedy zobaczy te wszystkie lśniące cuda motoryzacji, jednak zmięknie. Kiedy jednak na własne oczy zobaczyła ceny, musiała przyznać mu rację, że skórka nie warta jest wyprawki, zwłaszcza że prawie nie podróżowali, a na wypad do sąsiedniego miasta czy dzielnicy nie potrzebowali samochodu, skoro auto busy jeździły w miarę często i punktualnie, a na dodatek był jeszcze tramwaj odchodzący z pętli na Piotra Skargi, tuż obok głównej bramy huty. Teraz wśród zaparkowanych aut zauważyła Morrisa 8HP, Peugeota 202, który, o ile dobrze pamiętała, kosztował nieco ponad 6 tysięcy złotych. Stał tam również Opel Olimpia czy Lancia, ale najwięcej było samochodów których koszt przyprawiał o zawrót głowy. Aż gwizdnęła pod nosem. – Cóż tak panią zachwyciło?

Twardości niemieckiego języka, którego nigdy za bardzo nie lubiła, chociaż matka prawie cały czas go używała, nie mógł złagodzić nawet przyjemny dla ucha głęboki głos mężczyzny, który stanął tuż obok Marty.

Zerknęła na niego. Tak, spodobał jej się od razu. Poczuła, że na policzki występuje jej rumieniec. Miała nadzieję, że nie da się go zauważyć, chociaż w parku było dość jasno. Do tej pory myślała, ba, była święcie przekonana, że mogą podobać się jej chłopcy tacy jak Eryk. Właśnie, chłopcy, pomyślała.

Osobnik, który przerwał jej podziwianie samochodów, z pewnością nie był chłopcem. Raz jeszcze zmierzyła go wzrokiem, nie kryjąc się już z tym. Spojrzała na niego z góry do dołu.

Czarne włosy, szczupła twarz, ale o ostrych rysach. Przenikliwe spojrzenie, które wpatrzone było teraz prosto w jej twarz. Dobre, gatunkowe ubranie. Znała ten krój płaszcza. Boss. Dobre materiały, perfekcyjne szycie. W końcu była córką krawca. Znała się na pewnych niuansach. Potrafiła rozpoznać rękę znanych krawców. Nauczył ją tego ojciec.

Jeżeli chcesz być dobra w tym, co robisz – mówił do niej, podczas gdy obserwowała go jak przygotowywał wykrój – musisz znać konkurencję, nawet jeżeli ona nie wie o twoim istnieniu. Ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Nikt nie wie, jak potoczy się życie i czy kiedyś to właśnie ty nie będziesz konkurencją dla innych.

Tymczasem zerknęła jeszcze na buty. Zadbane, czyste, wyglancowane.

Mężczyzna uniósł brew, czekając na odpowiedź.

Powinna odejść.

(…)

Mężczyzna odwrócił się w kierunku, w którym patrzyła Marta. Zosia otworzyła usta, a potem uniosła kciuk w górę, powodując zakłopotanie Marty. – Więc? – Mężczyzna nie dawał za wygraną.

Więc nie rozmawiam z nieznajomymi. Mama zawsze mnie uczyła, żeby nie rozmawiać z obcymi. Nawet nie zauważyła, że automatycznie odpowiedziała po niemiecku. Lekcje i upór matki jednak się opłaciły. Zapewne popełniała jakieś błędy, ale w sytuacji, gdy trzeba było użyć obcego języka, robiła to prawie odruchowo.

Roman Widemann. – Wyciągnął rękę w jej stronę.

Spojrzała na wypielęgnowaną dłoń, ponieważ mężczyzna zdjął wcześniej rękawiczkę.

Chciała ją zignorować, ale skoro on znał się na dobrych manierach, nie chciała wyjść na gbura. Matka zawsze uczyła ją uprzejmości. Nie pochwaliłaby takiego zachowania. Zdjęła rękawiczkę i potrząsnęła jego ręką, która o dziwno była przyjemnie ciepła.

Już nie jestem obcy, więc proszę się nie obawiać i powiedzieć, co też tak panią zachwyciło?

