czwartek, 16 kwietnia 2020

Wydawnictwo NieZwykłe Książka pt.: "Ruthless people" - Rozdział 2





Rozdział 2

17 września
Obecnie

– Tak mi przykro, siora.
Słowa Jeffa były stłumione przez to, że miał opuchnięte i zakrwawione wargi. Stracił zęby? Rozglądałam się po pokoju, nie dowierzając, że ci mężczyźni – dwóm gotowałam, a trzeci otrzymał ode mnie znacznie więcej – grozili śmiercią mojemu bratu. Czy to się działo naprawdę?
Picnic spojrzał na mnie i mrugnął.
– Twój braciszek był niegrzecznym chłopcem – oznajmił. – Okradł nas. Wiesz coś na ten temat?
Szybko pokręciłam głową. Torba spadła mi z ramienia, jabłka potoczyły się po podłodze. Jedno z nich zatrzymało się przy stopie Horse’a. Nie spojrzał na nie, przybrał beznamiętny wyraz twarzy, który często widywałam. To mnie wkurzyło – chciałam na niego wrzasnąć, zobaczyć na jego twarzy jakieś emocje. Wiedziałam, że takowe odczuwał. No, chyba że nawet one były kłamstwem.
O. Mój. Boże.
Jeff klęczał pośrodku naszego dziadowskiego salonu, czekając na egzekucję, a co ja robiłam? Myślałam o związku z Horse’em.
Co, do cholery, było ze mną nie tak?
– Nie rozumiem – powiedziałam szybko.
Patrzyłam na opuchniętą, posiniaczoną twarz brata i błagałam w myślach, by roześmiał się i powiedział, że zrobili mi kawał. Ale on tego nie zrobił. Jego ciężki oddech roznosił się po pokoju niczym efekt dźwiękowy z filmu grozy. Jak bardzo Jeff był ranny?
– Miał dla nas pracować – powiedział Picnic. – Jest dobry w tym, co robi, ale zamiast zarabiać dla nas hajs, wydawał go w kasynie. A teraz ma odwagę powiedzieć, że nie tylko stracił forsę, ale nie może jej oddać.
Ostatnie słowa podkreślił, uderzając lufą pistoletu w kark Jeffa.
– Masz dla nas pięćdziesiąt patoli? – spytał Horse chłodno i formalnie.
Pokręciłam głową, poczułam zawroty głowy. Cholera, to dlatego mój brat tak usilnie namawiał mnie na spotkanie z Garym. Bo miałam zapytać o pieniądze. Ale pięćdziesiąt tysięcy dolarów? Pięćdziesiąt? To się nie mieściło w głowie.
– Ukradł pięćdziesiąt kawałków?
– Tak – odpowiedział Horse. – Jeżeli za chwilę nam ich nie odda, będzie miał mocno ograniczone możliwości.
– Myślałam, że jesteście przyjaciółmi – wyszeptałam, patrząc to na bikera, to na Jeffa.
– Jesteś słodkim dzieckiem – powiedział Picnic. – Ale nie łapiesz, kim jesteśmy. Jest Klub i są cywile, czyli reszta społeczeństwa, a ten głupi skurwiel na pewno nie należy do Klubu. Zadzierasz z nami? Zawsze oddamy z nawiązką.
Jeffowi zadrżały usta, po jego policzkach spłynęły łzy. Zmoczył spodnie, ciemna plama powiększała mu się między nogami.
– Kurwa! – warknął facet z irokezem. – Nienawidzę tych szczających pod siebie.
Spojrzał na mojego brata i walnął go w głowę.
– Twoja siostra tak się nie zachowuje. Jesteś żałosnym skurwielem – powiedział z obrzydzeniem.
– Zamierzacie nas zabić? – spytałam Picnica, próbując myśleć logicznie.
Musiał ujrzeć we mnie człowieka, zawsze to powtarzali w programach o seryjnych mordercach. Gość miał dwie córki, widziałam ich zdjęcia. Musiałam mu przypomnieć o rodzinie, o tym, że sam był człowiekiem, a nie potworem Reapersów.
– Zabijesz ludzi, którym pokazywałeś zdjęcia córek? Jedna jest chyba w moim wieku… Może wypracujemy jakąś ugodę? Podzielimy dług na raty lub coś w tym rodzaju?
Horse prychnął i pokręcił głową.
– Kochaniutka, nadal tego nie łapiesz. Tu nie chodzi tylko o hajs – powiedział. – Kasę mamy w dupie. Chodzi o szacunek i okradanie Klubu. Puścimy płazem jednemu zasrańcowi, a wtedy wszyscy zaczną to robić. Nigdy nie pozwolimy na takie rzeczy. Zapłaci krwią.
Zamknęłam oczy, poczułam, że wzbierają w nich łzy.
– Jeff, dlaczego? – wyszeptałam, drżąc.
– Nie planowałem stracić kasy – przyznał łamiącym, rozpaczliwym głosem. – Myślałem, że ją odzyskam, w jakiś sposób to naprawię albo ukryję w lewych przelewach.
– Zamknij się, kurwa! – wybuchnął Picnic, waląc go w bok głowy. – Nie pierdol o sprawach Klubu. Nawet przed śmiercią.
Jęknęłam, miałam wrażenie, że za chwilę rozpadnę się na kawałki.
– Jest inny sposób – przyznał niedbale Horse. – Zapłata krwią oznacza wiele rzeczy.
– Nie musi umierać – zasugerowałam, podążając jego tokiem myślenia. – Możecie spalić naszą przyczepę.
Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. Pieprzyć przyczepę, najważniejsze było bezpieczeństwo Jeffa. I moje. Jasna dupa, jeżeli zabiją mojego brata, świadka nie zostawią przy życiu. A ja widziałam to wszystko na własne oczy.
Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.
– I tak to zrobimy – stwierdził Horse. – Ale to nie jest zapłata krwią. Myślę o czymś innym.
– O czym? – spytał z nadzieją w głosie Jeff. – Przysięgam, zrobię wszystko. Jeżeli dacie mi szansę, złamię zabezpieczenia wielu kont. Nie uwierzycie, co możemy osiągnąć. Przestanę jarać, to rozjaśni mi w głowie. Wykonam lepszą robotę…
Jego głos zamarł, gdy Horse parsknął śmiechem, a Irokez pokręcił głową i wyszczerzył zęby.
– Serio, durniu? – spytał. – Prawdziwy z ciebie geniusz. Nie poprawisz własnej sytuacji, mówiąc nam, że się opierdalałeś.
Jeff zaskomlał. Chciałam do niego podejść, przytulić i pocieszyć, ale byłam zbyt przerażona.
Horse rozciągnął szyję i strzelił palcami, jakby szykował się do walki. Z miejsca pomyślałam o jednym z odcinków Rodziny Soprano, co byłoby cholernie komiczne, gdybym nie wiedziała, jak ten epizod się skończył.
– Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy – powiedział Horse po chwili ciągnącej się jakieś dziesięć lat. – Marie, nie zamierzamy cię skrzywdzić.
– Nie? – spytałam z niedowierzaniem.
Jeff słuchał z niepokojem, szybko mrugając. Patrzyłam, jak z jego czoła spływa pot, pozostawiając jasną smugę na zakrwawionej skórze.
– Nie zrobiłaś niczego złego, nie jesteśmy na ciebie wkurzeni. Tu nie chodzi o ciebie. Chcesz żyć, to trzymaj język za zębami, bystra z ciebie dziewczyna i o tym wiesz. To nie dlatego tutaj jesteś.
– A dlaczego?
– Musiałaś przekonać się na własne oczy, jak bardzo spieprzył sprawę twój brat. Zabijemy go, jeżeli nie znajdzie wyjścia i nas nie spłaci. Myślę, że przy odpowiedniej motywacji chłop da radę.
– T-taaak! – bełkotał Jeff. – Spłacę was, dziękuję…
– Jełopie, oddasz dwa razy tyle! – warknął Picnic, brutalnie kopiąc mojego brata w bok ciężkim, skórzanym butem.
Jeff upadł na podłogę i jęknął z bólu. Aż się wzdrygnęłam.
– Twoje życie zależy od decyzji siostry. Gdyby nie ona, już gryzłbyś piach.
Spojrzałam na Picnica. Nie miałam zielonego pojęcia, o czym gadał, ale zrobię wszystko, żeby ratować brata. Wszystko, wszystko. Tak naprawdę z całej rodziny pozostał mi tylko on. Był osłem, ale naprawdę mnie kochał.
– Zrobię wszystko – zapewniłam na głos.
Horse prychnął. Wędrował spojrzeniem po moim ciele, ociągając się przy cyckach, po czym popatrzył mi prosto w twarz. Uświadomiłam sobie, że zakupy upuściłam na podłogę, a dłonie miałam zaciśnięte w pięści.
– Może najpierw zapytasz, co to oznacza – burknął.
– Jasne – odwarknęłam.
Nie potrafiłam pojąć, jak tak przystojny mężczyzna mógł być tak zimnym draniem. Poznałam jego czułą stronę. Skąd to się wszystko wzięło? Ludzie, którzy śmieją się i dzielą wspólny posiłek, nie zachowują się w taki sposób. Nie w moim świecie.
– Co muszę zrobić?
– Wygląda na to, że Horse potrzebuje myszy domowej – stwierdził Picnic.
Patrzyłam na niego pustym wzrokiem. Rzucił zirytowane spojrzenie Horse’owi.
– Przecież ta dziewczyna nie wie, o czym mówię. Jesteś tego pewny? Jak dla mnie to się nie uda.
Irokez uśmiechnął się złośliwie, Horse wbił spojrzenie w Prezydenta. W salonie zapadła pełna napięcia cisza. Uświadomiłam sobie, że sprawy szybko mogą obrać zły bieg. A jeśli oni zaczną ze sobą walczyć?
Koniec końców Picnic wzruszył ramionami.
– Masz tylko jedno wyjście – powiedział do mnie nagle Horse. – Chcesz utrzymać tego debila przy życiu, to spakujesz torbę i wskoczysz na mój motocykl, gdy będziemy odjeżdżać. Będziesz robić, co ci każę i kiedy każę, bez zadawania pytań i psioczenia.
– Dlaczego? – spytałam głosem wyzutym z emocji.
– Zrobisz mi deser! – parsknął.
Irokez wybuchnął śmiechem.
A mnie opadła szczęka – to wszystko dla deseru? Wiedziałam, że przepadał za słodyczami, ale i tak tego nie rozumiałam.
Horse pokręcił głową ze sfrustrowaną miną. Między Bogiem a prawdą w mojej obecności często przybierał taki wyraz twarzy: jakby myślał, że zwariowałam.
– Cholera, a jak myślisz? – dodał ostrym tonem. – Żeby cię pieprzyć!

12 komentarzy: