Rozdział
2
17
września
Obecnie
– Tak
mi przykro, siora.
Słowa
Jeffa były stłumione przez to, że miał opuchnięte i zakrwawione
wargi. Stracił zęby? Rozglądałam się po pokoju, nie dowierzając,
że ci mężczyźni – dwóm gotowałam, a trzeci otrzymał ode mnie
znacznie więcej – grozili śmiercią mojemu bratu. Czy to się
działo naprawdę?
Picnic
spojrzał na mnie i mrugnął.
– Twój
braciszek był niegrzecznym chłopcem – oznajmił. – Okradł nas.
Wiesz coś na ten temat?
Szybko
pokręciłam głową. Torba spadła mi z ramienia, jabłka potoczyły
się po podłodze. Jedno z nich zatrzymało się przy stopie Horse’a.
Nie spojrzał na nie, przybrał beznamiętny wyraz twarzy, który
często widywałam. To mnie wkurzyło – chciałam na niego
wrzasnąć, zobaczyć na jego twarzy jakieś emocje. Wiedziałam, że
takowe odczuwał. No, chyba że nawet one były kłamstwem.
O.
Mój. Boże.
Jeff
klęczał pośrodku naszego dziadowskiego salonu, czekając na
egzekucję, a co ja robiłam? Myślałam o związku z Horse’em.
Co,
do cholery, było ze mną nie tak?
– Nie
rozumiem – powiedziałam szybko.
Patrzyłam
na opuchniętą, posiniaczoną twarz brata i błagałam w myślach,
by roześmiał się i powiedział, że zrobili mi kawał. Ale on tego
nie zrobił. Jego ciężki oddech roznosił się po pokoju niczym
efekt dźwiękowy z filmu grozy. Jak bardzo Jeff był ranny?
– Miał
dla nas pracować – powiedział Picnic. – Jest dobry w tym, co
robi, ale zamiast zarabiać dla nas hajs, wydawał go w kasynie. A
teraz ma odwagę powiedzieć, że nie tylko stracił forsę, ale nie
może jej oddać.
Ostatnie
słowa podkreślił, uderzając lufą pistoletu w kark Jeffa.
– Masz
dla nas pięćdziesiąt patoli? – spytał Horse chłodno i
formalnie.
Pokręciłam
głową, poczułam zawroty głowy. Cholera, to dlatego mój brat tak
usilnie namawiał mnie na spotkanie z Garym. Bo miałam zapytać o
pieniądze. Ale pięćdziesiąt tysięcy dolarów? Pięćdziesiąt?
To się nie mieściło w głowie.
– Ukradł
pięćdziesiąt kawałków?
– Tak
– odpowiedział Horse. – Jeżeli za chwilę nam ich nie odda,
będzie miał mocno ograniczone możliwości.
– Myślałam,
że jesteście przyjaciółmi – wyszeptałam, patrząc to na
bikera, to na Jeffa.
– Jesteś
słodkim dzieckiem – powiedział Picnic. – Ale nie łapiesz, kim
jesteśmy. Jest Klub i są cywile, czyli reszta społeczeństwa, a
ten głupi skurwiel na pewno nie należy do Klubu. Zadzierasz z nami?
Zawsze oddamy z nawiązką.
Jeffowi
zadrżały usta, po jego policzkach spłynęły łzy. Zmoczył
spodnie, ciemna plama powiększała mu się między nogami.
– Kurwa!
– warknął facet z irokezem. – Nienawidzę tych szczających pod
siebie.
Spojrzał
na mojego brata i walnął go w głowę.
– Twoja
siostra tak się nie zachowuje. Jesteś żałosnym skurwielem –
powiedział z obrzydzeniem.
– Zamierzacie
nas zabić? – spytałam Picnica, próbując myśleć logicznie.
Musiał
ujrzeć we mnie człowieka, zawsze to powtarzali w programach o
seryjnych mordercach. Gość miał dwie córki, widziałam ich
zdjęcia. Musiałam mu przypomnieć o rodzinie, o tym, że sam był
człowiekiem, a nie potworem Reapersów.
– Zabijesz
ludzi, którym pokazywałeś zdjęcia córek? Jedna jest chyba w moim
wieku… Może wypracujemy jakąś ugodę? Podzielimy dług na raty
lub coś w tym rodzaju?
Horse
prychnął i pokręcił głową.
– Kochaniutka,
nadal tego nie łapiesz. Tu nie chodzi tylko o hajs – powiedział.
– Kasę mamy w dupie. Chodzi o szacunek i okradanie Klubu. Puścimy
płazem jednemu zasrańcowi, a wtedy wszyscy zaczną to robić. Nigdy
nie pozwolimy na takie rzeczy. Zapłaci krwią.
Zamknęłam
oczy, poczułam, że wzbierają w nich łzy.
– Jeff,
dlaczego? – wyszeptałam, drżąc.
– Nie
planowałem stracić kasy – przyznał łamiącym, rozpaczliwym
głosem. – Myślałem, że ją odzyskam, w jakiś sposób to
naprawię albo ukryję w lewych przelewach.
– Zamknij
się, kurwa! – wybuchnął Picnic, waląc go w bok głowy. – Nie
pierdol o sprawach Klubu. Nawet przed śmiercią.
Jęknęłam,
miałam wrażenie, że za chwilę rozpadnę się na kawałki.
– Jest
inny sposób – przyznał niedbale Horse. – Zapłata krwią
oznacza wiele rzeczy.
– Nie
musi umierać – zasugerowałam, podążając jego tokiem myślenia.
– Możecie spalić naszą przyczepę.
Uśmiechnęłam
się do niego zachęcająco. Pieprzyć przyczepę, najważniejsze
było bezpieczeństwo Jeffa. I moje. Jasna dupa, jeżeli zabiją
mojego brata, świadka nie zostawią przy życiu. A ja widziałam to
wszystko na własne oczy.
Kurwa,
kurwa, kurwa, kurwa.
– I
tak to zrobimy – stwierdził Horse. – Ale to nie jest zapłata
krwią. Myślę o czymś innym.
– O
czym? – spytał z nadzieją w głosie Jeff. – Przysięgam, zrobię
wszystko. Jeżeli dacie mi szansę, złamię zabezpieczenia wielu
kont. Nie uwierzycie, co możemy osiągnąć. Przestanę jarać, to
rozjaśni mi w głowie. Wykonam lepszą robotę…
Jego
głos zamarł, gdy Horse parsknął śmiechem, a Irokez pokręcił
głową i wyszczerzył zęby.
– Serio,
durniu? – spytał. – Prawdziwy z ciebie geniusz. Nie poprawisz
własnej sytuacji, mówiąc nam, że się opierdalałeś.
Jeff
zaskomlał. Chciałam do niego podejść, przytulić i pocieszyć,
ale byłam zbyt przerażona.
Horse
rozciągnął szyję i strzelił palcami, jakby szykował się do
walki. Z miejsca pomyślałam o jednym z odcinków Rodziny
Soprano, co byłoby cholernie komiczne, gdybym nie wiedziała,
jak ten epizod się skończył.
– Wyjaśnijmy
sobie kilka rzeczy – powiedział Horse po chwili ciągnącej się
jakieś dziesięć lat. – Marie, nie zamierzamy cię skrzywdzić.
– Nie?
– spytałam z niedowierzaniem.
Jeff
słuchał z niepokojem, szybko mrugając. Patrzyłam, jak z jego
czoła spływa pot, pozostawiając jasną smugę na zakrwawionej
skórze.
– Nie
zrobiłaś niczego złego, nie jesteśmy na ciebie wkurzeni. Tu nie
chodzi o ciebie. Chcesz żyć, to trzymaj język za zębami, bystra z
ciebie dziewczyna i o tym wiesz. To nie dlatego tutaj jesteś.
– A
dlaczego?
– Musiałaś
przekonać się na własne oczy, jak bardzo spieprzył sprawę twój
brat. Zabijemy go, jeżeli nie znajdzie wyjścia i nas nie spłaci.
Myślę, że przy odpowiedniej motywacji chłop da radę.
– T-taaak!
– bełkotał Jeff. – Spłacę was, dziękuję…
– Jełopie,
oddasz dwa razy tyle! – warknął Picnic, brutalnie kopiąc mojego
brata w bok ciężkim, skórzanym butem.
Jeff
upadł na podłogę i jęknął z bólu. Aż się wzdrygnęłam.
– Twoje
życie zależy od decyzji siostry. Gdyby nie ona, już gryzłbyś
piach.
Spojrzałam
na Picnica. Nie miałam zielonego pojęcia, o czym gadał, ale zrobię
wszystko, żeby ratować brata. Wszystko, wszystko. Tak naprawdę z
całej rodziny pozostał mi tylko on. Był osłem, ale naprawdę mnie
kochał.
– Zrobię
wszystko – zapewniłam na głos.
Horse
prychnął. Wędrował spojrzeniem po moim ciele, ociągając się
przy cyckach, po czym popatrzył mi prosto w twarz. Uświadomiłam
sobie, że zakupy upuściłam na podłogę, a dłonie miałam
zaciśnięte w pięści.
– Może
najpierw zapytasz, co to oznacza – burknął.
– Jasne
– odwarknęłam.
Nie
potrafiłam pojąć, jak tak przystojny mężczyzna mógł być tak
zimnym draniem. Poznałam jego czułą stronę. Skąd to się
wszystko wzięło? Ludzie, którzy śmieją się i dzielą wspólny
posiłek, nie zachowują się w taki sposób. Nie w moim świecie.
– Co
muszę zrobić?
– Wygląda
na to, że Horse potrzebuje myszy domowej – stwierdził Picnic.
Patrzyłam
na niego pustym wzrokiem. Rzucił zirytowane spojrzenie Horse’owi.
– Przecież
ta dziewczyna nie wie, o czym mówię. Jesteś tego pewny? Jak dla
mnie to się nie uda.
Irokez
uśmiechnął się złośliwie, Horse wbił spojrzenie w Prezydenta.
W salonie zapadła pełna napięcia cisza. Uświadomiłam sobie, że
sprawy szybko mogą obrać zły bieg. A jeśli oni zaczną ze sobą
walczyć?
Koniec
końców Picnic wzruszył ramionami.
– Masz
tylko jedno wyjście – powiedział do mnie nagle Horse. – Chcesz
utrzymać tego debila przy życiu, to spakujesz torbę i wskoczysz na
mój motocykl, gdy będziemy odjeżdżać. Będziesz robić, co ci
każę i kiedy każę, bez zadawania pytań i psioczenia.
– Dlaczego?
– spytałam głosem wyzutym z emocji.
– Zrobisz
mi deser! – parsknął.
Irokez
wybuchnął śmiechem.
A
mnie opadła szczęka – to wszystko dla deseru? Wiedziałam, że
przepadał za słodyczami, ale i tak tego nie rozumiałam.
Horse
pokręcił głową ze sfrustrowaną miną. Między Bogiem a prawdą w
mojej obecności często przybierał taki wyraz twarzy: jakby myślał,
że zwariowałam.
– Cholera,
a jak myślisz? – dodał ostrym tonem. – Żeby cię pieprzyć!
Brzmi coraz ciekawiej....
OdpowiedzUsuńZapowiedź ciekawa
OdpowiedzUsuńOo nie co Pani mi robi musze mieć tą książkę
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka może wciągnąć
OdpowiedzUsuńKolejny tom zatem widać warta swojej uwagi :)
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca
OdpowiedzUsuńw miarę czytania z pewnoscią wciąga coraz bardziej
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty, ale na pewno znajdą się tacy, których taka literatura wciągnąć potrafi.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie ☺
OdpowiedzUsuńKsiążka coraz bardziej zaczyna wciągać :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czyta Dagmara Krajewska
OdpowiedzUsuńciekawie się czyta
OdpowiedzUsuń