Nic mnie nie zachwyciło. – Nie wiedzieć czemu poczuła coś na kształt gniewu.

Zastanowiło ją, dlaczego zaczęła się złościć. Na siebie, a może na niego.

Bardziej rozgniewało. Widzi pan ten samochód? – Wyciągnęła rękę, żeby pokazać Mercedesa 320. Mężczyzna skinął głową. – Coś z nim nie tak? To piękny model. Klasyka sama w sobie.

Ależ ja nie mam nic do jego urody. Faktycznie przepiękny. Sama chciałabym taki mieć, ale dlaczego do jasnej anielki jest taki drogi. Czy to ludzkie, żeby auto kosztowało prawie siedmioletnią sumę miesięcznych wypłat kapitana polskiego wojska?

Najwyraźniej polska armia płaci zdecydowanie za mało swoim kapitanom. –

Roman zauważył gniewny błysk w oczach dziewczyny.

Czekał na wybuch gniewu. Był pewien, że zaraz dostanie burę. Że może nawet odwróci się na pięcie i będzie chciała uciec, ale on nie miał zamiaru jej na to pozwolić. Zamiast tego Marta zaczęła się śmiać. Najpierw cicho, delikatnie, ale z każdą chwilą jej śmiech stawał się głośniejszy i zaraźliwy. Po chwili śmiali się już oboje.

Zdecydowanie za mało – odezwała się wreszcie. Otarła łzy, które pojawiły się na policzkach. – Bo do tego należy doliczyć jeszcze utrzymanie samochodu. Trzeba uiszczać podatek roczny od samochodu, chociaż niektórzy dostają ulgę.

I benzyna – dodał Roman. – Proszę nie zapominać o paliwie.

Też nie jest tania. 58 groszy za litr, z czego lwia część to ponoć podatek. Nie wiem, bo nie mam samochodu. Nie mam nawet prawa jazdy. – A chciałaby pani mieć?

Marta Slowik – odparła, bo do tej pory się nie przedstawiła. – Po prostu Marta. – Dodała po chwili. – I tak, bardzo chciałabym mieć. Ale może kiedyś. Na razie kurs nie ma sensu, chociaż spełniam wszystkie kryteria. Nie podlegam nałogom, nie posiadam wad organicznych i jakiś czas temu skończyłam 18 lat. Sama nie wiedziała, dlaczego zależało jej, żeby wiedział, że jest już pełnoletnia. Że nie ma do czynienia z podlotkiem. – Cóż, ja 18 lat skończyłem cztery lata temu i od ponad trzech jestem szczęśliwcem, który może sam prowadzić samochód. – On najwyraźniej też poczuł potrzebę poinformowania jej, ile ma lat.

Może po to, żebym nie pomyślała, że jest sporo starszy, przemknęła Marcie przez myśl.

A skoro już o tym mowa, dasz się zaprosić na przejażdżkę? – Pytanie Romana nieco ją zaskoczyło.

Odsunęła się kilka kroków. Znowu zerknęła w stronę Zosi, która akurat tańczyła z innym młodym człowiekiem. Miała swoje obawy. Co innego niezobowiązująca pogawędka, a co innego jazda w nocy z nieznajomym. Roman zauważył jej wahanie.

Wiem, że typki spod ciemnej gwiazdy zawsze zapewniają, że nie ma się czego bać, więc nie będę zapewniać i namawiać, tylko poproszę o możliwość spotkania w innym terminie. Mam zamiar zostać tu jeszcze jakiś czas. Czy, powiedzmy, pojutrze, kiedy już wszyscy odpoczniemy po sylwestrowej nocy i odeśpimy swoje, dasz się namówić na spotkanie?

Wybuchu petard i sztucznych ogni zagłuszyły odpowiedź Marty. Spojrzeli w niebo, które rozbłysło kolorami żółci, czerwieni i bieli. Marta patrzyła na ten spektakl, bijąc się z myślami, czy powinna odmówić, czy zaszaleć i zgodzić się na propozycję.

1 komentarz: